Intruzi w moim domu: rodzinna drama

newsempire24.com 2 tygodni temu

W ciasnym mieszkaniu na obrzeżach Białegostoku panowała nieznośna cisza, przerywana tylko cichym płaczem dzieci. Ewa stała w drzwiach własnego domu, ściskając torbę podróżną, podczas gdy jej mąż Krzysztof próbował dodzwonić się do matki. Ich dzieci – sześcioletnia Zosia i czteroletni Staś – z płaczem pytały, dlaczego nie mogą wejść do domu. Drzwi zamknęła przed nimi siostra Krzysztofa, Weronika, która odmawiała opuszczenia mieszkania. Za tym chaosem kryły się intrygi teściowej, Barbary, której plany dotyczące losu syna i jego rodziny niszczyły ich przyszłość.

Ewa i Krzysztof byli małżeństwem od dziewięciu lat. Ich historia zaczęła się zaraz po studiach w Poznaniu, gdzie wzięli ślub, pomimo protestów Barbary. Teściowa pragnęła, aby Krzysztof, jej jedyny syn, poświęcił się pomocy młodszej siostrze Weronice i jej dziecku. „Musisz myśleć o rodzinie, o siostrze!” – powtarzała, ale Krzysztof wybrał Ewę, co było pierwszym ciosem dla nadziei matki.

Barbara nie ukrywała niechęci do synowej. Ciągle czepiała się drobiazgów – to obiad był niesmaczny, to Ewa „za dużo wydaje”. Ale Ewa nie reagowała, a Krzysztof zawsze stał po jej stronie. „Mamo, to nie w Ewie problem – mówił. – Po prostu złościsz się, iż nie żyję zgodnie z twoim planem”. Mimo to cień niezadowolenia Barbary ciążył nad ich rodziną.

Ojciec Krzysztofa zmarł, gdy ten był jeszcze dzieckiem. Później Barbara urodziła Weronikę w drugim małżeństwie, ale nowy mąż ją porzucił, gdy dowiedział się o ciąży. Życie teściowej było ciężkie – sama wychowała dwoje dzieci. Krzysztof jeszcze w szkole dorabiał, aby pomóc matce, a na studiach podejmował każdą pracę. Nie tylko nie prosił o pieniądze, ale i sam jej pomagał. ale po ślubie wszystko się zmieniło – Krzysztof założył własną rodzinę i nie mógł już wspierać finansowo matki. To doprowadzało Barbarę do szału.

Ewa również miała trudną przeszłość. Jej ojciec odszedł z domu, gdy była mała, a matka zmarła, gdy kończyła studia. Zostało jej małe mieszkanie, w którym razem z Krzysztofem zaczęli wspólne życie. Zrobili remont, ale z dziećmi nie spieszyli się – chcieli najpierw stanąć na własnych nogach. Przez cztery lata budowali swoją przyszłość – Krzysztof znalazł dobrą pracę, kariera się rozwijała, kupili choćby samochód. A potem przyszła oferta pracy we Wrocławiu z mieszkaniem od firmy. To była szansa.

„Jeśli sprzedamy mieszkanie mamy, kupimy trzypokojowe!” – marzyli. Postanowili więc przeprowadzić się na kilka lat, a mieszkanie Ewy pozostawić puste. Tymczasem Weronika wyszła za mąż i wynajmowała mieszkanie z mężem. Gdy dowiedziała się o ich wyjeździe, Barbara przyszła z prośbą: „Po co ma stać puste? Niech Weronika tam zamieszka. Męczą się na wynajmie, a za parę lat coś wymyślą – może wezmą kredyt, może kupią swoje”.

Krzysztof, choć nie był blisko z siostrą, zgodził się. „Tylko na dwa lata – powiedziała Ewa. – Potem niech szukają własnego mieszkania”. Krzysztof przytaknął: „Rok, najwyżej dwa, i się wyprowadzą. Może choćby szybciej”.

We Wrocławiu życie potoczyło się swoim torem. Ewa znalazła pracę w szkole, Krzysztof zarabiał, a część pieniędzy wysyłał matce – bo Weronika, jak twierdziła Barbara, „miała ciężko”. Żyli z pensji Ewy, oszczędzali, ale byli szczęśliwi. Po dwóch latach urodzili się Zosia i Staś. Niestety, klimat Wrocławia nie służył dzieciom – lekarze zalecili powrót do Białegostoku. Ewa i Krzysztof nie uprzedzili teściowej, zakładając, iż ich mieszkanie jest wolne, a Weronika dawno się wyprowadziła.

Lecz gdy wrócili, czekał ich szok. Drzwi nie dało się otworzyć – Weronika wymieniła zamki. Wyszła do nich z lodowatym spojrzeniem i oświadczyła: „Ja stąd nie wyjdę”. Wtedy wyszła prawda. Weronika się rozwiNie miała wziętego kredytu, mieszkała w mieszkaniu Ewy za pieniądze Krzysztofa, a Barbara od lat o tym wiedziała i milczała.

Idź do oryginalnego materiału