Niezwykła Opowieść

newsempire24.com 6 dni temu

Zawsze mówią o takich jak ja: „ma dar”. Ja zaś uważałam to za przekleństwo. Posłuchajcie jednak całej historii.
Gdy miałam miesiąc, matka zostawiła mnie pod drzwiami domu dziecka. Nie wiem, dlaczego mnie porzuciła. Może i ona miała taki „dar”, a nie chciała, by we mnie się rozwinął. Faktem jest, iż dorastałam w sierocińcu, nie znając rodziców. Pierwsza moją odmienność zauważyła wychowawczyni, Małgorzata Nowak. Opowiadała później, iż bawiłam się z dziećmi, gdy jeden z chłopców zabrał mi zabawkę. Wtedy, cytując jej słowa:
„Przysięgam, zobaczyłam jak Tomek odleciał na dywan w drugi kąt pokoju, a ty odebrałaś swoją lalkę”.
Małgorzata była bardzo dobrym człowiekiem. Od razu zrozumiała, iż jestem wyjątkowa i iż jeżeli ktokolwiek się dowie, nie zostawią mnie w spokoju.
„Nie chcę, żeby zabrali cię na eksperymenty” – powtarzała.
Dlatego zajęła się moim wychowaniem i pomagała mi okiełznać moje zdolności. Gdy bardzo się złościłam, mogłam przesuwać przedmioty, choćby ludzi. Czułam biopole każdego wokół. Nie musiałam się z kimś witać, by wiedzieć, czy jest dobry, czy zły. Może to cenna umiejętność, powiecie? Ale ja czułam, iż ludzie wyczuwali moją odmienność. Stronili ode mnie. Dlatego do dziś żadna rodzina zastępcza nie chciała mnie adoptować. To bolało. Jak każda, pragnęłam czułości, miłości, prawdziwej rodziny. Chciałam poznać, czym jest macierzyństwo.
Miałam tylko jedną przyjaciółkę w domu dziecka. Nazywała się Krysia. adekwatnie Krystyna, ale nie lubiła tego imienia, więc zawsze mówiłam do niej „Krysia”.
Była wspaniała. Zawsze świetnie się razem bawiłyśmy. Byłyśmy dla siebie rodziną. Wiedziała o moich zdolnościach i trzymała to w tajemnicy, nigdy nie prosząc, bym użyła ich dla jej korzyści. Byłam jej za to ogromnie wdzięczna. Krysia traciła już nadzieję na znalezienie rodziny – miała piętnaście lat. A w domu dziecka wszyscy wiedzą, iż takich „starszaków” nikt nie bierze.
Aż pewnego dnia Krysia wpadła do pokoju z roziskrzonymi oczami. Zalała mnie dziką energią.
– Co się stało?
– Zosiu!!! Wyobraź sobie!!! Adoptują mnie!!! Będę miała rodzinę!!!!
Podskoczyła do mnie i objąwszy mnie za ramiona, zakręciła nami po pokoju.
– Znaleźli się ludzie, którzy mnie chcą! Mam takie szczęście!!!!
Potem przystanęła i spojrzała na mnie poważnie.
– Nie martw się, na pewno będę cię odwiedzać. A gdy i ciebie adoptują, będziemy przyjaciółkami rodzin! Chodź, chodź, pokażę ci ich! Są przy gabinecie dyrektorki.
I pociągnęła mnie za rękę.
Stanęłyśmy przy drzwiach, które właśnie się otworzyły.
Wyszła z nich para. Postawny mężczyzna, z szerokimi barami, ostro zarysowaną brodą i mocnymi kośćmi policzkowymi.
Natychmiast wyczułam całe spektrum biopola obojga. I to, co poczułam, nie spodobało mi się wcale.
Od mężczyzny emanowała energia siły. Nie, nie siły – to była przemoc. Brutalność. Złość.
Kobieta była bardzo słaba i przestraszona. Dzika pustka i wyczerpanie. To poczułam.
– Och, Krysiu – mężczyzna rozpromienił się uśmiechem.
Przeszedł mnie dreszcz.
– Papiery już prawie gotowe. Jutro jedziesz z nami do domu.
Irena rzuciła się, by go objąć.
I w tej chwili poczułam jeszcze jedną emocję, która rozbłysła w polu mężczyzny. Przypominała miłość, ale nie miłość ojcowską. To było coś innego… coś jak pożądanie…
Wróciłyśmy do pokoju.
Krysia biegała po pokoju, nie mogąc opanować emocji. Ja siedziałam na łóżku, próbując ogarnąć i strawić te informacje. Może mi się tylko wydawało.
– No co z tobą? – Krysia przysiadła obok mnie. – Nie martw się tak. Widziałyśmy się, obiecuję.
– Kryś, nie podobali mi się ci ludzie. Coś z nimi nie tak. Ten mężczyzna… Nie jest dobry.
Krysia zmarszczyła brwi.
– Przestań, Zosiu! Po co mówisz takie rzeczy? Zazdrościsz mi? Czekałam na to tak długo! W końcu będę miała rodzinę! A pan Kowalski, Paweł, jest bardzo miły. Rozmawiałam z nimi. Tacy promienni, tacy troskliwi. Pan Paweł powiedział, iż będę miała własny, ogromny pokój, wyobrażasz sobie?
– Kryś, ale ty wiesz, iż ja czuję ludzi!
– Zosiu, daj spokój! Każdą parę sprawdza psycholog i dyrektorka. Są idealnymi kandydatami. On pracuje, ona zostaje w domu. Cały czas będę spędzać z mamą, rozumiesz? Mają wszystkie zaświadczenia. Gdyby byli potworami, odbiłoby się to w ich życiorysie.
Krysia zerwała się i odeszła do okna.
– Myślałam, iż będziesz się cieszyć. Jesteś moją przyjaciółką – powiedziała płaczliwym głosem.
Zrobiło mi się wstyd. Objęłam ją z tyłu.
– Wybacz. Oczywiście, iż się cieszę, przy
Teraz w moich żyłach buzuje nie strach, a duma, bo ta przeklęta siła dała mi najcenniejszy dar na świecie – prawdziwą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału