O Świętach bez lukru...

jolanta67.blogspot.com 3 godzin temu

"Magia" Świąt zaczyna się już w okolicach Wszystkich Świętych, jeszcze nie wszyscy zdążyli wywietrzyć zapach chryzantem i wrócić z cmentarzy a tu już migają kolorowe światełka i do obrzydzenia, gdzie nie wejdziesz, wszędzie grają Jingle Bells albo Christmas Time. Duch Świąt jako pierwszy budzi się w galeriach, marketach... I tu objawia się nam jego marketingowa hipokryzja. Bo te dekoracje świąteczne i kolędy pojawiają się nie dlatego, żeby pobudzić ludzi do refleksji, żeby ich wyciszyć, ale po to, żeby kupowali. Ich celem jest zmusić nas do wydawania pieniędzy. Te nachalne reklamy we wszystkich mediach bombardujące nas "idealną rodziną " idealnym obraz Świąt... mają pomóc nam w zakupowych decyzjach. Oczywiście, zwyczaj obdarowywania się jest piękny. Ale te prezenty powinny być wyrazem miłości, a nie postawy: "zastaw się, a postaw się". Nie powinien generować stresu z powodu tego czy się sprosta oczekiwaniom tych, których chce się obdarować. Dodajmy, iż coraz trudniej jest sprostać. Boże Narodzenie i okres je poprzedzający, jest trudnym czasem. Bo z jednej strony w każdym z nas drzemią dziecięce tęsknoty za tak zwaną "magią świąt". Mamy w sobie takie naiwne wyobrażenia, jak te święta powinny wyglądać i czego nie może podczas nich zabraknąć: tzn, rodziny, miłości, ciepła, światełek na choince, kolęd. Każdy z nas czeka na ten czas, który symbolizuje miłość. No właśnie, i to wszystko jest piękne…ale ten idealny świat zderza się z rzeczywistym. Dochodzi do zderzenia między tymi dziecięcymi tęsknotami za bliskością, pojednaniem, wybaczeniem, a brzydką prawdą o nas. Bo kto z nas tak naprawdę przyjął zbłąkanego wędrowca? Idziemy do kościoła i śpiewamy na pasterce "nie było miejsca dla ciebie", skądinąd przepiękną kolędę, a jednocześnie krzywdzimy bliskich, nie potrafimy wybaczać... czyż to nie jest hipokryzja? Dotyczy to również ludzi z pierwszych stron gazet, którzy bardzo chętnie pokazują się w mediach w kontekście świąt i uroczystości kościelnych. A jednocześnie są w stanie w imię własnych interesów i niskich pobudek, takich jak własna kariera, chęć zemsty, zazdrość, niszczyć życie innym. W naszej codzienności jesteśmy świadkami wyzwolenia na ogromną skalę demonów nienawiści, wzajemnej nietolerancji, ksenofobii. I nie chodzi tu tylko o polityków, ale chodzi też o to, co dzieje się w całym społeczeństwie: nie widziałam, jak żyję, sytuacji, w której Polacy byliby aż tak podzieleni jak teraz. To już nie jest jeden naród, to są dwa zupełnie inne narody, patrzące na siebie wrogo. I bardzo często bywa, iż w jednej rodzinie spotykają się przy wigilijnym stole przedstawiciele tych dwóch zwaśnionych narodów. Udają rodzinność a tak naprawdę ledwo się znoszą, albo nienawidzą. To kolejny przykład hipokryzji. Trzeba też wspomnieć o tym, iż dla wielu ludzi okres świąteczny to najtrudniejszy czas w roku. Przez tą presję, iż ma być ciepło, sielankowo, rodzinnie, wszyscy mają być razem... bardziej niż w jakikolwiek innym czasie obnaża się ich samotność. Niestety tak wielu ludzi albo w ogóle nie ma z kim usiąść do wigilijnego stołu, albo są gdzieś z litości zapraszani do jakichś znajomych czy dalszej rodziny co jest tylko namiastką bliskości, bo oni wcale nie czują się tam na miejscu. Organizuje się "paczkę dla biednych", "wigilię dla bezdomnych", "kolędowanie w DPS" raczej bardziej dla lepszego samopoczucia organizatorów niż tych biednych ludzi, którzy na kolejny akt zainteresowania będą czekać przez cały następny rok. Są też tacy, którzy siadają do wigilijnego stołu z bliską - jeżeli mowa o bliskości więzów krwi - rodziną. Ale z daleką emocjonalnie. Z rodziną skłóconą, nielubiącą się, której członkowie wzajemnie nie potrafią się zrozumieć ani ze sobą rozmawiać itd. itp. Cóż ... w tych pięknych reklamach, w tym obrazie sielankowych świąt, nie ma miejsca na smutne historie. Nie ma, bo cierpienia i samotności nikt nie chce. Samotność i cierpienie się nie "sprzedają". Jest taka piękna "Kolęda samotnych" Zbigniewa Preisnera: "Tak mi smutno, dobry Boże, Ty się rodzisz, a ja sama, pewnie z mojej winy - może, każesz grzechy zmywać nam. W noc samotną, co tak boli, pewnie nie rozumie nikt tej maleńkiej kropli soli, co pod rzęsą wita świt"... I to jest, niestety, prawda o świętach dla bardzo wielu ludzi. A ta świąteczna hipokryzja i komercjalizacja Bożego Narodzenia wcale nie pomaga wypełnić tej samotności. Święta są stresującym przeżyciem także dla tych, którzy nie są samotni. Bo tyle pracy, sprzątania , dekorowania, gotowania, wydatków, no i żeby z tym wszystkim zdążyć. To po pierwsze. Po drugie, ten stres jest związany z tym, iż święta uwypuklają te wszystkie problemy, z którymi człowiek się boryka, ale z którymi jest w stanie żyć w codziennej rutynie. Ktoś nie rozmawia z matką, z ojcem, z żoną, z siostrą - ale życie się toczy; codziennie trzeba wstać, iść do pracy, załatwić różne sprawy, więc się o tym nie myśli. Ale przychodzą święta i człowiek sobie uzmysławia, iż rodzina powinna być razem, a jego rodzina nie jest. I zaczynają się różne przemyślenia i emocje związane z poczuciem krzywdy lub poczuciem winy. Stres i presja się kumulują i muszą w końcu znaleźć upust...przed świętami jest więc sporo napięć, kłótni, krzyków. A powinno być ciepło, blisko i sympatycznie. Przed świętami często chodzimy nabuzowani, rozdrażnieni, wściekli i często wśród najbliższych szukamy ofiary, żeby pod byle pretekstem się na niej wyładować. Często tak się dzieje przed świętami. I jak tu mówić o duchowym przeżywaniu Świat? I na koniec nie mogę nie wspomnieć o wysyłaniu życzeń. Każdego roku gdy dostaję te głupkowate wierszyki świąteczne, słane do wszystkich z listy kontaktów takie same, mam ochotę rzucić telefonem o ścianę. I nie chodzi o to, iż życzenia są wysyłane mailem czy SMS-em, ale o to, iż wysyłający posługuje się metodą "kopiuj - wklej". A przecież można by było chociaż nadać im bardziej osobistą formę? Choćby tylko... z szacunku do adresata ?





Idź do oryginalnego materiału