– Jaka to matka w wieku czterdziestu jeden lat! – krzyczał na Nastię mąż. – W twoim wieku to już babciami się zostaje. Nasto, nie rób głupstw. Książki dla dzieci

polregion.pl 3 dni temu

„Co za dziecko w wieku czterdziestu jeden lat!” krzyczał na Ewę mąż. „W twoim wieku inne kobiety już są babciami! Ewuniu, nie rób głupstw. Wiem, iż masz nas w nosie. Ale czy pomyślałaś o tym dziecku? Nie chcę tańczyć na jej weselu z kroplówką pod pachą! A co, jeżeli coś nam się stanie, gdy będzie mała? Decyduj się, bo inaczej się rozwiodę!”

Ewa z mężem żyli już razem dwadzieścia lat. Wyszła za Marka, gdy była jeszcze młodziutką studentką. Przez te wszystkie lata myślała, iż mąż to jej opoka, najbliższa osoba. Nigdy by nie pomyślała, iż Marek stanie przeciwko niej.

Ostatnio w rodzinie wybuchł poważny skandal wszystko przez niespodziewaną, późną ciążę. Marek był stanowczo przeciwny:

„Ewka, oszalałaś? Na starość postanowiłaś zostać matką? Mamy trzech wspaniałych synów Kuba już studiuje, a Bartek i Kacper kończą ósmą klasę. To ci mało? A co dzieci o nas pomyślą? Że rodzice postradali zmysły?”

„Marku, zawsze marzyłam o córeczce” upierała się Ewa. „Skoro Bóg dał nam dziecko, dlaczego ma się nie urodzić?”

„A jeżeli znowu będzie chłopiec, to co, urodzimy piątego?” warknął Marek.

„Jestem pewna, iż to dziewczynka.”

Synowie też nie poparli Ewy. Gdy dowiedzieli się o ciąży, bliźniacy Bartek i Kacper oświadczyli, iż nie zamierzają dzielić pokoju z nikim więcej. Najstarszy, Kuba, też wyraził swoje zdanie:

„Mamo, sama się nie boisz? A co, jeżeli coś ci się stanie?”

„Wszystko będzie dobrze” uspokoiła go Ewa. „Nie jestem jeszcze taka stara!”

Prawda była taka, iż podobna sytuacja już się zdarzyła. Gdy Ewa była w drugiej ciąży, Marek też nie był zachwycony.

Kuba miał wtedy trzy i pół roku, pieniędzy brakowało, a oni mieszkali z rodzicami Marka. Ewa często kłóciła się z teściową. Ale gdy lekarze powiedzieli, iż będą bliźniaki, wszystko się zmieniło. Teściowa dała Markowi pieniądze na wkład własny do mieszkania, on zaś stał się bardziej troskliwy. Bartek i Kacper, ku zdziwieniu wszystkich, okazali się spokojnymi niemowlętami, a Ewa choćby się wysypiała. Kuba cieszył się, iż będzie miał z kim się bawić, więc często zajmował się braćmi, dając matce chwilę wytchnienia.

Tym razem Ewa też liczyła, iż jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się samo ułoży. Ale już w trzecim tygodniu zaczęły się problemy mdłości dopadały ją choćby w pracy.

Ewa od ponad dziesięciu lat pracowała jako manikiurzystka, więc przywykła do zapachów lakierów i olejków. Teraz jednak widok kolorowych buteleczek przyprawiał ją o mdłości. Tabletki nie pomagały, stan się nie poprawiał, więc musiała zrezygnować z pracy.

Leżała jak kłoda, nie mając siły choćby umyć naczyń, a o sprzątaniu nie było mowy. Żywność dla rodziny też trzeba było kupować, co wcale nie cieszyło Marka i chłopców.

Po „zwolnieniu” Ewy pieniędzy w domu było znacznie mniej. Marek, pracując jako ratownik medyczny, zaczął brać podwójne dyżury. Kuba przeniósł się na zaoczne i dorabiał w sklepie elektronicznym.

Każdego dnia Ewa widziała w oczach rodziny dezaprobatę. choćby jej rodzice nie poparli jej, mówiąc, iż w jej wieku rodzenie dziecka jest ryzykowne.

Sąsiadki szeptały za jej plecami, gdy wychodziła do sklepu. Ewa czuła się coraz mniej pewnie.

Gdy nadszedł drugi trymestr, poszła na kolejne badanie. Lekarz wpatrywał się w monitor z poważną miną, wypowiadając jakieś parametry pielęgniarce. Ewa leżała nieruchomo, bojąc się choćby oddychać.

W końcu nie wytrzymała:

„Doktorze, czy to chłopiec, czy dziewczynka?”

„Płód żeński. Ale jest pewien problem.”

„Jaki?” przestraszyła się.

„Niech się pani nie martwi, ale muszę powiedzieć. Dziecko ma wadę cewy nerwowej to poważna patologia. W 23. tygodniu cewa powinna być zamknięta, a u córeczki pani jest otwarta. Dziecko może być niepełnosprawne.”

Ewa rozpłakała się:

„Nie da się pomóc? Może są jakieś leki?”

Lekarz odwrócił wzrok i milczał.

Ewa wyszła z gabinetu, idąc korytarzem jak we mgle. Czas jakby się zatrzymał. Wróciła do domu, ale nie miała siły wysiąść z samochodu. Rozpłakała się na dobre.

Gdy się uspokoiła, weszła do mieszkania. Marek był w domu, podgrzewał kolację w mikrofalówce i oglądał wiadomości.

„To dobry moment na rozmowę” pomyślała.

„Dziś byłam na USG” zaczęła. „Lekarz powiedział, iż to dziewczynka. Ale… są problemy.”

„Jakie?” zmarszczył brwi Marek.

„Wada cewy nerwowej.”

„I co powiedział doktor Kowalski?”

„Nic… Ale lekarz zasugerował aborcję. Nie zgodziłam się i nie wzięłam skierowania. Nie mogłabym tego zrobić! To przecież moja córka!”

„Zwariowałaś?! Wiesz, co to znaczy? Dziecko może być niepełnosprawne, jeżeli w ogóle przeżyje! Jutro idziemy do lekarza razem, sam wezmę skierowanie!”

„Nigdzie nie pójdę, Marek. Nie namawiaj mnie…”

„W takim razie nie licz na mnie! Nie będę patrzył, jak ty i to dziecko cierpicie!”

Marek zerwał się od stołu i poszedł do sypialni. Wyciągnął dużą torbę i zaczął pakować swoje rzeczy.

„Marku, co robisz?” zalała się łzami Ewa. „Zostawiasz mnie? Uciekasz od problemów? To przecież twoja córka też! Jak możesz być tak obojętny?”

„Nie zamierzam tego znosić! Zgodziłem się, gdy postanowiłaś zatrzymać dziecko, myśląc, iż wszystko będzie dobrze. Ale teraz nie będę pobłażał twoim fanaberiom! Pomyślałaś o naszych starszych dzieciach? Widziałaś kiedykolwiek takie chore dzieci? Moja mama urodziła po mnie syna z wrodzoną wadą. Brat przeżył tylko pół roku. Do dziś pamiętam ten koszmar. Mama nigdy więcej nie chciała dzieci. Więc ja też na to nie pójdę! I zabiorę chłopaków!”

Wziął torbę, narzucił kurtkę i wyszedł. Ewa nie miała siły go zatrzymać.

Gdy Marek stanął w progu mieszkania swojej matki, Teresa zdębiała.

„Co się stało? Pokłóciliście się z Ewą?”

„Pokłóciliśmy… Biorę rozwód! Ewa chce

Idź do oryginalnego materiału