Nie jak w serialu, ale wciąż znajome

newskey24.com 13 godzin temu

Nie jak w serialu, ale podobnie

Halina uwielbiała seriale i marzyła, by jej życie było tak piękne, jak na ekranie. ale to były tylko marzenia, a rzeczywistość okazała się znacznie prostsza i zwyczajna. Dni mijały jej cicho i nudno.

Wyszła za mąż za Darka, niby z miłości, ale tak tylko myślała. Darek od dzieciństwa był niestały i lubiący pohulać, i takim pozostał. Żonę wprowadził do swojego małego domku. A po trzech latach małżeństwa oświadczył:

Wyjeżdżam do miasta, żyj sobie jak chcesz. Duszno mi tu na wsi, moja dusza pragnie czegoś więcej.

Darku, co ci się stało? Przecież u nas wszystko dobrze próbowała go powstrzymać, nie rozumiejąc niczego.

Tobie dobrze, a mnie nie

I wyszedł z domu, zabierając paszport i skromny dobytek, który zmieścił się w starą torbę. Po wsi natychmiast rozniosła się plotka, baby szeptały na każdym rogu:

Darek rzucił Halinkę i pojechał do miasta, pewnie jakaś baba mu się nawinęła.

Halina przeżywała to w milczeniu. Płakała po cichu, nie narzekała i dalej mieszkała w domu Darka. Nie miała dokąd iść w rodzinnym domu brat żył z liczną rodziną, a dla niej tam miejsca nie było. Dziecka nie urodziła.

Pewnie Bóg uznał, iż z Darka byłby kiepski ojciec, dlatego nie dał mi potomstwa myślała Halina, patrząc na wiejskie dzieci.

Każdego wieczora, skończywszy prace domowe, siadała przed telewizorem i oglądała serial pełen namiętności i zdrad. Wciągała się w te historie, a potem długo nie mogła zasnąć.

Nowy dzień zaczynał się od karmienia świnki, gęsi i kur, młodego byczka Łatka, którego przywiązywała za ogrodem, nie puszczając go do stada.

Halina! usłyszała głos sąsiadki. Łatek się urwał, biega po wsi!

Ojej, gdzie? wyskoczyła z domu i zobaczyła, jak jej byczek walczy z płotem, świeżo wyrosłymi rogami próbując podważyć sąsiedni parkan.

Łateczku, Łateczku łagodnie przekonywała go, podsuwając kawałek chleba, ale byczek tylko kręcił głową. A niech cię! krzyknęła w gniewie. Łatek, jakby urażony, szarpnął się i pognał w stronę, płosząc stado sąsiedzkich kaczek z kaczątkami.

Nie wiadomo, jak długo biegałaby za byczkiem, gdyby nie traktorzysta Wojtek. Zręcznie chwycił za postronek, pociągnął i przywiązał Łatka do płotu. Halina patrzyła na jego zwinne ręce i mięśnie widoczne przez brudną koszulę. Nagle poczuła pragnienie, by te silne dłonie objęły ją i przytuliły.

Ale natychmiast otrząsnęła się z tych myśli:

Ojej, co mi się zdaje? Zupełnie jak kotka, co łaski chce.

Zawstydziła się tych niespodziewanych uczuć.

Toż to chyba jakieś uroki. Nigdy niczego takiego do Wojtka nie czułam. Był moim szkolnym kolegą jasnowłosy, wiecznie uśmiechnięty dowcipniś. No i niepotrzebny mi. Mieszka z tą swoją wielgachną Zosią obok odwróciła wzrok i odeszła.

Z Darkiem rozwiodła się od razu, gdy uciekł do miasta za lepszym życiem. Byli i tacy, co się do niej zalecali, choćby o rękę prosili, ale żaden się jej nie podobał. I tak żyła sama, bez miłości.

Wojtek ocierał ręce o trawę, a ona nagle powiedziała:

Chodź na podwórze, umyjesz ręce. Poszedł za nią w milczeniu, a ona czuła na plecach jego gorące spojrzenie.

Od razu zauważyła, iż Wojtek patrzy na nią inaczej niż zwykle.

Czego on chce? ale Wojtek tylko umył ręce pod pompą, wytarł o wiszący ręcznik, raz jeszcze znacząco na nią spojrzał i poszedł.

Od tej chwili obojgu wydawało się, iż między nimi pojawiła się niewidzialna nić, jakby mieli wspólną tajemnicę. Gdy Wojtek przechodził obok, Halina rumieniła się. A on wychodził rano z domu i szedł specjalnie koło jej podwórza, choć wcześniej tak nie robił.

Halina zaczęła wstawać wcześnie i wychodzić plewić grządki, tłumacząc sobie, iż to przez poranną świeżość. Ale wiedziała, iż czeka na Wojtka, który każdego ranka szedł do pracy. Spotykali się wzrokiem, a w jego sprytnych oczach widać było prawdziwe, męskie zainteresowanie. Może choćby coś więcej.

Starała się odpędzać te myśli, bała się też Zosi.

Boże uchowaj, żeby Zosia zobaczyła! Zrobi ze mnie pośmiewisko całej wsi.

Ale Wojtek wciąż przychodził, rzucał jej palące spojrzenia, a ona odpowiadała ciepłym uśmiechem. I myślała, iż to jak w serialu M jak miłość, choć nie wiedziała, jak się to skończy w końcu i tamten serial ciągnął się bez końca.

Halina zamiatała podwórze, gdy nagle usłyszała znajomy głos:

Witaj, Halinko.

Gwałtownie się odwróciła i zobaczyła przed sobą byłego męża. Ta sama bezczelna mina i przymrużenie piwnych oczu, od których niegdyś serce jej biło mocniej. Teraz jednak nie drgnęło.

Wróciłem Przyjmiesz mnie z powrotem?

A co się stało? W mieście ci nie smakowało?

Okazało się, iż nie było między nimi miłości. Albo była, ale przeminęła. Drzwi Haliny zamknęły się przed nim na zawsze.

Darek wrócił do swojego domu. Halina nie miała dokąd pójść, więc nie mogła go nie wpuścić. Na noc zamykała się w swojej małej izbie, przystawiając ciężką komodę, by Darek nie mógł wejść. Były mąż urządził się w drugiej części domu. A ona musiała wychodzić i wchodzić przez okno.

Darek prawie nie bywał w domu, pojawiał się tylko na noc.

Wojtek wciąż przechodził obok, ale był ponury. Aż pewnego razu zobaczył, jak Halina wychodzi przez okno, i coś w nim zawrzało.

Więc Halina nie przyjęła byłego, skoro przez okno wychodzi.

Następnego ranka, gdy wdrapywała się na parapet, poczuła pod stopami schodek. Dwa nowe stopnie.

Ktoś się postarał, by mi było wygodniej? zdziwiła się. Na pewno nie Darek, on teraz tylko imprezuje.

To Wojtek nocą zrobił jej drabinkę. Nie był żonaty z Zosią, żyli tak od kilZ czasem Halina i Wojtek wzięli cichy ślub w wiejskim kościele, i choć nie było hucznego wesela, ich oczy błyszczały szczęściem, gdy trzymali się za ręce, patrząc w daleki horyzont, gdzie kończyły się ich dawne smutki, a zaczynało nowe życie.

Idź do oryginalnego materiału