Jak zaakceptować, iż nasze dzieci nas już nie potrzebują, i zacząć żyć dla siebie w wieku 65 lat?

newskey24.com 8 godzin temu

W wieku 65 lat zrozumieliśmy, iż nasze dzieci już nas nie potrzebują. Jak to zaakceptować i zacząć żyć dla siebie?

W małym domku na obrzeżach Wrocławia, gdzie każdy kąt kryje wspomnienia burzliwej młodości, 65-letnia Jolanta siedziała nad stygnącą herbatą, wpatrując się w pustkę. Po raz pierwszy w życiu jej serce ścisnęła gorzka prawda: troje dzieci, którym z mężem poświęcili wszystko — czas, siły, oszczędności — odeszło, by żyć własnym życiem, zostawiając rodziców w samotności. Syn choćby nie odbiera telefonu, gdy dzwoni. Czasem w głowie słyszy przerażające pytanie: czy którykolwiek z nich poda im szklankę wody, gdy starość całkiem weźmie górę?

Jolanta wyszła za mąż w wieku 25 lat. Jej mąż, Wojciech, był szkolnym przyjacielem, który latami starał się o jej względy. Poszedł na tę samą uczelnię, żeby być blisko niej. Rok po skromnym weselu Jolanta zaszła w ciążę. Ich pierwsza córka, Weronika, urodziła się, gdy życie jeszcze nie było gotowe na takie zmiany. Wojciech rzucił studia, by pracować, a Jolanta wzięła urlop dziekański.

To były ciężkie lata. Wojciech przepadał w pracy, czasem całymi dniami, a Jolanta uczyła się macierzyństwa, jednocześnie próbując ukończyć studia. Dwa lata później znów zaszła w ciążę. Musiała przejść na zaoczne, a Wojciech zaczął pracować jeszcze więcej, by utrzymać rodzinę.

Mimo trudności wychowali dwoje dzieci: starszą Weronikę i młodszego syna Kacpra. Gdy Weronika poszła do szkoły, Jolanta w końcu znalazła pracę w zawodzie. Życie zaczęło się układać: Wojciech dostał stabilną posadę z dobrym wynagrodzeniem, urządzili niewielkie mieszkanie. ale ledwo odetchnęli, gdy Jolanta odkryła, iż spodziewa się trzeciego dziecka.

Narodziny najmłodszej córki, Zosi, stały się nowym wyzwaniem. Wojciech brał każdą dodatkową pracę, by zapewnić byt rodzinie, a Jolanta poświęciła się maluchowi. Do dziś nie wie, jak dali radę, ale stopniowo życie się unormowało. Gdy Zosia poszła do pierwszej klasy, Jolanta poczuła ulgę, jakby kamień spadł jej z serca.

Ale kłopoty nie skończyły się. Weronika, ledwo zaczęła studia, oznajmiła, iż wychodzi za mąż. Jolanta i Wojciech nie odradzali — sami pobrali się młodzi. Organizacja wesela i pomoc w kupnie mieszkania dla młodej pary wyczerpały ich i opróżniły konta.

Kacper też zapragnął własnego lokum. Rodzice nie mogli mu odmówić, więc zaciągnęli kolejny kredyt i kupili mu mieszkanie. Na szczęście Kacper gwałtownie znalazł pracę w dużej firmie, co nieco uspokoiło Jolantę.

Gdy Zosia kończyła liceum, wyznała, iż marzy o studiach za granicą. Był to trudny czas: pieniędzy ledwo starczało, ale Jolanta i Wojciech zebrali, co mogli, i wysłali córkę na naukę do Europy. Zosia wyjechała, a ich dom opustoszał.

Z biegiem lat dzieci coraz rzadziej pojawiały się u rodziców. Weronika, choć mieszkała we Wrocławiu, wpadała tylko czasem, tłumacząc się zajęciami. Kacper sprzedał swoje mieszkanie, kupił nowe w Warszawie i przyjeżdżał raz na rok, jeżeli nie rzadziej. Zosia, po ukończeniu studiów, została za granicą, budując karierę.

Jolanta i Wojciech dali dzieciom wszystko: młodość, czas, pieniądze, marzenia. W zamian otrzymali pustkę. Nie oczekują pomocy finansowej ani opieki. Pragną tylko jednego — by zadzwoniły, przyjechały, powiedziały dobre słowo. ale wydaje się, iż to już przeszłość.

Teraz Jolanta siedzi przy oknie, patrząc na zaśnieżone podwórko, i zastanawia się: może nadszedł czas, by przestać czekać? Może w wieku 65 lat ona i Wojciech zasługują na szczęście, o którym zawsze myśleli na końcu?

Lecz jak odpuścić ten ból? Jak zaakceptować, iż dzieci, dla których poświęcili wszystko, odeszły bez spojrzenia wstecz? Jolanta wspomina, jak kiedyś marzyła o podróżach, czyt**Wojciech delikatnie uśmiecha się i mówi: „Zacznijmy od jutra, kupimy bilety nad morze – przecież zawsze mówiłaś, iż Bałtyk jest piękny jesienią.”**

Idź do oryginalnego materiału