Lidia i jej mąż długo czekali na swoje pierwsze dziecko. Przez dziewięć miesięcy mąż otaczał ją opieką, odprowadzał i przywoził z uczelni, zwłaszcza gdy na dworze było ślisko. Niestety, tuż przed porodem został wysłany w delegację. Mógł odmówić, bo i tak planował zrezygnować z pracy, gdy tylko dziecku przyjdzie na świat. Nie chciał, by Lidia została sama z niemowlęciem.
Skurcze zaczęły się, ledwie jej mąż, Krzysztof, zdążył wyjechać. Ból był nie do zniesienia, a tu jeszcze brakowało jego wsparcia. Nie tak wyobrażała sobie chwilę, w której ich pierworodne przyjdzie na świat.
Dziewczynka urodziła się zdrowa, ale Lidia nie miała ochoty dzwonić do męża. Niech się dowie od innych.
Rozejrzała się po sali. Naprzeciw leżała czterdziestolatka, Natalia. Przy sąsiednim łóżku młoda dziewczyna, Albina, gadała przez telefon. Pod drzwiami kobieta odwrócona do ściany cicho płakała.
Po trudach porodu Lidia opadła na niebieską poduszkę z szpitalnym stemplem i zapadła w głęboki sen, jakby reszta świata przestała istnieć.
Będzie pani karmić piersią? usłyszała przez sen i uśmiechnęła się.
Ale pielęgniarka stała przy płaczącej kobiecie.
No co, weź ją choć na ręce. Spójrz, jaka śliczna. Kobieta zamarła, nie odwracając się.
Rozkładać nogi potraficie, a odpowiedzialności wziąć nie chcecie. Lepiej było oddać do adopcji burknęła pielęgniarka i wyszła.
Pierwsza odezwała się Natalia, nie kryjąc emocji:
Myślisz, iż ja chciałam to dziecko? Mam czterdzieści trzy lata, syn jest żonaty. Zaraz wnuki będę miała, a tu co? Ale co zrobić? Dziecko niewinne. Jak nie chciałaś, to po co donosiłaś? Teraz ma się tułać po domach dziecka? Pomyślałaś, jak jej będzie, gdy od pierwszej chwili zostanie zdradzona?
Anna rozpłakała się jeszcze głośniej.
Po co szlochasz? To ci pomoże? nie ustępowała Natalia. Weź dziecko, nakarm i nie bądź głupia.
Może ją z gwałtu? wtrąciła Albina, odkładając telefon. Albo dziecko od kogoś bliskiego ojczyma?
Lidia słuchała, czując winę, jakby to przez nią Anna tak cierpiała. A przecież ona sama jest szczęśliwa mąż ją kocha, rodzice wspierają. A tu jest ktoś, komu nikt nie jest potrzebny. choćby ta mała istota, która przed chwilą przyszła na świat.
Wyrośnie, pełna goryczy. Bo rodzice piją. Albo bo facet, który obiecywał małżeństwo, uciekł, gdy tylko dowiedział się o ciąży.
Żadnych baloników, kwiatów, radości. Tylko samotność.
Zrobiło się jej wstyd i żal tych obcych, a wczoraj jeszcze nieznanych kobiet. Zapytała:
Gdybyś miała gdzie iść, wzięłabyś dziecko?
Anna spojrzała na nią jak na wariatkę:
Oczywiście, ale tak się nie stanie. Wzięła to za szyderstwo i znów odwróciła się do ściany.
Dwie godziny później Lidia oznajmiła uroczeście:
Będziesz mieszkać w akademiku. Moja mama jest kierowniczką. Znajdzie ci pracę sprzątanie korytarzy, a dostaniesz pokój.
O, ja mam nowy kocyk na wypis! odezwała się Albina. Zadzwonię do męża. Mamy dwa, po co nam tyle?
A ja przyniosę ubranka dodała Natalia. Po mojej córce zostały. Nie nowe, ale czyste i zadbane. Synowi niepotrzebne, a wnukom i tak kupują nowe.
Nazajutrz kobiety z innych sal zaczęły przynosić rzeczy wózek, kołyskę, kocyki.
A ja kupię mleko modyfikowane zaoferowała się młoda pacjentka z sąsiedniej sali. W razie gdyby pokarmu zabrakło.
Anna wybuchnęła płaczem, ale tym razem ze szczęścia.
Oddam, zarobię mamrotała. A inne matki klepały ją po ramieniu:
Oddasz komuś, kto będzie potrzebował.
Wieczorem, zasypiając, Lidia myślała, jak dobrze się wszystko ułożyło. Anna sobie poradzi. Spotka jeszcze dobrego człowieka.
A jej córeczka będzie miała wszystko, co najważniejsze mamę przy sobie.
Czasem wystarczy odrobina ludzkiej życzliwości, by los odmienił się na lepsze.







