Halina stała przy kuchennym oknie z ostudzoną herbatą, patrząc na bawiące się na podwórku dzieci. Wczoraj podpisała ostatnie dokumenty rozwodowe, a dziś odczuwała dziwną lekkość – jakby skończyła dźwigać ciężar wielu lat. Paradoksalnie.
— Mamo, a gdzie tata? — zapytała dziesięcioletnia Hania, wkraczając w szkolnym mundurku.
— Tata mieszka teraz osobno, pamiętasz, rozmawiałyśmy — odparła Halina cicho, gładząc dziewczynkę po głowie. — Jutro zabierze cię na weekend.
— No a dlaczego się nie pogodzicie? Marysia Lewandowska mówiła, iż jej rodzice też się kłócili, ale kupili nowe auto i teraz jest dobrze.
Halina uśmiechnęła się smutno. Gdyby to było takie proste. Gdyby chodziło jedynie o kłótnie.
— Siadaj do śniadania, spóźnisz się.
Hania posłusznie zajęła miejsce przy stole, ale wciąż roztrząsała coś, mieszając owsiankę.
— Mamo, a ty nie jesteś smutna?
— Troszeczkę. Ale wiesz co? Czasem ludzie się rozstają nie dlatego, iż przestają kochać, tylko iż razem już im źle. A osobno każdy może być szczęśliwy.
Córeczka skinęła głową, choć Halina wiedziała, iż w jej wieku trudno to w pełni pojąć. Sama potrzebowała czasu, by to zrozumieć.
Wszystko zaczęło się nie wczoraj. choćby nie rok temu. Pewnie wtedy, gdy Grzegorz wracał coraz później, a ona w jego kurtce coraz częściej znajdowała paragony z knajp, w których bywali wyłącznie jego współpracownicy. Wówczas tłumaczyła to sobie spotkaniami służbowymi. Grzegorz był menedżerem w budowlance, więc faktycznie były potrzebne.
— Znów wrócisz późno? — pytała, gdy łapczywie jadł śniadanie, wpatrzony w telefon.
— Tak. Awaria na budowie, trzeba pilnować. Nie czekaj.
— Może w weekend gdzieś pojedziemy? Haneczka chciała do babci we wsi.
— W weekend też roboty. Przepraszam, Hal, ale to intensywny okres. Odpoczniemy później.
„Później” nigdy nie nadchodziło. Halina przywykła jadać kolacje sama, sama kłaść Hanię spać, sama oglądać telewizję. Czasem czuła się jak wdowa, a nie zamężna kobieta.
Przyjaciółki współczuły.
— Wszyscy teraz tacy — mówiła Agnieszka przy kawie w cukierni. — Praca, praca. Ale przynajmniej dobry zarobek.
— Zarobek dobry — wzdychała Halina. — Tylko czy to wystarczy? Żyjemy jak lokatorzy w jednej kamienicy.
— Hal, a myślałaś, iż on może mieć kogoś? — zareagowała ostrożnie Beata.
— Myślałam. Ale jak się dowiedzieć? Pytać wprost nie mogę, grzebać w jego rzeczach nie chcę. Zresztą skąd by miał czas na romans, jeżeli ciągle pracuje?
Beata wymownie zamilkła.
W domu Halina wciąż czekała. Że Grzegorz do niej wróci, iż znów będą rozmawiać jak dawniej, iż znów zapyta o jej sprawy, o postępy Hani w szkole, o wspólne plany. Ale Grzegorz żył w innym świecie.
— Jak na budowie? — zagadywała, gdy w końcu przychodził.
— Spoko — odpowiadał, nie odrywając wzroku od ekranu.
— Hania miała dzisiaj apel. Tak ślicznie recytowała „Lokomotywę”.
— No.
— Grzesiek, słyszysz?
— Słyszę, słyszę. Brawo nasza Haniu.
Lecz po jego minie widać było, iż nie słyszy nic poza wibracjami telefonu.
Stopniowo Halina przestała mu cokolwiek opowiadać. Po co, skoro i tak nie słucha? Zaczęła pracować na pełny etat, zapisała się na kurs angielskiego, częściej spotykała z koleżankami. Życie powoli się układało, choć czuła wciąż niedosyt, brak jakiegoś istotnego kawałka układanki.
— Mamo, a dlaczego tata nie idzie ze mną na lodowisko? — pytała raz Hania.
— Tata zajęty, słoneczko.
— A razem jeździliśmy wcześniej.
— Wtedy miał więcej czasu.
— No to kiedy będzie miał czas?
Halina nie wiedziała, co odpowiedzieć. Kiedy? Przecież nigdy?
Tego wieczoru postanowiła porozmawiać. Czekała, aż Hania zaśnie, przyrządziła kolację, nakryła do stołu. Grzegorz wrócił o wpół do jedenastej.
— Usiądź, trzeba pogadać — powiedziała stanowczo.
— O czym? — padł zmęczony na krzesło, nie odkładając telefonu.
— Odłóż telefon. Proszę.
Niechętnie położył go ekranem do stołu.
— Grzesiek, co się z nami dzieje? Już razem nie żyjemy, tylko wegetujemy. Przyszedłeś, zjadłeś, zasnąłeś
Katarzyna patrzyła, jak jej córka Gaja pokazuje Alicji swoje rysunki, a Aleksander coś tłumaczy Witoldowi o aparacie, i czuła, jak bezwarunkowa wdzięczność napełnia jej serce, gdy obserwowała, jak wszystkie kawałki jej nowego życia składają się w zaskakująco piękną całość.