Nowa szansa, nowa rodzina
Kasia wyszła z gabinetu lekarskiego szczęśliwa będzie mamą. Śpieszyła do domu, bo chciała zrobić mężowi niespodziankę. Jacek był w domu, wrócił z nocnej zmiany. zwykle w takich sytuacjach spał do południa, ale tym razem Kasia wiedziała, iż już wstał specjalnie wziąła wolne w pracy, żeby pójść do lekarza.
Okazało się jednak, iż to nie ona zrobiła mu niespodziankę, tylko on jej. Gdy otworzyła drzwi kluczem, w przedpokoju na komodzie zobaczyła damską towarzyską.
Co to jest? pomyślała z niepokojem. Czyja to?
Drzwi do sypialni otwierała z drżeniem serca, bo już się domyślała, co zobaczy. I nie pomyliła się obca kobieta leżała na jej miejscu w łóżku, a obok Jacek. Może z powodu wyrazu twarzy Kasi, a może ze strachu, tamta kobieta przemknęła obok niej i wybiegła z mieszkania. A mąż powstrząwając się wstał i zaczął się ubierać.
Pakuj swoje rzeczy do walizki i wynoś się do tej swojej powiedziała stanowczo i wyszła z pokoju.
Zrobiło jej się niedobrze, tak niedobrze, iż jeszcze nigdy nie czuła się tak okropnie. Potem była karetka, szpital i wyrok lekarza: Straciła pani dziecko.
Wróciła do domu po szpitalu, gdzie zastała pustkę i bałagan po kłótni z mężem. Gdy trochę doszła do siebie, postanowiła zacząć wszystko od nowa najpierw wniosek o rozwód. Jacek po tym wszystkim się nie pokazywał, spotkali się dopiero w sądzie. Patrzył na nią z poczuciem winy, ale milczał.
Dni mijały, minął już półtora roku od rozwodu. Nie patrzyła na innych mężczyzn, odrzucała zaloty, mimo iż miała dopiero dwadzieścia siedem lat. choćby w pracy koledzy mówili: Kasia, co z tobą? Jakbyś nie żyła. No już, życie toczy się dalej. Jedno nieszczęście się przytrafiło, ale przed tobą całe życie.
Nie wiem, coś we mnie pękło. Nie umiem się już cieszyć tłumaczyła.
To może rozejrzyj się za Tomkiem? doradzały koleżanki. Myślisz, iż przypadkiem czeka na ciebie po pracy i podwozi do domu? Porządny facet, daj mu szansę.
Kasia posłuchała rady. W końcu poszli razem do kawiarni, na spacer. Minęło trochę czasu i już czuła, iż Tomek szykuje się do poważnej rozmowy. Pewnego dnia powiedział: Kasia, chodź, pobierzmy się. Nie będę cię już musiał odprowadzać wracać będziemy razem do domu.
Po ślubie tak właśnie było. Razem do pracy, razem z pracy. Kolacje w domu, czasem spacery, wspólne oczekiwanie przy telewizorze. Kasia marzyła tylko o jednym żeby zostać matką. Ale jakoś nie wychodziło.
Pewnego dnia pojechała z kolegami z pracy do domu dziecka ich firma organizowałą zbiórkę. Tam zauważyła małą, może czteroletnią dziewczynkę o smutnym spojrzeniu. Od tamtej pory myślała tylko o niej.
Tomek, może weźmy dziecko z domu dziecka? Skoro nie możemy mieć swojego Widziałeś ich oczy? Patrzą na każdego z nadzieją powiedziała.
Kasia, nie uratujesz wszystkich dzieci odparł.
Ale chociaż jedno! To już będzie szczęście! nalegała.
Naprawdę tego chcesz?
Tak. Podoba mi się jedna dziewczynka, ma na imię Zosia. Taka ładna i smutna.
Tomek był zaskoczony tym pomysłem wcześniej nie mówili o adopcji, ale choć marzyli o swoim dziecku, w końcu się zgodził.
Zosia od urodzenia była w domu dziecka. Matka się jej wyrzekła. Miała już prawie pięć lat. Kasia rozmawiała z dyrektorką, panią Agnieszką.
Chciałabym zaadoptować Zosię. Co trzeba zrobić? Jakie dokumenty?
Nie ma pani własnych dzieci?
Nie, pani Agnieszko, na razie nie opowiedziała swoją historię.
Ale może jeszcze pani urodzi? I proszę pamiętać adopcja nie zagłuszy bólu po utracie dziecka. Zosia nie może być zastępstwem. Musi dostać prawdziwą rodzinę. Niech się pani jeszcze zastanowi, porozmawia z mężem.
Wychodząc, Kasia znów zobaczyła Zosię. Siedziała na ławce z pluszowym misiem, podczas gdy inne dzieci się bawiły. Jej smutne oczy utkwiły w pamięci Kasi.
Po jakimś czasie Zosia została ich córką. Kasia była szczęśliwa i wdzięczna pani Agnieszce. Już nie patrzyła na Zosię jak na zastępstwo, ale jak na własne dziecko. Zosia też była szczęśliwa miała mamę i tatę. Choć wydawało jej się, iż mama kocha ją bardziej, bo kupowała jej ładne sukienki, odprowadzała do przedszkola, czytała bajki.
Tomek jednak się oddalał zarówno od Zosi, jak i od Kasi. W końcu powiedział:
Kasia, chcesz oddać Zosię z powrotem? To był błąd. Nie mogę jej zaakceptować. Chcę mieć własne dziecko, a ona jest dla mnie obca. Może kiedyś urodzimy swoje? Nie chcę być ojcem cudzego dziecka.
Kasia była w szoku. Szyko żyła nadzieją, iż uda im się mieć dziecko, ale Zosię pokochała całym sercem. Miała choćby pomysł, żeby adoptować jeszcze jedno.
Tomek, dziecko to nie rzecz wziąć i oddać. To człowiek jak ty. Nigdy się na to nie zgodzę. Zosia jest naszą córką.
Twoją, nie naszą. Dla mnie nią nie jest. Wybieraj albo ja, albo ona.
Nie ma wyboru. Zosia zostaje. Ty rób, jak chcesz.
Niedługo potem się rozstali to Tomek złożył pozew. Kasia przeprowadziła się z Zosią do swojego dawnego mieszkania. Dziewczynka poszła już do pierwszej klasy. Pewnego dnia pod blokiem spotkała Jacka.
Kasia, nareszcie cię znalazłem! Pytałem sąsiadów, gdzie jesteś. Mówili, iż mieszkasz z nowym mężem.
Już nie mieszkam. Czego chcesz? zapytała niechętnie.
Chcę wszystko naprawić. Wiem, iż przez mnie straciłaś dziecko Wybacz mi. Chcę, żeby było jak dawniej.
Nie, Jacek. Nie. odparła krótko i weszła z Zosią do klatki.
Usłyszała jeszcze, jak za nią krzyknął: Kasia, jeżeli będziesz potrzebować pomocy mój numer się nie zmienił. Zrobię dla ciebie wszystko.
W głowie Kasi wciąż kołatała się myśl o dziesięcioletniej dziewczynce z domu dziecka, którą ostatnio widziała. Wydawała się trochę podobna do Zosi.
Szkoda, iż nie mogę adoptowaćKasia uśmiechnęła się do siebie, wyjmując telefon i wybierając numer Jacka, bo zrozumiała, iż rodzina to nie tylko krew, ale przede wszystkim miłość, którą jest się gotowym podzielić.