Dziś miałem dzień, który zapamiętam na długo. Moja żona, Kasia, miała w końcu wolne i postanowiła upiec szarlotkę, bo to ulubiony deser całej rodziny. Ale gdy zajrzała do szafki, okazało się, iż skończyła się mąka. Włożyła płaszcz, zamknęła dom na klucz i poszła do najbliższego sklepu. Nikogo nie było w domu — ja z synami pojechałem do rodziców do wsi pod Krakowem, a nasza córka, jak Kasia dobrze wiedziała, została w mieście.
Gdy wróciła z zakupami, od razu poczuła, iż coś jest nie tak. W przedpokoju stały buty Zosi. Serce jej się ścisnęło. Cicho postawiła torby w kuchni i podeszła do pokoju córki. Stanęła jak wryta — na łóżku, skulona w kłębek, płakała jej Zosia.
Na początku Kasia była zdezorientowana, ale gwałtownie się pozbierała. Usiadła obok, pogłaskała ją po włosach. Zosia, łkając, zaczęła opowiadać. O tym, jak poznała Darka, jak przysięgał jej miłość, jak byli razem prawie rok. I jak nagle wszystko się rozpadło.
Gdy Zosia dowiedziała się, iż jest w ciąży, najpierw się ucieszyła — bała się, ale cieszyła. Chciała najpierw porozmawiać z Darkiem, a potem powiedzieć nam. Ale Darek przeraził się bardziej. Znacznie bardziej. Po prostu zniknął — nie odbierał telefonów, usunął ją z mediów, jakby nigdy nie istniała.
„Mamo… — łkała Zosia — tylko nie gniewaj się… Nie chciałam tego ukrywać. Myślałam, iż będzie inaczej…“
Kasia milczała. Ale nie ze złości. Z bólu. Z żalu za córką. Przytuliła ją mocno i szepnęła:
„Nic mi nie jesteś winna, słyszysz? Tylko swojemu dziecku. Resztę razem rozwiążemy.“
Wieczorem, gdy wróciłem z synami, Kasia opowiedziała mi, co się stało. Długo milczałem. Potem spojrzałem na córkę, na żonę — i uśmiechnąłem się:
„No, Kasiu… Wiesz, iż zawsze chciałem mieć trzecią córkę. Nie wyszło — to chociaż wnuczka będzie. Albo wnuk. I tak to szczęście. Może nieplanowane, może trudne. Ale nasze.“
Kasia odetchnęła z ulgą. Jestem prostym człowiekiem, ale wiesz, iż można na mnie polegać. Zosia uśmiechnęła się przez łzy. Tego wieczoru jedliśmy razem kolację, już wiedząc, iż niedługo w naszym domu będzie o jednego człowieka więcej.
Postanowiliśmy na rodzinnym zebraniu: Zosia weźmie urlop dziekański, a po porodzie wróci na studia. Szukać Darka? Zabroniłem stanowczo:
„Takiego zięcia nie chcemy. Uciekinierów do rodziny nie przyjmujemy.“
Wszyscy się z tym zgodzili.
Ale, jak to zwykle bywa, wieś zaczęła szeptać. Ludzie plotkowali: „Przywlokła pod sukienką“, „Od żonatego“, „Sama sobie winna“. Nikt nie mówił tego wprost, ale Kasia czuła te spojrzenia.
Pewnego dnia w sklepie podszedł do niej miejscowy plotkarz — Wiesław.
„Hej, Kasiu. Słyszałem, iż twoja Zosia w ciąży, co? Od kogo adekwatnie? Czy sama nie wie?“
Kasia bez słowa położyła przed nim paczkę świeczek.
„Żebyś lepiej widział, kto od kogo. Bo ja u swojej córki niczego podejrzanego pod sukienką nie widziałam. Może ty przy świetle dojrzysz.“
Śmiech rozległ się w kolejce. Wiesław zbladł i więcej się nie odzywał.
Zosia urodziła dziewczynkę. Nazwaliśmy ją Kingą. Ja rozpieszczałem ją od pierwszego dnia. Dwa lata później Zosia wyszła za mąż za dobrego człowieka, który pokochał Kingę jak własną córkę. Żyli długo i szczęśliwie — w miłości i wzajemnym szacunku.
Tak, jak powinno być w prawdziwej rodzinie.
I tego nauczyłem się dziś najważniejszego — rodzina to nie krew, a wybór. A wierność to nie słowa, ale czyny.