Kiedy rodzeństwo się kłóci… Zatrzymaj się i zastosuj tę jedną zasadę. Zmienia wszystko

mamadu.pl 3 tygodni temu
Każdy, kto ma więcej niż jedno dziecko, zna to uczucie: najpierw cisza, potem podniesione głosy, trzask drzwi albo płacz. I już wiemy – znowu się kłócą. A my? Stoimy między nimi z narastającym napięciem i jedną myślą: "Zaraz wybuchnę albo przynajmniej muszę natychmiast rozwiązać ten konflikt!".


Jednak jest sposób, który może całkowicie zmienić naszą reakcję – i co ważniejsze, zmienić sposób, w jaki dzieci uczą się radzić sobie z konfliktami. Nie polega on na szybkim rozsądzaniu, krzyczeniu ani wskazywaniu winnych. Wręcz przeciwnie.

Zasada, która zmienia wszystko


Doświadczona pedagożka i trenerka rodziców, dr Siggie, proponuje jedną, prostą, a jednocześnie głęboko transformującą zasadę:

"Nie bierz żadnej ze stron. Nie wybieraj między dziećmi. Dzięki temu podejściu sprawisz, iż dzieci widzą, iż jesteś tutaj po to, by wysłuchać każdej perspektywy i prowadzić z czułością każde z nich. Dzieci potrzebują ciebie, jako oparcia, przewodnika i tego, który przedstawi im, jak inaczej można było pokierować tę interakcję. Tego, który zobaczy ich prawdziwe potrzeby, bez osądu. Każdej ze stron".

Brzmi prosto? Może choćby banalnie? A jednak dla wielu dorosłych ta zasada stanowi ogromne wyzwanie, bo wychowani jesteśmy w kulturze "kto ma rację – a kto zawinił". To właśnie ten odruch – szybkiego wskazania sprawcy – wprowadzamy często nieświadomie do relacji między naszymi dziećmi. I właśnie on… zaostrza konflikt, zamiast go łagodzić.

Dlaczego nie wybierać jednej strony?


Gdy rodzic opowiada się po jednej ze stron – choćby z najlepszymi intencjami – wysyła dzieciom kilka niebezpiecznych komunikatów:

"Muszę walczyć o uwagę rodzica".

"Jeśli zrobię z siebie ofiarę, to dostanę wsparcie".

"Rodzic kocha bardziej moje rodzeństwo".

"Moje uczucia nie mają znaczenia, jeżeli nie jestem tym poszkodowanym".


Z perspektywy psychologii rozwojowej, to uderzenie w poczucie bezpieczeństwa i spójności relacji rodzinnych. Dzieci nie uczą się wtedy rozwiązywać konfliktów – uczą się wygrywać. Albo przegrywać. I obie opcje zostawiają emocjonalne rany.

Co możesz zrobić zamiast?


Zamiast być sędzią, zostań przewodnikiem. Oto kilka konkretnych kroków opartych na zasadzie dr Siggie:

Dzieci uczą się poprzez nas


W chwilach konfliktu dzieci nie potrzebują arbitrów – potrzebują świadków i przewodników. Potrzebują rodzica, który ich nie porówna, nie wytyczy zwycięzcy, ale zobaczy każde z nich osobno – i razem. Tylko wtedy uczą się nie tego, kto "wygrał", ale tego, jak naprawić relację.

I to jest najcenniejsza lekcja. Bo życie nie polega na unikaniu konfliktów, ale na tym, by je przeżywać z szacunkiem, empatią i odwagą.

Zatem następnym razem, gdy usłyszysz z pokoju dziecięcego: "To jego wina!" – nie spiesz się z odpowiedzią. Zatrzymaj się. Usiądź z nimi. I przypomnij sobie zasadę dr Siggie. Bo naprawdę nie chodzi o to, kto miał rację. Chodzi o to, kto był gotów zobaczyć więcej niż tylko swoją stronę.

Idź do oryginalnego materiału