Jak mogłaś pozwolić byłej teściowej zobaczyć wnuczkę? Gdzie twoja duma?

polregion.pl 1 dzień temu

„Jak mogłaś pozwolić byłej teściowej zobaczyć wnuczkę? Nie masz w sobie ani krzty dumy?”

— W zeszłym tygodniu moja córeczka skończyła dwa lata. Małe przyjęcie w rodzinnym gronie. Jej ojciec, mój były mąż, choćby nie raczył przypomnieć sobie o tym dniu. Ani telefonu, ani wiadomości, absolutnie nic. Za to jego matka, była teściowa, zadzwoniła wcześniej. Powiedziała, iż chciałaby przyjść, żeby pogratulować małej. Pomyślałam: co w tym złego? Przyszła, przyniosła prezent — mięciutką zabawkę, trochę słodyczy i kopertę z pieniędzmi. Poszłyśmy do parku, pospacerowałyśmy. A potem wróciłyśmy do domu… i wtedy zaczął się prawdziwy koszmar — opowiada z rozpaczą 30-letnia Magdalena.

— Co się stało?

— Moja mama, zobaczywszy mnie z Wandą Janową, dosłownie wpadła w szał. Zaczęła krzyczeć, iż okryłam rodzinę hańbą, iż nie mam ani wstydu, ani honoru. Jak mogłam pozwolić byłej teściowej przytulać dziecko? Mówiła, iż powinnam rzucić jej ten „żałosny podarunek” w twarz i wyrzucić za drzwi.

— Naprawdę przyczepiła się do prezentu?

— Tak! Stwierdziła, iż zabawka jest tandetna, czekoladki niezdrowe, a pieniędzy mogłaby dać więcej. Bredziła tak całą noc! Oskarżała mnie, iż rzuciłam się byłej teściowej na szyję. Że niby to „zła babcia”, a ja ją prawie do domu wpuściłam. Jakbym zapomniała, jak ta kobieta kiedyś wyrzuciła mnie na bruk bez grosza przy duszy.

Magdalena rozwiodła się rok temu. Mąż okazał się niegotowy do prawdziwego rodzinnego życia. Gdy zaczęły się trudności — nieprzespane noce, płacz dziecka, brak pieniędzy — po prostu się poddał. Uznał, iż łatwiej, taniej i spokojniej będzie żyć bez żony i córki. W milczeniu spakował rzeczy i wyszedł. Mieszkanie było zapisane na jego matkę, i Magdalenę po prostu wyrzucono.

— W tamtej chwili choćby nie zrozumiałam, co się dzieje. Jakby ktoś zgasił światło. Gdzie iść, co robić? Byłam w szoku.

Rozwodem zajmował się adwokat teściowej. Choć nie było co dzielić — mieszkanie i samochód były na rodziców męża, a on sam oficjalnie nic nie miał. choćby alimenty płaci symboliczne. Magda nie miała siły walczyć w sądzie. Była zbyt zmęczona i złamana.

— Prosiłam tylko o jedno — żeby pozwolili mi zostać w tym mieszkaniu do końca urlopu macierzyńskiego. Nie chciałam wracać do mamy: to trudna kobieta, o ciężkim charakterze. Ale Wanda Janowa odmówiła. Powiedziała, iż nie jestem pierwszą ani ostatnią synową. To niby nie hotel.

Ale przed wyjściem pomogła z przeprowadzką: wynajęła tragarzy, zapakowała rzeczy, choćby zawiozła je do mamy Magdy. Pozwoliła zabrać wszystko, co potrzebne, ale ona wzięła tylko swoje. Nie chciała, by ktokolwiek miał jej to potem za złe.

Od ośmiu miesięcy mieszka z córeczką w maleńkiej kawalerce razem z matką. Z alimentów ledwo starcza na pieluchy. Ani ojciec, ani jego rodzina nie interesują się dzieckiem. Nikt nie dzwoni, nie pisze. Tylko Wanda Janowa, była teściowa, czasem pyta o dziewczynkę.

— Nie chciałam kłótni. Dlatego zgodziłam się spotkać z nią na neutralnym gruncie — w parku — wzdycha Magdalena. — Wiedziałam, iż mama będzie przeciw, ale miałam nadzieję, iż zrozumie. Na próżno.

— Nie tylko się obraziła. O mało mnie nie wyrzuciła z domu. Nazwała mnie zdrajczynią. Powiedziała, iż jeżeli taka jestem wyrozumiała, to niech idę mieszkać do byłej teściowej. Że niby nie potrafię wychować córki, bo sama nie mam godności i charakteru. A oni, mówi, pastwili się nade mną, a ja jeszcze otwieram drzwi przed ich babcią.

— Magdalena, ale Wanda Janowa nie musiała dzwonić. Zrobiła krok w twoją stronę, prawda?

— Też tak myślę. Ale mama jest nieugięta. Dla niej świat jest czarno-biały. jeżeli to wrogowie, to żadnych spotkań. Żadnych prezentów. Żadnych spacerów. A dla mnie ważne było, by córka miała kontakt z tymi, którzy ją kochają, choćby jeżeli to druga strona.

Teraz Magda boi się powtórki sceny. Babcia, która kiedyś pomogła, teraz stała się najgorszym wrogiem. Matka żąda całkowitego zerwania z przeszłością. A ona miota się między tym, co słuszne, a tym, co konieczne.

— Co mam robić? Czy pozbawić dziecko drugiej babci to adekwatna decyzja? Ale kłócić się z mamą — to też nie wyjście. Jestem sama, z małą, bez wsparcia. Boję się. Ale mam już dość życia między młotem a kowadłem. Chcę tylko, by moja córka rosła w spokoju, a nie w wiecznych wojnach dorosłych kobiet.

Idź do oryginalnego materiału