Jednak jest sposób, który może całkowicie zmienić naszą reakcję – i co ważniejsze, zmienić sposób, w jaki dzieci uczą się radzić sobie z konfliktami. Nie polega on na szybkim rozsądzaniu, krzyczeniu ani wskazywaniu winnych. Wręcz przeciwnie.
Zasada, która zmienia wszystko
Doświadczona pedagożka i trenerka rodziców, dr Siggie, proponuje jedną, prostą, a jednocześnie głęboko transformującą zasadę:
"Nie bierz żadnej ze stron. Nie wybieraj między dziećmi. Dzięki temu podejściu sprawisz, iż dzieci widzą, iż jesteś tutaj po to, by wysłuchać każdej perspektywy i prowadzić z czułością każde z nich. Dzieci potrzebują ciebie, jako oparcia, przewodnika i tego, który przedstawi im, jak inaczej można było pokierować tę interakcję. Tego, który zobaczy ich prawdziwe potrzeby, bez osądu. Każdej ze stron".
Brzmi prosto? Może choćby banalnie? A jednak dla wielu dorosłych ta zasada stanowi ogromne wyzwanie, bo wychowani jesteśmy w kulturze "kto ma rację – a kto zawinił". To właśnie ten odruch – szybkiego wskazania sprawcy – wprowadzamy często nieświadomie do relacji między naszymi dziećmi. I właśnie on… zaostrza konflikt, zamiast go łagodzić.
Dlaczego nie wybierać jednej strony?
Gdy rodzic opowiada się po jednej ze stron – choćby z najlepszymi intencjami – wysyła dzieciom kilka niebezpiecznych komunikatów:
"Muszę walczyć o uwagę rodzica".
"Jeśli zrobię z siebie ofiarę, to dostanę wsparcie".
"Rodzic kocha bardziej moje rodzeństwo".
"Moje uczucia nie mają znaczenia, jeżeli nie jestem tym poszkodowanym".
Z perspektywy psychologii rozwojowej, to uderzenie w poczucie bezpieczeństwa i spójności relacji rodzinnych. Dzieci nie uczą się wtedy rozwiązywać konfliktów – uczą się wygrywać. Albo przegrywać. I obie opcje zostawiają emocjonalne rany.
Co możesz zrobić zamiast?
Zamiast być sędzią, zostań przewodnikiem. Oto kilka konkretnych kroków opartych na zasadzie dr Siggie:
Dzieci uczą się poprzez nas
W chwilach konfliktu dzieci nie potrzebują arbitrów – potrzebują świadków i przewodników. Potrzebują rodzica, który ich nie porówna, nie wytyczy zwycięzcy, ale zobaczy każde z nich osobno – i razem. Tylko wtedy uczą się nie tego, kto "wygrał", ale tego, jak naprawić relację.
I to jest najcenniejsza lekcja. Bo życie nie polega na unikaniu konfliktów, ale na tym, by je przeżywać z szacunkiem, empatią i odwagą.
Zatem następnym razem, gdy usłyszysz z pokoju dziecięcego: "To jego wina!" – nie spiesz się z odpowiedzią. Zatrzymaj się. Usiądź z nimi. I przypomnij sobie zasadę dr Siggie. Bo naprawdę nie chodzi o to, kto miał rację. Chodzi o to, kto był gotów zobaczyć więcej niż tylko swoją stronę.