– Jak nogi rozkładać, to potraficie. Ale jak o dziecko zadbać, to lepiej zrezygnować z macierzyństwa

newskey24.com 4 dni temu

Jak nogi rozstawiać, to umiecie. A jak odpowiedzialność wziąć na siebie, to lepiej zrezygnujcie z dziecka.

Dziecko Lidii i jej męża było pierwsze i długo wyczekiwane. Mąż przez dziewięć miesięcy otaczał ją opieką, odprowadzał i przyprowadzał z uczelni.

Zwłaszcza w czasie gołoledzi zabraniał jej wychodzić z domu. A tuż przed porodem wysłano go w delegację. Mógł odmówić. I tak planował odejść z pracy, gdy tylko dziecko przyjdzie na świat. Bo nie ma sensu jeździć na zmiany, skoro Lidia zostanie sama z dzieckiem.

Skurcze zaczęły się, ledwo Marek zdążył wyjechać. Nie dość, iż ból nie do zniesienia, to jeszcze nie ma przy niej męża. Zupełnie nie tak wyobrażała sobie przyjście na świat ich pierworodnego.

Dziecko urodziło się zdrowe, ale Lidia nie miała ochoty dzwonić do męża z tą wiadomością. Niech się dowie od obcych, skoro wyjechał.

Lidia rozejrzała się po sali. Naprzeciwko leżała czterdziestokilkuletnia kobieta. Obok młoda dziewczyna gadała przez telefon. A przy drzwiach jakaś kobieta płakała, odwrócona twarzą do ściany.

Po niewyobrażalnym wysiłku, który przed chwilą przeszła na sali porodowej, padła na niebieską poduszkę z trójkątnym stemplem i zapadła w głęboki sen. Jakby nic wokół nie istniało.

Dziecko będziemy karmić? Lidia usłyszała przez sen. Uradowana odwróciła głowę.

Pielęgniarka stała przy kobiecie, która płakała, odwrócona do ściany.

No co, milczysz? Weź je choć na ręce. Zobacz, jaka śliczna. Kobieta zastygła, ale się nie odwróciła.

Jak nogi rozstawiać, to umiecie. A jak odpowiedzialność wziąć na siebie, to lepiej zrezygnujcie z dziecka. Pielęgniarka, jeszcze chwilę postałszy, wyszła.

Pierwsza odezwała się kobieta po czterdziestce. Natalia nie kryła emocji:

Myślisz, iż ja chciałam to dziecko? Mam już czterdzieści trzy lata, syn jest żonaty. niedługo będę miała wnuczkę, a tu coś takiego No i co teraz? Dziecko nie jest winne. jeżeli nie chciałaś, to po co czekałaś? Teraz biedactwo będzie się tułać po domach dziecka? Pomyślałaś, jak jej będzie żyć, skoro od razu po urodzeniu ją zdradzono?

Ania rozpłakała się jeszcze mocniej. Teraz już nie ukrywała łez, szlochała głośno, jakby coś w niej pękło.

Po co te łzy? Komu to pomoże? Natalia nie ustępowała. Bierz dziecko, karm i nie bądź głupia.

Może ją zgwałcili? wtrąciła Albina, odkładając wreszcie telefon. Albo dziecko od kogoś bliskiego no wiesz, od ojczyma?

Lidia słuchała opowieści Ani i czuła się, jakby to ona była winna tej sytuacji. A przecież sama jest szczęśliwa, mąż prowadzi ją za rączkę, rodzice kochają. A i tak zawsze znajdzie powód do złego nastroju.

A tu jest człowiek, który nikomu nie jest potrzebny. I ten, który dopiero co przyszedł na świat. Ktoś, kto jeszcze niczego złego nie zrobił, a już jest niechciany.

Dziewczynka wyrośnie, pełna goryczy. Bo jej matka ma pijących rodziców. Albo dlatego, iż zdradził ją mężczyzna, któremu uwierzyła, który obiecał ją poślubić. Ten, który miał ją chronić, porzucił je, gdy tylko dowiedział się o dziecku.

Ani baloników z okazji narodzin, ani kwiatów dla matki. Matka sama nie ma dokąd pójść, a z dzieckiem już w ogóle.

Zrobiło się Lidii wstyd i żal tych nieszczęśniczek, więc zapytała:

A jeżeli będziesz miała gdzie iść, to zabierzesz dziecko?

Ania spojrzała na nią jak na wariatkę:

Oczywiście, ale tak się nigdy nie stanie. Potraktowała te słowa jako kpinę, znów odwróciła się do ściany i już nic nie powiedziała.

A po kilku godzinach Lidia uroczyście oznajmiła:

Będziesz mieszkać z dzieckiem w akademiku. Moja mama jest komendantką. Będziesz tam myć podłogi, a oni przydzielą wam pokój.

O! A ja mam nowy kocyk na wypis! Albina oderwała się od telefonu. Zaraz zadzwonię do męża. Mamy dwa, po co nam tyle?

A ja przyniosę ubranka powiedziała Natalia. Zostały po mojej córce, nie są nowe, ale w dobrym stanie. Wyprałam i wyprasowałam. Nam się nie przydadzą, mam syna. A wnukom kupią nowe.

Następnego dnia kobiety z innych sal zaczęły przychodzić, przynosić rzeczy. Ktoś przywiózł wózek, ktoś łóżeczko, kołderkę.

Ojej, a ja nic nie mam powiedziała młoda kobieta z innej sali. Mogę kupić mleko modyfikowane. W razie gdyby zabrakło pokarmu.

Ania rozpłakała się na głos, teraz już nie z bezsilności, ale z radości, która na nią spadła.

Oddam, zarobię mamrotała. A mamusie klepały ją po ramieniu i mówiły:

Oddasz komuś, kto będzie potrzebował.

Późnym wieczorem, zasypiając, Lidia myślała, jak dobrze się wszystko ułożyło. Ani będzie dobrze. Jeszcze spotka porządnego człowieka.

I jej córeczce też będzie dobrze. Będzie teraz żyć z mamą. A czego więcej potrzeba?

Idź do oryginalnego materiału