Gdy tylko córka skończyła szkołę, uciekłam od męża.
— Bezwstydnica!
— Biedny człowiek, jak mogła!
— Córkę ze sobą zabrała, wężowa!
Cała wieś Sosnowa żałowała porzuconego Wojtka. Krewni, sąsiedzi, przyjaciele — wszyscy uważali, iż jego żona miała życie jak w raju, ale podstępnie uciekła, czekając, aż ich córka skończy liceum. Biedny mężczyzna w wieku 55 lat został sam, opuszczony przez wszystkich! Tak mówili ludzie, ale nikt nie znał prawdy. Za tą historią kryły się lata cierpienia, zdrady i walki o przetrwanie.
Krystyna wyszła za Wojtka z wielkiej miłości. Był starszy o piętnaście lat, ale dla niej porzucił pierwszą żonę i syna, rezygnując z części majątku. Na początku ich małżeństwa Wojtek wydawał się idealny: troskliwy, silny, gotowy na wszystko dla ukochanej. ale po narodzinach córki Zosi wszystko się zmieniło. Krystyna, pochłonięta opieką nad dzieckiem, nie od razu zauważyła, jak mąż się oddala. Zrzucił na nią wszystkie domowe obowiązki, a niedługo przestał przynosić pieniądze do domu.
Gdy Zosia poszła do przedszkola, Krystyna wróciła do pracy, by utrzymać rodzinę. Wojtek zamiast pomóc, zamienił ich mieszkanie w Sochaczewie w melinę. Sprowadzał kolegów, urządzał pijackie imprezy, podczas gdy ona zarabiała na chleb. Już myślała o rozwodzie, ale los zadał jej kolejny cios. Jeden z kumpli Wojtka zasnął z papierosem, i ich mieszkanie spłonęło doszczętnie.
Na szczęście ogień nie objął sąsiadów, ale Krystyna straciła wszystko: dach nad głową, dobytek, poczucie bezpieczeństwa. Tego dnia stała wśród zgliszczy z małą Zosią na rękach, nie wiedząc, dokąd pójść. Chciała rzucić to wszystko i uciec, ale dla córki się powstrzymała. Pożyczyła pieniądze od sąsiadki i wynajęła pokój w motelu. O męża się nie martwiła — wiedziała, iż sobie poradzi.
Następnego dnia Wojtek ją odnalazł. Z uśmieszkiem oznajmił, iż „załatwił sprawę”: przeprowadzą się do jego matki do wsi Sosnowa. Dla Krystyny ten plan był koszmarem. Musiałaby rzucić pracę, zabrać Zosię z przedszkola, zaczynać od zera. Ale wyboru nie miała: bez domu, bez grosza, z dzieckiem na ręku — zgodziła się. Łzy dławiły ją, ale zacisnęła zęby, mając nadzieję, iż na wsi Wojtek się zmieni, weźmie się w garść, przestanie pić. Jak bardzo się myliła.
Na wsi wszystko tylko się pogorszyło. Teściowa, dobra, ale ślepo kochająca syna, nie śmiała mu choćby słowem się sprzeciwić. Wojtek pił jeszcze bardziej, znikał z kumplami, a Krystyna dźwigała wszystko sama. Brała się za każdą pracę: szyła, sprzątała, handlowała na targu, oszczędzała każdy grosz. Spalone mieszkanie sprzedali za bezcen, a cała suma poszła na dokumenty, ubrania i codzienne potrzeby. Krystyna znosiła upokorzenia, milczała, ale w sercu żyła jedną myślą: przeczekać, aż Zosia skończy szkołę, i uciec.
Lata na wsi były piekłem. Wojtek nie pracował, żył na koszt matki i żony, a Krystyna czuła się jak więzień. Ukrywała swoje plany, wiedząc, iż mąż jej nie wypuści. Gdy Zosia dostała świadectwo, Krystyna spakowała rzeczy i cicho wyjechała z córką do miasta. Wojtek zauważył ich brak dopiero po dwóch dniach — był w kolejnym ciągu.
We wsi zaczęły się plotki. Wojtek wszystkim opowiadał, iż Krystyna go zdradziła, uciekła do kochanka, porzucając „biednego człowieka” w trudnej chwili. Sąsiedzi i krewni piętnowali ją, nazywali szmatą, litowali się nad „nieszczęśliwym” Wojtkiem. Dla nich stała się uosobieniem zła, niszczycielką rodziny. Ale Krystynę to nie obchodziło. Zbyt długo udawała, podtrzymując iluzję szczęśliwego małżeństwa dla córki.
Zosia nie miała jej tego za złe. Wiedziała, przez co przeszła Krystyna. Kilka razy spotkała się z ojcem, ale gdy Wojtek przestał dawać jej pieniądze, kontakty zamarły. Teraz Zosia choćby nie pamięta drogi do wsi. Wspiera matkę, rozumiejąc, iż uratowała je obie przed życiem w piekle.
Krystyna zaczyna wszystko od nowa. Wynajęła małe mieszkanko, znalazła pracę, snuje plany. Po raz pierwszy od lat czuje się wolna. Niech wieś szemrze, niech Wojtek rozpuszcza plotki — nie ma to dla niej znaczenia. Wytrzymała, dla córki i dla siebie. ale w sercu wciąż tli się ból: jak człowiek, którego kochała, mógł zmienić jej życie w koszmar? Nie żałuje ucieczki, ale czasem pyta samą siebie: czy można było coś zmienić?