Ksiądz spojrzał na ojca chrzestnego i zamilkł. Potem padło jedno zdanie, które podzieliło rodzinę

mamadu.pl 4 godzin temu
"Na chrzcie naszej córeczki wszystko szło zgodnie z planem – aż do momentu, gdy ksiądz spojrzał w stronę ojca chrzestnego i nagle zamilkł. W kościele zapadła niezręczna cisza, po której padło jedno, z pozoru niewinne zdanie" – napisała do nas Bogna.


Chrzest Igusi miał być radosnym dniem


"W minioną niedzielę odbył się chrzest mojej córeczki – dzień, który wyobrażałam sobie jako pełen ciepła, euforii i rodzinnego wsparcia. Przygotowaliśmy wszystko starannie, zaprosiliśmy bliskich i przyjaciół. Na ojca chrzestnego wybraliśmy osobę dla nas istotną i bliską. Miał to być moment, który na długo zapadnie nam w pamięć. Niestety, zamiast tego stało się… inaczej.

Ceremonia zaczęła się jak każda inna, wszyscy byli skupieni na dziecku, które miało zostać oficjalnie wprowadzone do wspólnoty Kościoła. Ale gdy podczas kazania ksiądz spojrzał w stronę ojca chrzestnego, nagle zamilkł. Wszyscy poczuliśmy, iż coś jest nie tak, a atmosfera zrobiła się napięta. Po chwili padły słowa, które wstrząsnęły mną do głębi.

'Z tego co wiem, pan nie uczęszcza do kościoła od lat' – padło z ust księdza.

To zdanie brzmiało jak grom z jasnego nieba. Ojciec chrzestny, którego tak szanowaliśmy i na którego liczyliśmy, nagle stał się tematem szeptów – ale nie tych radosnych czy pełnych wsparcia. Cisza przerodziła się w szmer rozmów i wymianę spojrzeń pełnych niedowierzania. Czułam, jak powoli rozpada się obraz idealnego dnia, który przecież miał być świętem dla nas wszystkich.

Czy to naprawdę była wina ojca chrzestnego?


Z jednej strony rozumiem, iż ksiądz ma prawo przypominać o zobowiązaniach wiary, ale z drugiej – czy moment chrztu jest miejscem na takie oceny? Czy publiczne wytykanie,

że ktoś 'nie chodzi do kościoła od lat', nie rani bardziej niż pomaga? Dla mnie ten dzień miał pokazać miłość i jedność, a nie dzielić i osądzać.

Zastanawiam się, jak wiele rodzin spotyka się z podobnymi sytuacjami. Ilu ludzi rezygnuje z ważnych momentów tylko dlatego, iż czują się oceniani lub wykluczeni? Czy nie lepiej byłoby, gdyby duchowni wspierali nas wszystkich, niezależnie od tego, jak często bywamy w kościele? Bo w końcu chrzest to nie tylko ceremonia, to przede wszystkim symbol przyjęcia i nadziei na przyszłość.

Mimo wszystko najbardziej zapamiętam spojrzenie ojca chrzestnego – pełne zakłopotania. Ten dzień nauczył mnie, iż choćby w Kościele mogą mieć miejsce sytuacje, które wystawiają nas na próbę. Ale przecież chodzi o to, by wyciągać z nich lekcje i iść dalej".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału