Nie ufam teściowej mojego syna. Mąż twierdzi, iż jestem zbyt zaabsorbowana dzieckiem.

twojacena.pl 11 godzin temu

Nie ufam teściowej mojego syna. Mąż powiedział, iż mam na niego obsesję

W małym miasteczku Płock, w przytulnym mieszkaniu na przedmieściach, rozpętała się prawdziwa rodzinna burza. Zuzanna, 25-letnia młoda mama, stała przy łóżeczku swojego synka, czując, jak w środku wszystko wrze z złości i zmęczenia. Jej opowieść to wołanie kobiety rozdartej między macierzyństwem, obowiązkami żony a presją rodziny.

— Pokłóciliśmy się z mężem na całego — zwierza się Zuzanna, ocierając zmęczone oczy. — No dobrze, nie jestem święta, ale to ja odpowiadam za naszego syna! Mój Maurycy jest totalnie przyklejony do mnie, marudzi bez przerwy — pewnie zaraz ząbkuje. Cały dzień noszę go na rękach, choćby zupy nie zdążyłam ugotować.

Małe dzieci to prawdziwy test cierpliwości, ale jej mąż, Tomasz, najwyraźniej nie chce tego zrozumieć.

— Wrócił z pracy i zaczął krzyczeć, iż umiera z głodu jak wilk! — głos Zuzanny drży z oburzenia. — A do tego miał pretensje, iż nie wybiegłam go witać do przedpokoju. A ja w tym czasie kołysałam Maurycego! Bałam się choćby oddychać, żeby się nie obudził. Jakie tam witać męża z uśmiechem?

Tomasz jakby nie pojmował, co znaczy być matką niemowlaka. Zuzanna wzięła na siebie wszystko: dziecko, dom, gotowanie. A mąż? On „utrzymuje rodzinę” i żąda przytulności, gorącego obiadu i idealnego porządku, jakby Zuzanna była czarodziejką, która może się rozdwoić.

Zuzanna starała się być wzorową żoną, troskliwą mamą i perfekcyjną gospodynią. Ale maluch nie daje spokoju, domaga się uwagi co chwilę, i czasem nie zdąży choćby podłogi przetrzeć, a co dopiero ugotować obiad trzydaniowy. Rodzice Zuzanny są daleko, pracują, pomocy nie ma. A z teściową, Wandą Kazimierą, relacje są napięte jak struna.

— Teściowa od samego początku była przeciwko naszemu ślubowi — wspomina ze smutkiem Zuzanna. — Uważała, iż jesteśmy za małoduszni, iż nie jesteśmy gotowi na małżeństwo. A tak naprawdę po prostu nie chciała puścić swojego Tomka. Wróżyła, iż rozejdziemy się po roku. A my wciąż jesteśmy razem. Choć… czasem sama nie wiem, na jak długo.

Po narodzinach Maurycego Zuzanna próbowała naprawić relacje z teściową. Wydawało się, iż lody topnieją: Wanda Kazimiera parę razy się uśmiechnęła, a choćby podarowała wnukowi grzechotkę. Ale do ciepłych stosunków wciąż daleko jak do gwiazd.

— I nagle Tomasz oświadcza, iż mam obsesję na punkcie dziecka! — Zuzanna ledwo powstrzymuje łzy. — Mówi, iż zajmuję się tylko Maurycym, a dla niego nie mam czasu. Zaproponował, żebyśmy w sobotę wyskoczyli do centrum handlowego i zostawili syna z jego mamą.

Zuzanna nigdy nie zostawiała Maurycego z nikim obcym. Maluch jest karmiony piersią, przywiązany do niej jak nitka do igły. Teściowa widziała wnuka może trzy razy — jak sobie poradzi? Ale Tomasz nie ustępował.

— Moja mama wychowała czwórkę dzieci! — oznajmił. — Ona wie, co robić. Ma więcej doświadczenia niż ty.

Kupił choćby laktator, żeby Zuzanna mogła zostawić mleko dla synka. Tylko iż Maurycy stanowczo odmawia picia z butelki. Płacze, odwraca głowę, jakby czuł, iż to nie mama.

Tomasz postawił ultimatum: jeżeli Zuzanna nie zgodzi się zostawić syna z babcią, urządzi awanturę. Wanda Kazimiera, swoją drogą, nie ma nic przeciwko paru godzinom z wnukiem. Ale Zuzanna nie może pozbyć się niepokoju.

— Nie ufam jej — przyznaje. — Nie dlatego, iż jest zła. Po prostu… to moje dziecko. Mój Maurycy. A jeżeli będzie płakał? jeżeli nie zrozumie, czego potrzebuje?

Tomasz tymczasem upiera się, iż potrzebują czasu we dwoje.

— Nie jesteśmy tylko rodzicami, jesteśmy też mężem i żoną! — rzucił w ferworze kłótni. — Czy już zapomniałaś, co to znaczy być parą?

Te słowa dotknęły Zuzannę do żywego. Kocha męża, ale jego pretensje wydają się niesprawiedliwe. Nie śpi w nocy, karmi, kołysze, zmienia pieluchy — i to wszystko sama, bez pomocy. A on żąda romansu, przytulności, jej uśmiechów, jakby była robotem, a nie człowiekiem.

Teraz Zuzanna stoi przed wyborem: ulec mężowi, tłumiąc lęk, czy odZuzanna westchnęła ciężko, patrząc na śpiącego Maurycego, i pomyślała, iż może jednak warto spróbować zaufać teściowej, choćby po to, by nie stracić czegoś więcej niż tylko jednego spokojnego popołudnia.

Idź do oryginalnego materiału