Kiedy o siódmej rano zadzwonił telefon, od razu wiedziałam to Krzysztof. Tylko on mógł dzwonić o takiej porze z głosem człowieka, który uważa, iż dzień zaczyna się o piątej.
Tak? burknęłam, ledwo przebudzona.
Ewelina, wybacz, iż cię obudziłem, ale muszę cię prosić o ogromną przysługę.
Usiadłam na łóżku. U niego ogromna przysługa zawsze oznaczała albo katastrofę, albo szaleństwo.
Mów już, nie męcz.
Muszę jechać w delegację do Wrocławia. Dwa tygodnie. A Zosia jest w szóstym miesiącu, lekarz kazał jej więcej odpoczywać
I chcesz, żebym zajęła się twoją ciężarną żoną? przerwałam.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
Tylko dopilnuj, żeby dobrze jadła, poszła do lekarza, nie denerwowała się
Zdajesz sobie sprawę, jak to brzmi, Krzysztof?
Zdaję westchnął. Ale ufam tylko tobie. A Zosia cię uwielbia. Mówi, iż jesteś siostrą, której nigdy nie miała.
Świetnie, pomyślałam. Siostra, która kiedyś była żoną jej męża i przez cały czas nie jest pewna, czy całkiem o nim zapomniała.
Odłożyłam słuchawkę, ale dwadzieścia minut później stałam już pod ich drzwiami. Zosia otworzyła w piżamie z misiami, z potarganymi włosami, z brzuchem okrągłym i uroczym.
Ewelina! Nie chciałam cię męczyć, to wszystko Krzysztof wymyślił uśmiechnęła się zawstydzona.
Spokojnie, nie gryzę. Gdzie twój podróżnik?
W sypialni, szuka skarpet. Niebieskich. Bezskutecznie, jak zwykle.
Och, znałam te poszukiwania aż za dobrze.
Naprawdę przyszłaś? wyjrzał Krzysztof.
Tak, ale mam warunki.
Zmarszczył brwi:
Jakie?
Nie dzwoń co pięć minut. Po powrocie kolacja w najdroższej restauracji. I kup Zosi belgijskie czekoladki, bo chce je od wczoraj.
Skąd wiesz? zdziwiła się Zosia.
W oczach ci widać uśmiechnęłam się. Doświadczenia ciążowego nikt nie odwołał.
Gdy w końcu wyjechał, zostałyśmy we dwie była żona i obecna, obie trochę zagubione.
Dziwne, co? powiedziała Zosia, nalewając mi herbatę.
Bardzo. Ale przywykłam już do dziwnych rzeczy w życiu.
Zaczęłyśmy spędzać razem dni. Przychodziłam rano, gotowałam śniadanie, pomagałam w domu. Oglądałyśmy seriale, śmiałyśmy się, rozmawiałyśmy o wszystkim.
Powiedz szczerze, wciąż go kochasz? zapytała pewnego dnia cicho.
Mogłam skłamać. Ale nie przed nią.
Tak. Ale już nie tak jak dawniej. To jak miłość do wspomnienia. Boli, ale nie rani.
Skinęła głową.
Bałam się, iż mnie nienawidzisz.
Uwierz, próbowałam zaśmiałam się. Ale jesteś zbyt dobra, żeby cię nienawidzić.
Następnego dnia poszłyśmy do lekarza. Gdy na ekranie pojawiło się małe serduszko, Zosia złapała mnie za rękę.
Widzisz? To on.
I rzeczywiście zobaczyłam malutkie życie, zrodzone z przeszłości, którą kiedyś dzieliłam z tym mężczyzną. Było boleśnie a jednocześnie spokojnie.
Śliczny powiedziałam szczerze.
Myślisz, iż Krzysztof się rozpłacze, gdy zobaczy zdjęcie?
Pewnie. Płakał nawet, gdy film dobrze się kończył.
Śmiałyśmy się. Płakałyśmy. Zostałyśmy przyjaciółkami.
Pewnego wieczoru, gdy gotowałyśmy kolację, Zosia zapytała:
Dlaczego naprawdę się z nim rozstaliście?
Odłożyłam nóż.
Byliśmy przeciwieństwami. Ja kontrola, on chaos. Ja cisza, on burza. Kochaliśmy się, ale nie umieliśmy żyć obok siebie.
A ze mną?
Z tobą znalazł równowagę. Go uspokajasz. Ja podsycam tylko ogień.
Uśmiechnęła się przez łzy.
Jesteś niesamowita, Ewelino.
Nie, po prostu nauczyłam się puścić.
Gdy Krzysztof wrócił, Zosia ledwo doczekała się, by rzucić mu się na szyję. On zasypał mnie podziękowaniami.
Ewelina, jesteś aniołem.
Tak, aniołem, który chce kolację w restauracji z trzema gwiazdkami Michelin przypomniałam.
Śmiali się, a ja patrzyłam na nich i nagle poczułam tak, wciąż kocham tego człowieka. Ale teraz to miłość bez żądań. Miłość, która potrafi cieszyć się cudzym szczęściem.
To dziecko będzie miało najlepszą ciocię na świecie powiedział Krzysztof, patrząc na zdjęcie USG.
Ciocię? zdziwiła się Zosia.
No jasne uśmiechnęłam się. Po tych dwóch tygodniach oficjalnie uważam się za część tej dziwnej, ale szczęśliwej rodziny.
Jesteś pewna, iż chcesz być w tym bałaganie? zażartował.
Za późno się wycofywać odparłam. Ktoś musi pilnować, żebyście nie nazwali dziecka Bonifacym.
A co złego w Bonifacym?! oburzyła się Zosia.
Wybuchnęłyśmy śmiechem we troje.
Tak zostałam ciocią dziecka mojego byłego męża i jego cudownej żony. I wiesz co? Już nie czułam się samotna.
Moja historia mogła wyglądać jak scenariusz dziwnej telenoweli, ale było w niej wszystko śmiech, ból, czułość i przebaczenie.
I gdy kilka miesięcy później Zosia zadzwoniła i powiedziała:
Ewelina, chcę, żebyś została chrzestną naszego syna,
tylko się roześmiałam i odpowiedziałam:
No to teraz już na zawsze utknęłam z wami.







