– W sensie, ty jesteś jego żoną?
– W najbardziej dosłownym. Przynajmniej w świetle prawa – mogę choćby pokazać pieczątkę w dowodzie. Ślubu nie wzięłam ze sobą, wybacz – powiedziała kobieta, podtrzymując jedną ręką duży brzuch.
***
– Córeczko, wyjeżdżam w przyszłym tygodniu na zmianę, tam słaby zasięg, więc nie znikaj mi – powiedział Adam Nowak.
– O kota się nie martw, przyjdę, nakarmię, sprzątnę kuwetę – burknęła Kinga, nie odrywając wzroku od telefonu.
– jeżeli o kota chodzi… – zawahał się Adam – Wiesz co, nie przemęczaj się, córko. Po co ci jeździć po drugim końcu miasta po pracy tylko po to, żeby jednego kota nakarmić. Wiesz, sąsiadka z klatki schodowej, dobrze ją znam. Będzie czasem wpadać do Mruczka.
– Trochę dziwnie się zachowujesz, tato – zaśmiała się Kinga – Ta twoja sąsiadka to musi być prawdziwa altruistka. I kota nakarmi, i po drodze kupi mleko, i jeszcze z apteki leki przyniesie. Szczęściarz z ciebie.
– No tak, szczęściarz…
Adamowi nagle zrobiło się wstyd, iż znowu okłamuje córkę. Jego brwi zsunęły się, więc próbował myśleć o czymś innym, żeby nie zdradzić niepokoju. „Ona niczego nie podejrzewa, tylko próbuje ze mnie podżartować” – pomyślał.
…Adam z mamą Kingi byli w separacji od siedmiu lat. Rozstali się spokojnie, bez awantur. Po prostu stwierdzili, iż miłość wygasła. Porozmawiali z córką i od razu poszli do urzędu. Kinga zaakceptowała ich decyzję, pod warunkiem, iż święta będą spędzać razem, jak dawniej. Wszystkim to pasowało.
– Więc jestem twoją sąsiadką? – przebiegle uśmiechnęła się Agnieszka.
– No, nic lepszego nie przyszło… – spuścił wzrok Adam.
– Tak, nazwanie mnie swoją żoną to zbyt trudne, rozumiem.
– Aga, nie bądź obrażona.
– Jestem dorosła, Adam. Ale nie rozumiem, jak długo mamy udawać, iż to wielka tajemnicą!
– Nie wiem, naprawdę nie wiem! Aga, a jeżeli nie zrozumie? Pamiętam, jak była mała, bała się, iż któryś z nas odejdzie. Ciągle pytała, czy nie zostawimy jej samej. Czuję, iż ją zdradzam.
– Słuchaj, nie mieszam się w waszą relację, ale za dwa miesiące będziesz miał dwie córki. W końcu trzeba będzie podjąć męską decyzję. Rozumiesz? Nie zmuszam cię do wyboru, broń Boże, ale jak zamierzasz ukryć nowo narodzone dziecko?
– Jakoś to rozwiążemy! – powiedział Adam, choć nie miał pojęcia jak.
Poznał Agnieszkę niedługo po rozwodzie. Od razu wiedział – to on. Ale bał się powiedzieć rodzinie. Bał się, iż córka się od niego odsunie, a była żona będzie utrudniać ich spotkania.
Najpierw martwił się, iż Agnieszka jest od niego dziesięć lat młodsza. Potem tym, iż wzięli ślub w tajemnicy. A teraz tym, iż jest w ciąży. Termin coraz bliżej, a prawda w końcu wyjdzie na jaw. „Przyjdzie odpowiedni moment, wtedy wszystko wyjaśnię” – powtarzał sobie.
Adam ukrywał przed Kingą, iż mieszka z nową żoną. Spotykał się z nią na neutralnym gruncie albo u niej w domu. Kinga, jak to młodzież, często żartowała o „tajemniczej sąsiadce”.
Tego ranka, gdy Adam wrócił z pracy, Kinga postanowiła wpaść bez zapowiedzi. Ale nikt nie otworzył. Telefon też milczał. Zaniepokojona wyszła z klatki. Nie mogła się pomylić – tata napisał, iż jest już w Warszawie. Ale w domu go nie było. „Jest dorosły, pewnie gdzieś wyszedł” – pomyślała.
– Adama zabrali do szpitala – usłyszała nagle obcy kobiecy głos.
– Co? Kiedy? Gdzie? – spanikowała Kinga.
Głos dochodził z okna na parterze. Starsza pani powiedziała, iż widziała, jak Adam wrócił, a po chwili przyjechała karetka.
– Z rozmów zrozumiałam, iż do kardiologii. Sam wszedł do karetki, więc chyba nie reanimacja – dodała sąsiadka. – Od razu cię poznałam, często tu podjeżdżasz.
– Dawno go zabrali?
– Z godzinkę.
Kingi już nie słuchała. Trzęsły się jej ręce. „Kardiologia? Przecież on nigdy nie miał problemów z sercem!”
– Zadzwoń na pogotowie, może powiedzą, gdzie jest – poradziła sąsiadka.
Kinga natychmiast wykręciła numer. Po chwili dyżurna podała nazwę szpitala. Wsiadła w taksówkę, walcząc z paniką. Telefon Adama wciąż był niedostępny.
– Powiedziano mi, iż przywieźli tu mojego tatę! – ledwo powstrzymując łzy, powiedziała Kinga w recepcji.
– jeżeli już jest w systemie, sprawdzę. Kiedy przyjechał? – spokojnie zapytała pielęgniarka.
– Nie wiem… Godzinę temu? Pomóżcie, proszę!
– Imię i nazwisko?
– Nowak Adam, rocznik 1973.
– Poczekajcie, sprawdzę. – Wróciła po chwili. – Leży w kardiologii. Nie można wchodzić, ale jeżeli chcecie coś przekazać, może wyjść.
Kinga wybiegła szukać głównego wejścia. „Skoro może wyjść, to chyba nic poważnego?”
Nie zauważyła, kiedy znalazła się w holu. Pielęgniarka skrzywiła się, widząc ją.
– To nie godziny odwiedzin! Tam jest kwarantanna!
– Taty dopiero co tu przywieźli! Nie odbiera telefonu! Nie wiem, czy ma co jeść, czy ma leki! Wpuśćcie mnie! – Kinga prawie krzyczała.
Nagle ktoś położył jej rękę na ramieniu. Odwróciła się gwałtownie. Spodziewała się pielęgniarki albo ochroniarza, ale przed nią stała kobieta w ciąży, kilka od niej starsza.
– Kinga, witaj – powiedziała ostrożnie Agnieszka.
– Witaj… Znamy się?
– Nie do końca. Ja cię znam bardzo dobrze, ale ty mnie nie. A raczej, jak to śmiesznie brzmi, dla ciebie jestem „sąsiadką”, która karmi kota i przynosi leki.
– Nic nie rozumiem. Kim pani jest?
– Kinga… jestem jego żoną.
– W sensie, pani jest jego żoną?
– Tak, w najbardziej dosłownym znaczeniu. Mogę choćby pokazać pieczątkę w dowodzie. Ślubu nie mam przy sobie. Chodź, wyjdziemy, wszystko ci wytłumaczę.
Agnieszka wyprowadziła Kingę na zewnątrz, szukając odpowiednich słów.
– Od kiedy jestKinga spojrzała na Agnieszkę przez łzy, a potem wybuchnęła płaczem i przytuliła się do niej, wiedząc, iż mimo chaosu i tajemnic, w końcu odzyskała rodzinę.