Nie pozwalam synkowi na festyny. Oto, dlaczego odbieram mu "magiczne wspomnienia"

mamadu.pl 1 tydzień temu
Latem częściej niż słońce towarzyszy mi... poczucie winy. Inni rodzice beztrosko pozwalają dzieciom na wszystkie festynowe atrakcje, a ja wciąż mówię "nie". Ale z czasem zrozumiałam, iż to nie brak luzu, tylko próba ochrony – i niekoniecznie jest w tym coś złego.


Nie pozwalam dziecku na festyny. Czy naprawdę psuję mu dzieciństwo?


Lato to czas festynów, kolorowych atrakcji, zapachu waty cukrowej i śmiechu dzieci. Ale dla mnie – to też czas walki z wewnętrznym głosem, który mówi: "znów mu coś odbierasz".

Gdy odmawiam synkowi wejścia na dmuchańce, często czuję się jak ktoś, kto


psuje całą zabawę. Inni rodzice nie mają z tym problemu, a ja tylko widzę jego smutne spojrzenie i słyszę pytanie: "Mamo, dlaczego inni mogą, a ja nie?".

Nie jestem bezzasadnie przewrażliwiona


Wbrew pozorom to nie tylko lęk, ale konkretne powody każą mi trzymać się na dystans. Nie chodzi jedynie o bezpieczeństwo samych urządzeń – choć przyznam, często zastanawiam się, kto je rozkładał, czy wszystko jest dobrze przymocowane, czy ktoś w ogóle nad tym czuwa.

Chodzi też o to, iż wiele z tych atrakcji jest zwyczajnie nieprzemyślana – łatwo o upadek, zderzenie, skaleczenie. A dzieci nie zawsze potrafią ocenić ryzyko.

Kiedyś raz odpuściłam…


Uległam. Poszliśmy na festyn, a ja postanowiłam nie robić dramatu. Najpierw mój maluch zsunął się z dmuchańca, niegroźnie, choć zaskakująco twarzą po ziemi. Śmiech, jeszcze bez łez. Ale chwilę później inne dziecko miało mniej szczęścia – pechowy zjazd po rozgrzanej gumie skończył się fikołkiem, płaczem i bolesną kontuzją.

Wiem, iż to był tylko jeden przypadek. Wokół setki dzieci bawiły się znakomicie. Ale to właśnie ten JEDEN wystarczył, by przypomnieć mi, iż jeżeli coś się stanie mojemu dziecku, nie będę miała pretensji do organizatorów festynu – tylko do siebie. Dlatego nie uważam już, iż "niszczę" mu dzieciństwo. Raczej dbam o niego na swój sposób.

Bycie mamą to nie tylko zabawa, ale też wybory. Nie muszę nikomu się tłumaczyć, dlaczego rezygnujemy z atrakcji, które dla innych są normą. Mój syn i tak ma piękne wspomnienia – tylko może trochę inne niż te "standardowe". A ja zyskuję coś

jeszcze cenniejszego – poczucie, iż robię to, co dla nas najlepsze.

A wy, puszczacie swoje dzieci na dmuchańce bez wahania?


Idź do oryginalnego materiału