„Jak mogłaś pozwolić byłej teściowej zobaczyć wnuczkę? Nie masz w sobie ani krzty dumy?”
— W zeszłym tygodniu moja córeczka skończyła dwa lata. Zorganizowaliśmy małe przyjęcie w wąskim gronie. Jej ojciec, mój były mąż, choćby nie pamiętał o urodzinach. Ani telefonu, ani wiadomości, nic. Ale jego matka, była teściowa, zadzwoniła wcześniej. Powiedziała, iż chciałaby przyjść i pogratulować maluszce. Pomyślałam: co w tym złego? Przyszła, przyniosła prezent — pluszaka, trochę słodyczy i kopertę z pieniędzmi. Poszliśmy do parku, pobawiliśmy się. A potem wróciliśmy do domu… i wtedy zaczął się prawdziwy koszmar — z rozpaczą opowiada 30-letnia Kinga.
— Co się stało?
— Moja mama, gdy zobaczyła mnie z Wandą Pawłówną, wprost eksplodowała z wściekłości. Zaczęła krzyczeć, iż okryłam rodzinę hańbą, iż nie mam ani wstydu, ani godności. Jak mogłam pozwolić byłej teściowej przytulać dziecko? Mówiła, iż powinnam rzucić jej ten „żałosny prezent” w twarz i wyrzucić za drzwi.
— Naprawdę przyczepiła się do prezentu?
— Tak! Stwierdziła, iż zabawka jest tandetna, czekoladki niezdrowe, a pieniędzy mogła dać więcej. Mruczała pod nosem całą noc! Oskarżała mnie, iż rzuciłam się byłej teściowej na szyję. Że niby to „zła babcia”, a ja ją prawie wpuściłam do domu. Jakbym zapomniała, jak ta kobieta kiedyś wyrzuciła mnie za drzwi bez grosza przy duszy.
Kinga rozwiodła się rok temu. Okazało się, iż mąż nie był gotowy na prawdziwą rodzinę. Gdy zaczęły się trudności — nieprzespane noce, płacz dziecka, brak pieniędzy — po prostu się poddał. Uznał, iż łatwiej, taniej i spokojniej będzie żyć bez żony i dziecka. Cicho spakował rzeczy i wyszedł. Mieszkanie było zapisane na jego matkę, więc Kingę po prostu wyrzucono.
— Wtedy choćby nie zrozumiałam, co się dzieje. Jakby ktoś zgasił światło. Gdzie iść, co robić? Byłam w szoku.
Rozwodem zajmował się adwokat teściowej. Choć nie było co dzielić — mieszkanie i samochód należały do jego rodziców, a on sam oficjalnie nie miał nic. choćby alimenty płaci symboliczne. Kinga nie miała siły walczyć w sądzie. Była zbyt zmęczona i złamana.
— Prosiłam tylko o jedno — żeby pozwolili mi zostać w tym mieszkaniu do końca urlopu macierzyńskiego. Nie chciałam wracać do mamy: to kobieta trudna, o ciężkim charakterze. Ale Wanda Pawłowna odmówiła. Powiedziała, iż nie jestem ani pierwszą, ani ostatnią synową. To niby nie hotel.
Ale przed wyjazdem pomogła z przeprowadzką: wynajęła firanków, spakowała rzeczy, choćby przewiozła je do matki Kingi. Pozwoliła zabrać, co trzeba, ale Kinga wzięła tylko swoje. Nie chciała, by ktoś potem wypominał.
Od ośmiu miesięcy mieszka z córeczką w maleńkiej kawalerce u matki. Alimenty ledwo starczają na pieluchy. Ani ojciec, ani jego rodzina nie interesują się dzieckiem. Nikt nie dzwoni, nie pisze. Tylko Wanda Pawłowna, była teściowa, czasem pyta o dziewczynkę.
— Nie chciałam kłótni. Dlatego zgodziłam się spotkać z nią na neutralnym terenie — w parku — wzdycha Kinga. — Wiedziałam, iż mama będzie przeciw, ale liczyłam, iż zrozumie. Na próżno.
— Nie tylko się obraziła. Omal mnie nie wyrzuciła z domu. Nazwała mnie zdrajczynią. Powiedziała, iż jeżeli taka jestem wyrozumiała, to niech idę mieszkać do byłej teściowej. Że niby nie potrafię wychować córki, bo sama nie mam godności i charakteru. A oni, mówi, pastwili się nadejną, a ja jeszcze otwieram drzwi przed ich babcią.
— Kinga, ale Wanda Pawłowna nie musiała dzwonić. Zrobiła krok w twoją stronę?
— Też tak myślę. Ale mama jest nieugięta. U niej wszystko jest czarne albo białe. jeżeli to wrogowie, to żadnych spotkań. Żadnych prezentów. Żadnych spacerów. A dla mnie ważne było, by córka miała kontakt z kimś, kto ją kocha, choćby po tamtej stronie.
Teraz Kinga boi się powtórki sceny. Babcia, która kiedyś pomagała, stała się wrogiem. Matka żąda całkowitego zerwania z przeszłością. A Kinga miota się między tym, co słuszne, a tym, co konieczne.
— Co mam robić? Zabronić dziecku kontaktu z drugą babcią — to adekwatne? Ale kłócić się z mamą — też nie wyjście. Jestem już sama, z malutką, bez wsparcia. Boję się. Ale zmęczyło mnie życie między młotem a kowadłem. Chcę tylko, by moja córka dorastała w spokoju, a nie w wiecznych wojnach dorosłych kobiet.