Jak nogi rozkładać, to potraficie. Ale jak odpowiedzialność wziąć na siebie, to lepiej zrezygnować z dziecka

twojacena.pl 4 dni temu

**Dziennik osobisty**

Dzisiaj był ciężki dzień. Słyszałam, jak pielęgniarka mówiła do kobiety przy drzwiach: Jak nogi rozkładać, to każdy potrafi. Ale jeżeli nie potrafisz wziąć odpowiedzialności, to lepiej zrezygnuj z dziecka.

Lidia i jej mąż od dawna marzyli o dziecku. Przez dziewięć miesięcy mąż ją otaczał opieką, odprowadzał i przyprowadzał z uczelni. Szczególnie w czasie gołoledzi zabraniał jej wychodzić z domu. A tuż przed porodem wysłali go w delegację. Mógł odmówić. I tak planował odejść z pracy, gdy tylko urodzi się ich córeczka. Nie w porządku jest zostawiać żonę samą z dzieckiem, gdy samemu jeździ się po różnych budowach.

Skurcze zaczęły się, ledwo Wojtek zdążył wyjechać. Nie dość, iż ból był nie do zniesienia, to jeszcze nie było go przy niej. To nie tak wyobrażała sobie przyjście na świat ich pierworodnej.

Dziewczynka urodziła się zdrowa, ale Lidii nie chciało się choćby dzwonić do męża. Niech się dowie od obcych ludzi.

Rozejrzała się po sali. Naprzeciwko leżała czterdziestoletnia kobieta. Obok młoda dziewczyna rozmawiała przez telefon. A przy drzwiach jakaś kobieta płakała, odwrócona twarzą do ściany.

Po tym, co przeszła na sali porodowej, padła na niebieską poduszkę z trójkątnym stemplem i zapadła w sen. Jakby wszystko dookoła przestało istnieć.

Będziemy karmić dziecko? usłyszała przez mgłę. Z euforią się odwróciła.

Pielęgniarka stała przy kobiecie, która płakała, odwrócona do ściany.

Co milczysz? Weź ją choć na ręce. Spójrz, jaka śliczna. Kobieta zastygła, ale się nie odwróciła.

Jak nogi rozkładać, to każdy potrafi. Ale do odpowiedzialności już nie? Pielęgniarka jeszcze chwilę postała i wyszła.

Pierwsza odezwała się starsza kobieta. Natalia nie kryła emocji:

Myślisz, iż ja tego dziecka chciałam? Mam już czterdzieści trzy lata, syn jest żonaty. niedługo będę miała wnuczkę, a tu coś takiego Co mam teraz zrobić? Dziecko nie jest winne. jeżeli nie chciałaś, to po co czekałaś aż do końca? Teraz będzie się tułać po domach dziecka? Pomyślałaś, jak jej będzie żyć, skoro od razu po urodzeniu została zdradzona?

Anna rozpłakała się jeszcze mocniej. Już nie kryła łez. Szlochała głośno, jakby coś w niej pękło.

Po co te łzy? Komu to pomoże? nie ustępowała Natalia. Weź dziecko, nakarm je i nie bądź głupia.

Może ją zgwałcili? wtrąciła Albina, odkładając telefon. Albo dziecko jest od kogoś bliskiego ojczyma?

Lidia słuchała tej historii i czuła winę, jakby to od niej zależało, iż tak się potoczyło. A przecież sama miała szczęście mąż prowadził ją za rękę, rodzice ją kochali. A mimo to zawsze znajdowała powód do złego humoru.

A tu była kobieta, która nikomu nie była potrzebna. I ta mała istota, która dopiero przyszła na świat. Ktoś, kto jeszcze niczego nie zawinił, a już jest nikomu niepotrzebny.

Dziewczynka wyrośnie, pełna goryczy. Bo jej matka miała rodziców alkoholików. Albo dlatego, iż zdradził ją mężczyzna, któremu uwierzyła, który obiecał małżeństwo. Ten, który miał ją chronić, porzucił ją, gdy tylko dowiedział się o dziecku.

Nie będzie baloników na powitanie dziecka, ani kwiatów dla matki. Ona sama nie ma dokąd pójść, a z dzieckiem już w ogóle.

Zrobiło się jej wstyd i żal tych nieszczęśliwych, obcych jeszcze niedawno kobiet, iż zapytała:

A jeżeli będziesz miała gdzie iść, zabierzesz dziecko?

Anna spojrzała na nią jak na wariatkę:

Oczywiście, ale tak się nigdy nie stanie. Potraktowała te słowa jak kpinę, znów odwróciła się do ściany i już nic nie powiedziała.

A po kilku godzinach Lidia uroczyście oznajmiła:

Będziecie mieszkać w akademiku. Moja mama jest komendantką. Będziesz tam myła podłogi, a dadzą wam pokój.

O! Albina oderwała się od telefonu. Mam nowy kocyk na wypis. Zaraz zadzwonię do męża. Mamy dwa, po co nam tyle?

A ja przyniosę ubranka dodała Natalia. Zostały po mojej córce. Nie są nowe, ale w dobrym stanie. Wyprałam i wyprasowałam. Nam już nie są potrzebne, mamy syna. Wnukom i tak kupią wszystko nowe.

Następnego dnia kobiety z innych sal zaczęły przynosić rzeczy. Jedna przywiozła wózek, inna łóżeczko, jeszcze inna kołderkę.

A ja nie mam nic powiedziała młoda kobieta z innej sali. Mogę kupić mleko modyfikowane. W razie gdyby zabrakło.

Anna wybuchnęła płaczem, ale teraz nie z rozpaczy, ale ze szczęścia, które nagle na nią spadło.

Oddam, zarobię mamrotała. A inne matki klepały ją po ramieniu i mówiły: Oddasz komuś, kto będzie potrzebował.

Późnym wieczorem, zasypiając, Lidia myślała, jak dobrze się wszystko ułoży. Annie będzie dobrze. Jeszcze spotka porządnego człowieka.

A jej córeczka też będzie miała wszystko, czego potrzeba. Będzie żyć z mamą. Co więcej trzeba?

Idź do oryginalnego materiału