Dzisiaj coś mnie naszło, żeby opisać tamten dzień. W małym nadmorskim mieście, gdzie mewy krzyczały nad falami, Zuzanna cały dzień krzątała się w kuchni. Przygotowywała aromatyczną kolację: pieczoną rybę, ziemniaki z ziołami, a na deser upiekła ulubiony kremówkę. Zmęczona, ale zadowolona, posprzątała stół, nakryła go białym obrusem i usiadła, czekając na męża z pracy. Serce biło jej trochę szybciej niż zwykle – dziś czekała ją ważna rozmowa. W końcu w zamku zaskrzypiał klucz i w drzwiach stanął Jakub.
“Cześć, kochanie!” – uśmiechnął się, zdejmując płaszcz. – “Jaka okazja? Świętujemy coś?” – skinął głową w stronę zastawionego stołu, pełnego apetycznych dań.
“Kochany, musimy poważnie porozmawiać” – cicho, ale stanowczo powiedziała Zuzanna. – “To dotyczy naszej rodziny.”
Jakub zastygł, jego uśmiech powoli zgasł, a w oczach pojawił się niepokój.
—
“Krysia, jak możesz tak postąpić? To przecież twój syn!” – głos Zuzanny drżał z oburzenia.
“Syn i co z tego?” – machnęła ręką Krysia, poprawiając włosy. – “Nie oddaję go przecież na zawsze, tylko na kilka miesięcy!”
“Krysia, ogarnij się! To twoje dziecko, twoja krew!” – Zuzanna ledwo powstrzymywała łzy.
“Słuchaj, Zuzia, wszystko ci wyjaśniłam! jeżeli jesteś taka wrażliwa, to zabierz sobie siostrzeńca! Dość, koniec rozmowy. Z Wojtkiem przez parę miesięcy nic się nie stanie, a jak się urządzę, od razu go zabiorę” – Krysia gwałtownie wstała i, trzaskając drzwiami, wyszła z pokoju.
Zuzanna została sama, oszołomiona. Nie mogła uwierzyć, iż jej siostra jest do czegoś takiego zdolna. Oddać własnego syna, choćby tymczasowo, do domu dziecka? To było nie do pomyślenia. Ale zabrać Wojtka do siebie też nie mogła.
Mieszkała z Jakubem i dwiema córeczkami w dwupokojowym mieszkaniu teściowej, Bronisławy Kazimierzowej. Mieszkanie było ciasne, a teściowa nie znosiła synowej. Do wnuczek też odnosiła się chłodno, tolerując je tylko ze względu na syna. Zuzanna wiedziała: Jakub był jedynym światłem w oczach Bronisławy. Gdyby nie on, pewnie w ogóle nie pozwoliłaby mu się ożenić, a już na pewno nie z Zuzanną.
Raz Zuzanna przypadkiem usłyszała, jak Bronisława narzekała sąsiadkom: “Synowa Jakuba go urzekła, bo jak inaczej wytłumaczyć jego miłość do niej?” Na początku teściowa była wyrozumiała, ale wszystko się zmieniło, gdy Zuzanna z Jakubem powiedzieli, iż spodziewają się dziecka. Od tamtej pory Bronisława stała się nie do zniesienia. Przy synu się powstrzymywała, ale gdy tylko Jakub wychodził do pracy, zmieniała się w inną osobę: sarkastyczne uwagi, pretensje, złośliwości. Czasem Zuzannie wydawało się, iż nie wytrzyma, ale dla córek zaciskała zęby i znosiła to w milczeniu.
Jakubowi się nie skarżyła. Bała się, iż nie uwierzy – zbyt mocno kochał matkę, uważając ją za dobrą i troskliwą. Jak miała mu powiedzieć, iż jego “idealna mama” znęca się nad żoną? Marzyła, żeby odejść, ale nie miała dokąd.
Z Krystą wychowały się w domu dziecka. Gdy przyszedł czas opuszczenia placówki, powiedziano im, iż nie dostaną mieszkań – mają dom po rodzicach na wsi. Nikt jednak nie sprawdził, czy nadaje się do zamieszkania. Gdy przyjechały do rodzinnej wioski, zobaczyły pochyloną ruinę z zapadniętym dachem. Życie tam było niemożliwe, a pracy na wsi nie było. Siostry, nie tracąc nadziei, wróciły do miasta.
Zuzanna starała się nie wspominać, ile trudności przeszły. Ale los się do niej uśmiechnął – poznała Jakuba. Pobrali się, niedługo urodziły się bliźniaczki. Krysię los nie oszczędzał. Mieszkała w wynajętym pokoju z małym Wojtkiem, o którego ojcu nie lubiła rozmawiać. Raz tylko wspomniała, iż jest żonaty i iż nie ma z nim przyszłości.
Wojtek był rok młodszy od córek Zuzanny, które go uwielbiały. Wydawało się, iż Krysia też kocha syna, ale jej decyzja wstrząsnęła Zuzanną. Krysia znalazła “wymarzonego mężczyznę”, Dariusza. Zuzanna go nie znała, ale według siostry był idealny. Zuzanna nie zgadzała się. Normalny mężczyzna, myślała, nie odrzuciłby dziecka ukochanej, choćby jeżeli nie swoje. Dariusz jednak nalegał, żeby Wojtka oddać do domu dziecka – “na jakiś czas”. Krysia, oślepiona uczuciem, zgodziła się.
Zuzanna próbowała odwieść siostrę od tego pomysłu, ale Krysia uparła się: “Dariusz się przyzwyczai, a my zabierzemy Wojtka”. Zuzanna wiedziała, iż tak się nie stanie. Wojtek powtórzy ich los, a Krysi najwyraźniej to nie obchodziło. Ale Zuzanna nie mogła pozwolić, by siostrzeniec trafił do domu dziecka.
Rozumiała, iż przyprowadzenie Wojtka do teściowej nie wchodzi w grę – Bronisława i tak ledwo znosiła ją z córkami. Ale milczeć też nie mogła. Postanowiła porozmawiać z Jakubem. Był jej mężem, kochał ją, musiał pomóc.
Cały dzień gotowała, piekła ciasto, by stworzyć przytulną atmosferę do rozmowy. Gdy Jakub wrócił, zebrała się w sobie i wszystko mu powiedziała.
Ale reakcja męża ją oszołomiła. Zamiast wsparcia, Jakub urządził awanturę, wzywając na pomoc matkę. Bronisława i syn przekrzykiwali się, oskarżając Zuzannę. Teściowa wrzeszczała, iż powinna być wdzięczna za dach nad głową, a zamiast tego “ciągnie do domu obce dziecko”. Jakub przytakiwał, jakby Zuzanna i córki były dla niego obce.
W końcu postawili jej ultimatum: zapomnieć o siostrzeńcu i żyć zgodnie z ich zasadami albo wynosić się z domu. Gdy to usłyszała, poczuła, jak ziemia usuwa się spod nóg.
Następnego ranka spakowała córki i wyszła. Nie wiedziała, dokąd iść, ale zostać w tym domu było nie do zniesienia. Nagle przypomniała sobie, jak w przychodni kobieta opowiadała o ośrodku pomocy dla kobiet w trudnej sytuacji. Zuzanna postanowiła tam się udać.
W ośrodku przyjęto ją ciepło. Gdy dowiedzieli się o sytuacji z Wojtkiem, pozwolili jej go sprowadzić. Tak zaczęła się nowaPo latach, patrząc na swoje szczęśliwe dzieci i kochającego męża Tomasza, Zuzanna zrozumiała, iż czasem trzeba zamknąć jedne drzwi, by los mógł otworzyć inne.