“Mamo, przestań już prawić kazania. Z Markiem planowaliśmy dziecko za jakieś trzy lata… Minimum trzy lata! Mamy teraz mnóstwo projektów, planów, no i w końcu Egipt. Jakie dziecko, mamo?!” – w głosie córki zabrzmiało takie podrażnienie, iż Barbara Szymańska pospieszyła zakończyć rozmowę.
Młodzi, piękni, ambitni, z planami podbicia świata. I nagle – nieplanowana ciąża.
“Córeczko, proszę, nic nie rób, aż nie pojedziemy do Zalesia…” – cicho poprosiła matka.
***
Ola pamięta, iż zawsze obchodzili urodziny mamy w Zalesiu, choć dziewczyna nigdy nie pałała entuzjazmem do tych wyjazdów: cicha, rodzinna kolacja przy świecach, a rano wizyta w klasztorze.
“Tato, dlaczego na urodziny mamy zawsze jeździmy do tej wioski? Tam jest straszna nuda!”
“Bez Zalesia nie byłoby ciebie, mamy… ani pewnie mnie. Rozumiesz?” – “Rozumiem” – burknęła córka, choć nie rozumiała nic.
A tego roku taty zabrakło – zawał. Widząc, jak matka całymi dniami płacze, nie wychodząc z pokoju, Ola sama zaproponowała wyjazd do Zalesia na weekend.
“Olusiu, myślałam, iż nie cierpisz Zalesia.”
“Kocham cię, mamo… Pojedźmy tylko we dwie, Marek nie dostanie wolnego w pracy.”
***
Upał wreszcie zelżał, a w powietrzu rozlało się coś magicznego. Barbara wyszła na werandę, wdychając oszałamiający zapach świeżo skoszonej trawy i poziomek.
“Szkoda, iż Wojtek tego nie widzi…”
“Mamo, pamiętasz, jak z tatą piekliśmy ci tort na urodziny? Mąka była wszędzie: w kuchni, na ganku, w altanie, choćby w łazience… A ty się nie gniewałaś – tylko się roześmiałaś i powiedziałaś, iż trafiłaś do zimowej bajki” – Ola uśmiechnęła się i narzuciła matce koc na ramiona.
“Córeczko, chciałam z tobą porozmawiać o twojej ciąży.”
“Z.ab.ić nie można zostawić…” – Ola ciężko westchnęła i przewróciła oczami. – “Mamo, nie zaczynaj, z Markiem już wszystko postanowiliśmy. Nasz wybór to wolność!”
“Córeczko, nie przerywaj mi…” – Barbara Szymańska poczuła, jak do gardła podchodzi jej łzy, a oczy zachodzą mgłą. – “Wiesz przecież, iż jesteś późnym dzieckiem. Lekarze kategorycznie zabraniali mi rodzić. Powinnam była umrzeć przy porodzie – na sto procent.”
“Mateńko moja…” – Ola mocno przytuliła matkę, czując, jak ta drży.
“Nie przerywaj… Gdy Wojtek dowiedział się, iż jestem w ciąży, cierpiał okropnie, choćby zaczął znów palić. Szalenie chciał dzieci, a mnie kochał bardziej niż życie. Od razu powiedział, iż beze mnie nie da rady żyć. Wtedy moja przyjaciółka, Ewa, zaprosiła mnie do Zalesia. Jechałam pożegnać się ze wszystkimi. I przygotować męża. Od razu podjęłam decyzję – ty będziesz żyć na tym świecie zamiast mnie.”
“Ty dla mnie…” – Ola łkała, starając się nie rozpłakać.
“Decyzję podjęłam, ale nie wiedziałam, jak powiedzieć Wojtkowi. Zaczęłam chodzić do klasztoru, prosić Matkę Boską o pomoc, o radę.
Pewnego dnia wracam, a u sąsiadów stodoła w ogniu. Widzę, jak pies wpada do płonącej stodoły, wyskakuje, rzuca na ziemię jakiś zwitek, znów się rzuca w ogień. Belki zaczynają się walić. Nagle pies wyskakuje ze szczeniakiem w zębach. Cały oparzony, oczy pokryte pęcherzami. Podnosi się do szczeniąt, węszy, sprawdza, czy żyją. Zrozumiał, iż nie wszystkich uratował – znów wskoczył w płomienie. Po pięciu minutach wypełzł, położył trzeciego szczeniaka u moich stóp, wetknął nos w moją mokrą od łez twarz, zlizał słoną kroplę i… zastygł.
Wojtek podbiegł, a ja szlocham, przytulam szczeniaki do piersi. Więcej mnie nie pytał. Zrozumiał, iż urodzę. Tylko oczy miał czerwone, aż do dnia twoich narodzin.
Urodziłaś się w terminie, zupełnie zdrowa. Lekarze tylko rozkładali ręce i powtarzali, iż cuda się jeszcze zdarzają” – oczy matki zabłysły, a zmartwiona twarz wygładziła się.
“Mamo, dlaczego nigdy mi tego nie opowiedziałaś?”
“Nie wiem… Może czas jeszcze nie nadszedł.”
***
A dokładnie rok później Ola z Markiem podarują Barbarze Szymańskiej mały domek w Zalesiu. Córka będzie siedzieć na werandzie, delikatnie przytulając do piersi malutkiego synka.
“Mamo, to nasz z Markiem najlepszy projekt, nasze szczęście. Boję się myśleć, iż mogłam stracić to, co najcenniejsze, dla jakiejś mitycznej wolności.”
Barbara Szymańska uśmiechnie się tajemniczo i cicho szepnie do kogoś:
“Nie na darmo przeżyliśmy to życie…”