„Jak mogłaś pozwolić byłej teściowej zobaczyć wnuczkę?”: nie masz za grosz dumy

twojacena.pl 1 dzień temu

„Jak mogłaś pozwolić swojej byłej teściowej zobaczyć wnuczkę? Nie masz w sobie ani odrobiny dumy!”

— W zeszłym tygodniu moja córeczka skończyła dwa lata. Małe przyjęcie w wąskim gronie. Jej ojciec, mój były mąż, choćby nie pamiętał o urodzinach. Ani telefonu, ani wiadomości, nic. Ale jego matka, była teściowa, zadzwoniła wcześniej. Powiedziała, iż chciałaby przyjść i pogratulować malutkiej. Pomyślałam: co w tym złego? Przyszła, przyniosła prezent — pluszaka, trochę słodyczy i kopertę z pieniędzmi. Poszłyśmy do parku, pospacerowałyśmy. Potem wróciłyśmy do domu… i wtedy zaczęła się prawdziwa tragedia — z rozpaczą opowiada 30-letnia Kinga.

— Co się stało?

— Moja mama, zobaczywszy mnie z Krystyną Janowicz, dosłownie wpadła w szał. Zaczęła krzyczeć, iż okryłam rodzinę hańbą, iż nie mam wstydu ani honoru. Jak mogłam pozwolić byłej teściowej przyjść i przytulać dziecko? Mówiła, iż powinnam rzucić jej ten „żałosny prezent” w twarz i wyrzucić za drzwi.

— Naprawdę przyczepiła się do prezentu?

— Tak! Stwierdziła, iż maskotka jest tandetna, czekoladki niezdrowe, a pieniędzy mogłaby dać więcej. Mruczała pod nosem całą noc! Oskarżała mnie, iż rzuciłam się byłej teściowej na szyję. Że niby to „zła babcia”, a ja ją prawie wpuściłam do domu. Jakbym zapomniała, jak ta kobieta kiedyś wyrzuciła mnie za drzwi bez grosza przy duszy.

Kinga rozwiodła się rok temu. Mąż okazał się niegotowy na prawdziwą rodzinę. Gdy pojawiły się trudności — nieprzespane noce, dziecięce łzy, brak pieniędzy — po prostu się poddał. Uznał, iż łatwiej, taniej i spokojniej żyć bez żony i dziecka. Cicho spakował rzeczy i wyszedł. Mieszkanie było zapisane na jego matkę, i Kingę po prostu wyrzucono.

— Wtedy choćby nie zrozumiałam, co się dzieje. Jakby ktoś zgasił światło. Gdzie iść, co robić? Byłam w szoku.

Rozwodem zajmował się adwokat teściowej. Chociaż nie było co dzielić — mieszkanie i samochód należały do rodziców męża, a on sam oficjalnie niczego nie posiadał. choćby alimenty płaci symboliczne. Kinga nie miała siły walczyć w sądzie. Była zbyt zmęczona i złamana.

— Prosiłam tylko o jedno — żeby pozwolili mi zostać w tym mieszkaniu do końca urlopu macierzyńskiego. Nie chciałam wracać do mamy: to kobieta trudna, o ciężkim charakterze. Ale Krystyna Janowicz odmówiła. Powiedziała, iż nie jestem pierwszą ani ostatnią synową. To niby nie hotel.

Ale przed wyjazdem pomogła z organizacją przeprowadzki: wynajęła firę, spakowała rzeczy, choćby przewiozła je do mamy Kingi. Pozwoliła zabrać, co potrzebne, ale Kinga wzięła tylko swoje. Nie chciała, żeby ktoś potem miał pretensje.

Od ośmiu miesięcy mieszka z córeczką w malutkim mieszkaniu razem z matką. Alimentów ledwo starcza na pieluchy. Ani ojciec, ani jego rodzina nie interesują się dzieckiem. Nikt nie dzwoni, nie pisze. Tylko Krystyna Janowicz, była teściowa, czasem pyta o dziewczynkę.

— Nie chciałam kłótni. Dlatego zgodziłam się spotkać z nią na neutralnym terenie — w parku — wzdycha Kinga. — Wiedziałam, iż mama będzie przeciwna, ale miałam nadzieję, iż zrozumie. Na próżno.

— Nie tylko się obraziła. Prawie mnie wyrzuciła z domu. Powiedziała, iż jestem zdrajczynią. Że jeżeli taka jestem wyrozumiała, to niech idę mieszkać do byłej teściowej. Nie potrafię wychować córki, bo sama nie mam charakteru. A oni, niby, pastwili się nade mną, a ja jeszcze drogę otwieram ich babci.

— Kinga, ale Krystyna Janowicz nie musiała dzwonić. Zrobiła krok w twoją stronę, prawda?

— Ja też tak myślę. Ale mama jest nieugięta. Dla niej świat jest czarno-biały. jeżeli to wrogowie, to żadnych spotkań. Żadnych prezentów. Żadnych spacerów. A dla mnie ważne było, żeby córka miała kontakt z tymi, którzy ją kochają, choćby jeżeli to druga strona.

Teraz Kinga boi się powtórki tej sceny. Babcia, która kiedyś pomagała, teraz stała się wrogiem numer jeden. Matka żąda całkowitego zerwania z przeszłością. A Kinga miota się między tym, co słuszne, a tym, co konieczne.

— Co mam robić? Odciąć dziecko od drugiej babci — to adekwatne? Ale kłócić się z mamą — też nie wyjście. Jestem sama, z malutką, bez wsparcia. Boję się. Ale zmęczyło mnie życie między młotem a kowadłem. Chcę tylko, żeby moja córka dorastała w spokoju, a nie w wiecznych wojnach dorosłych kobiet.

Idź do oryginalnego materiału