Jeśli to ma być

twojacena.pl 2 godzin temu

Gdy już tak miało być

Weronika, co ty tam grzebiesz? powiedział Mirek, gdy w końcu wybiegła z domu. Chodzili do tej samej klasy. Spóźnimy się do szkoły.

Mama nalała gorącej herbaty, ledwo się nie poparzyłam odparła Weronika. Czekałam, aż ostygnie. Nie spóźnimy się, niedaleko śmiała się wesoło dziewczyna.

Mirek i Weronika mieszkali obok siebie, przez płot. Ich rodzice żyli w zgodzie i czasem choćby mówili, iż fajnie by było, gdyby dzieci się kiedyś pobrały, bo przyjaźniły się od małego.

Mirek był jedynym synem Beaty i Wojciecha. Matka nie mogła się nim nacieszyć. Dla niej był najmądrzejszy, najprzystojniejszy, najbardziej szanujący innych i rzeczywiście taki wyrósł. Weronika była skromna i cicha, ale złota rączka. Już w liceum szyła i dziergała na drutach, potrafiła ugotować obiad, gdy matka była w pracy. Wiele nauczyła się od niej.

Nasz Mirek powinien wziąć Weronikę za żonę mówiła Beatka do męża jakby od niechcenia.

A no, jak się pobiorą, to i płot rozbierzemy, będziemy żyć jak jedna rodzina żartował Wojtek.

We wsi wszyscy myśleli, iż tak właśnie będzie ożeni się Mirek z Weroniką, przecież zawsze byli razem. Mirkowi podobała się Weronika, ale nie tak, żeby tracić dla niej głowę. Przyjaźnili się jednak mocno. Weronika też spoglądała na sąsiada z nadzieją.

Gdy byli w drugiej klasie liceum, do klasy przyszła nowa uczennica Marzena. Mirek zakochał się od pierwszego wejrzenia. Ciemnowłosa piękność z dołeczkiem w brodzie, ale w jej oczach było coś smutnego.

Marzena z matką Teodorą przyjechały do wsi z miasta. Smutek w oczach Marzeny wziął się stąd, iż straciła ojca. Ratował tonącego chłopca na rzece, wypchnął go na brzeg, ale sam nie dał rady wyjść. Potem powiedziano im, iż w tamtej chwili zawiodło go serce.

Po pogrzebie ukochanego ojca Marzena nie mogła patrzeć na tego chłopca. Nie potrafiła o nim zapomnieć.

Mamo, tak bardzo tęsknię za tatą, iż czasem choćby trudno oddychać. I nie mogę patrzeć na tego nigdy nie wymieniała jego imienia.

Teodora postanowiła wyjechać z miasta. Dla niej też było ciężko, wszystko przypominało o mężu. Wynajęła mieszkanie, a wcześniej przez ogłoszenie znalazła mały dom we wsi, kupiła go i wyjechała z córką, by uciec od wszystkiego, co przypominało o tragedii.

Weronika zaprzyjaźniła się z Marzeną, a gdy poznała smutną historię koleżanki, szczerze jej współczuła. Widziała, iż Mirek zakochał się w Marzenie, ale nie miała do nich żalu.

Czas mijał. Mirek teraz spotykał się z Marzeną, ale miłość syna do niej zmartwiła Beatkę.

Mirku, niedobrze oszukiwać uczucia i nadzieje Weroniki. Przecież od dziecka jesteście razem, a tu jakaś przyjezdna zaćmiła ci rozum. Weronika będzie dobrą żoną, a kto to w ogóle jest ta Marzena? Enigma. Pewnie nic nie umie, a Weronika już gotowa gospodyni.

Mamo, ty choćby jej nie znasz, po co tak mówisz? Zresztą Weronika wie, iż niczego jej nie obiecywałem. To ty postanowiłaś, iż mamy się pobrać.

Wojtek milczał, ale gdy żona naciskała na syna, w końcu go bronił:

Beata, daj chłopakowi spokój. Sam zdecyduje, kogo chce poślubić. To jego życie.

Sam? I co on sam wymyśli? Zrujnuje sobie życie z tą przyjezdną, a ty mówisz, jakby twój syn był ci obojętny. To wszystko twoja matka ci mąci w głowie.

Wojtek już miał dość waśni między swoją matką a Beatą. Od początku nie zaakceptowała synowej i tak trwa ta wojna, żadna nie chce ustąpić. Teściowa choćby kiedyś rzuciła, iż wnuk wcale nie jest podobny do jej syna. Dlatego nie wtrąca się już w życie Mirka, by znów nie zostać winnym.

Po skończeniu szkoły Mirek i Marzena postanowili się pobrać. Ojciec radził mu jednak, by się nie śpieszył. Mirek się wściekł.

Tato, zostaw mnie w spokoju. Kochamy się, przemyślałem to sto razy. Tylko z Marzeną będę szczęśliwy.

Wiedział, iż przy matce takich rozmów nie warto zaczynać, więc zrobił po swojemu. Zanieśli papiety do urzędu, a miesiąc później cicho wzięli ślub. Wrócili jako mąż i żona i postawili wszystkich przed faktem.

Beata zrobiła awanturę:

Nie pozwolę, by ta przyjezdna przekroczyła próg mojego domu i wiele innych rzeczy powiedziała.

Mirek spakował rzeczy i wyprowadził się do domu Teodory. Teściowa i zięć dogadywali się, szanowali się nawzajem. Z rodzicami nie rozmawiał, a choćby na pożegnanie do wojska ich nie zaprosił.

Mirku, przyjadę na przysięgę obiecywała żona, a on uśmiechał się szczęśliwy. Bardzo kochał swoją Marzenę.

Marzena dotrzymała słowa i przyjechała na przysięgę, zwłaszcza iż służył niedaleko, w sąsiednim województwie.

Mirku, jestem w ciąży, będziemy mieli dziecko szepnęła wtedy.

A on stał się jeszcze szczęśliwszy, choćby w liście powiedział rodzicom o radości, ale oni nie odpowiedzieli. Żona napisała, iż urodził się syn. Marzenie było przykro, iż teściowa jej nie uznaje, z Teodorą się nie spotyka. Omijała dom teściowej szerokim łukiem.

Minął czas. Michał wrócił z wojska. W drodze do domu najpierw zajrzał do rodziców, bo Teodora mieszkała na drugim końcu wsi. Stęsknił się za nimi, myślał, iż oni też.

Ojej, synku przywitała go czule matka. Wróciłeś. Chodź, ojciec w pracy.

Nalała mu kieliszek, potem drugi. Michał zrobił się senny, nie pił alkoholu, a tu jeszcze po podróży. Nie mógł odmówić, skoro matka częstowała. Beata widząc, iż syn jest pijany, zaczęła rozmowę.

Synku, okazuje się, iż dziecko Marzeny nie jest twoje. Oszukała cię. Jak tylko wyjechałeś do wojska, przyjeżdżał do Teodory jakiś młody chłopak. Ludzie mówili, iż to kuzyn Marzeny, ale ja nie wierzę. Mieszkał u nich kilka dni.

Mamo, co ty wygadujesz? wściekł się syn.

Mówię, iż twój syn w ogAle gdy Michał odzyskał trzeźwość i poznał prawdę, pogodzili się z Marzeną i razem wybudowali dom na skraju lasu, gdzie śmiech ich dziecka mieszał się ze szmerem drzew, a wspomnienia bólu powoli blakły jak stare fotografie.

Idź do oryginalnego materiału