Irena stała przy oknie, obserwując, jak gęsty warszawski śnieg zasypuje miasto. Rozmowa telefoniczna z mężem dobiegała końca – zwykła, codzienna pogawędka, jakich mieli niezliczoną ilość przez swoje piętnaście lat małżeństwa.

newskey24.com 1 tydzień temu

Stałam przy oknie, patrząc, jak gęsty śnieg zasypuje Warszawę. Telefoniczna rola z mężem dobiegała końca zwykła, codzienna rozmowa, jakich mieliśmy niezliczoną ilość przez te piętnaście lat małżeństwa. Marek, jak zwykle, relacjonował wyjazd służbowy do Krakowa: wszystko w porządku, spotkania idą zgodnie z planem, wróci za trzy dni.

Dobrze, kochanie, to na razie powiedziałam, odsuwając telefon od ucha, by nacisnąć czerwoną słuchawkę. Nagle coś mnie zatrzymało. Po drugiej stronie wyraźnie usłyszałam kobiecy głos melodyjny, młody:

Marku, idziesz? Wanna już gotowa

Moja ręka zawisła w powietrzu. Serce na moment zamarło, a potem zaczęło łomotać, jakby chciało wyrwać się z piersi. Przycisnęłam gwałtownie telefon z powrotem do ucha, ale usłyszałam tylko krótkie sygnały Marek już się rozłączył.

Powoli opadłam na fotel, czując, jak uginają się podemną nogi. W głowie kłębiły się myśli: Marku wanna Jaka wanna na wyjeździe? Pamięć podsuwała mi dziwne wspomnienia ostatnich miesięcy: częste wyjazdy, późne telefony, które Marek zawsze odbierał na balkonie, nowe perfumy w jego samochodzie.

Drżącymi rękami otworzyłam laptop. Wejście na jego skrzynkę mailową nie stanowiło problemu hasło znałam jeszcze z czasów, gdy między nami była ufność i szczerość. Bilety, rezerwacja hotelu Luksusowy apartament dla młodej pary w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Krakowa. Na dwoje.

W mailach trafiłam też na korespondencję. Kasia. Dwadzieścia sześć lat, trenerka fitnessu. Kochany, nie mogę już tak. Obiecałeś, iż się rozwieziesz trzy miesiące temu. Ile mam jeszcze czekać?

Zrobiło mi się niedobrze. Przed oczami przemknęło wspomnienie naszej pierwszej randki z Markiem wtedy był zwykłym menedżerem, ja początkującą księgową. Razem zbieraliśmy na ślub, wynajmując maleńkie mieszkanie. Cieszyliśmy się pierwszymi sukcesami, wspieraliśmy w trudnościach. A teraz on dyrektor handlowy, ja główna księgowa w tej samej firmie, a między nami przepaść długości piętnastu lat i szerokości dwudziestu sześciu lat jakiejś Kasi.

W pokoju hotelowym Marek nerwowo chodził tam i z powrotem.

Po co to zrobiłaś? jego głos drżał ze złości.

Kasia leżała na łóżku, niedbale owinięta jedwabnym szlafrokiem. Jej długie blond włosy rozsypały się po poduszce.

Co takiego? przeciągnęła się jak najedzony kot. Sam mówiłeś, iż chcesz się z nią rozwieść.

To ja zdecyduję, kiedy i jak to zrobię! Rozumiesz, co narobiłaś? Agnieszka nie jest głupia, wszystko zrozumiała!

I świetnie! Kasia gwałtownie usiadła na łóżku. Mam dość bycia kochanką, którą chowasz po hotelach. Chcę chodzić z tobą do restauracji, spotykać się z twoimi znajomymi, być twoją żoną, do cholery!

Zachowujesz się jak dziecko warknął Marek przez zęby.

A ty jak tchórz! podskoczyła i podeszła do niego. Spójrz na mnie! Jestem młoda, piękna, mogę urodzić ci dzieci. A co ona może? Tylko liczyć twoje pieniąd

Idź do oryginalnego materiału