REKLAMA
Po publikacji tekstu dostaliśmy wiele wiadomości od rodziców, którzy podzielili się swoimi refleksjami na ten temat. Zdecydowana większość nie zgadza się ze stanowiskiem Episkopatu. Sporo głosów pojawiło się także w sondzie. Blisko 90 proc. głosów popiera pomysł wprowadzenia zajęć edukacji zdrowotnej do szkół.
Wyniki sondy redakcja
Zobacz wideo
Kiedy dziecko się zakrztusi. Przede wszystkim nie panikować. Działać!
Rodzice cieszą się z nowego przedmiotu. "Oby był obowiązkowy""Jestem matką trójki dzieci i zastanawiam się, jak bardzo trzeba kombinować, żeby z przedmiotu, który ma propagować wiedzę na temat zdrowia: psychicznego, fizycznego i tego związanego z seksualnością człowieka (która jest przecież integralną częścią życia), zrobić niemoralny i zagrażający przedmiot. W głowie mi się mieści ten fikołek logiczny! Wszystkie moje dzieci będą uczęszczać na te zajęcia i bardzo się cieszę, iż zostały one wprowadzone do szkół" - napisała pani Weronika."Szkoła to świecka instytucja, więc ten list episkopatu to chyba jakiś nieśmieszny żart. Mam nadzieję, iż w przyszłym roku szkolnym edukacja zdrowotna będzie przedmiotem obowiązkowym. Oczywiście moje dziecko będzie na te lekcje uczęszczać" - twierdzi kolejna czytelniczka.
"Jestem mamą (za chwilę) czwartoklasisty. Dziecka, które w maju przyjęło pierwszą komunię św., uczestniczy w tzw. pierwszych piątkach, w liturgicznej służbie ołtarza (jest kandydatem na ministranta), a dzisiaj podąża w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Jednocześnie jestem mamą dziecka z invitro, które wychowuje się w patchworkowej rodzinie i którego rodzice pozostają w konkubinacie. Cały czas mam na myśli jedno i to samo dziecko" - napisała jedna z czytelniczek.Kobieta podkreśla, iż radykalne słowa kościelnych hierarchów nieraz sprawiły jej sporo przykrości. Wskazuje także, iż z jej obserwacji wynika, iż Kościół już kilkukrotnie zmieniał zdanie na temat ważnych światopoglądowych tematów i wymienia m.in. sprawę przeszczepu organów lub kwestię życia prenatalnego. "Moi rodzice pamiętają, iż kilkadziesiąt lat temu nikogo (w szczególności Kościoła) nie interesowały dzieci w okresie prenatalnym i martwo urodzone. Wielu moich rówieśników zostało zwyczajnie 'zutylizowanych', bo wówczas za człowieka uważano istoty zdolne do życia po urodzeniu i ochrzczone" - wyjaśnia czytelniczka i dodaje: Jak sobie myślę o tej brutalności, to jest mi paradoksalnie lżej - z jednej strony, bo przede mną także próbowano wykluczać i wykluczano ludzi z różnych absurdalnych powodów, z drugiej - iż i dla nas jest "nadzieja"- kiedyś Kościół to wszystko, co jest teraz "złe" zalegalizuje.Kobieta wyjaśnia, iż ona sama pośle dziecko na lekcje edukacji zdrowotnej. "Osobiście uważam, iż zawsze trzeba kierować się własnym rozumem i sercem. Własnym. Czy zapiszę dziecko na zajęcia dodatkowe z edukacji zdrowotnej? Odpowiedź jest oczywista - tak. Serce matki obawia się jedynie, iż to może mieć negatywny wpływ na moje dziecko, które jest zaangażowane w (lokalną) wspólnotę Kościoła - dodaje.Nie wszyscy są "za". "Takie treści powinni przekazywać rodzice"Na kilkadziesiąt wiadomości, tylko nieliczne opinie broniły stanowiska Kościoła. "Moja rodzina to praktykujący katolicy, więc wypiszę dziecko z zajęć edukacji zdrowotnej. Nie dlatego, iż nie chcę, by moje dziecko prowadziło niezdrowy tryb życia, ale dlatego, iż uważam, iż 'pod płaszczykiem' troski o zdrowie prowadzi się zbędną seksualizację dzieci. Moje nie są na to gotowe".
"Uważam, iż treści tego typu powinni przekazywać rodzice w bezpiecznym domowym środowisku. Wypiszę dziecko z edukacji zdrowotnej".Zdanie naszych czytelniczek i czytelników jest dla nas ważne, dlatego chętnie publikujemy przesłane przez Państwa opinie. Zachęcamy do dzielenia się z nami swoimi historiami: agatagp@agora.pl