Po tym, jak mój były zdradził mnie z moją przyjaciółką, po trzech latach przypadkowo je spotkałam i nie mogłam przestać się uśmiechać

polregion.pl 5 dni temu

No tak, słuchaj, to była historia jak z kiepskiego serialu. Mój mąż mnie zdradził z moją najlepszą przyjaciółką, ale trzy lata później spotkałam ich przypadkiem i nie mogłam przestać się uśmiechać.
Kiedy mój mąż, Marek, zaczął się oddalać, szukałam pocieszenia u Kasi mojej przyjaciółki od podstawówki. Mówiła, iż sobie wszystko wymyślam. No cóż, okazało się, iż to nie była prawda. A los po trzech latach pokazał mi, jakie są skutki ich zdrady.
Zawsze myślałam, iż takie rzeczy dzieją się gdzieś indziej w dramatycznych filmach albo w plotkach przy obiedzie. Ale nie mi. Nie nam.
Spędziłam z Markiem pięć lat. Nie żyliśmy w luksusach, ale to było nasze wieczory z filmami na kanapie, niedzielne wyjazdy po kawę, żarty, które rozumieliśmy tylko my. Przez cały ten czas obok była Kasia jak siostra. Stała przy mnie choćby na ślubie, trzymała moją dłoń i płakała ze szczęścia.
Kiedy zaszłam w ciążę, myślałam, iż to kolejny piękny rozdział w naszej historii. Ale Marek się zmienił. Najpierw drobiazgi zostawał dłużej w pracy, jego uśmiech nie sięgał już oczu. Potem było gorzej. Przestał na mnie patrzeć. Rozmowy skurczyły się do pojedynczych słów. Noce, gdy leżał odwrócony plecami, jakbym w ogóle nie istniała.
Nie rozumiałam, co się dzieje. Byłam wykończona, w zaawansowanej ciąży, desperacko próbując naprawić to, co się między nami rozpadło. Więc zadzwoniłam do Kasi.
Nie rozumiem, co się dzieje szlochałam do telefonu, zwinięta w ciemności, podczas gdy Marek spokojnie spał obok. Czuję, iż już mnie nie kocha.
Za bardzo się nakręcasz odparła łagodnie. On cię kocha. To tylko stres.
Chciałam w to uwiczyć.
Ale ta ciągła niepewność nieprzespane noce, lęk, samotność, mimo iż byłam mężatką wyniszczała mnie.
Aż pewnego ranka obudził mnie ostry ból. Tego samego wieczoru byłam w szpitalu, patrzyłam na usta lekarza, ale nie słyszałam ani słowa.
Nie ma bicia serca.
Nie ma dziecka.
Mówią, iż ból przychodzi falami. Mój był jak lawina. Poronienie złamało mnie, ale Marek? On już był stracony. Siedział w szpitalu obok, zimny, milczący, choćby nie wziął mnie za rękę, nie powiedział słowa pociechy. Jakby czekał na autobus, a nie przeżywał stratę.
Po miesiącu w końcu wypowiedział słowa, które, podejrzewam, ćwiczył od dawna.
Już nie jestem szczęśliwy, Anno.
I to było wszystko. Żadnych wyjaśnień, żadnych emocji. Puste pożegnanie.
Dzień, gdy Marek odszedł, minął bez krzyków, bez łez. Tylko lodowata cisza.
Już nie jestem szczęśliwy, Anno.
Mrugałam, siedząc naprzeciw niego przy kuchennym stole. Jego słowa ciążyły mi na piersi.
Co? spytałam drżącym głosem.
Westchnął ciężko, przecierając czoło, jakbym to ja był problemem.
Nic już nie czuję. Od dawna.
Od dawna.
Przełknęłam ślinę.
Od kiedy straciłam dziecko?
Jego szczęka się zacisnęła.
To nie ma znaczenia.
Kłamstwo było wręcz śmieszne.
Patrzyłam na niego, szukając jakiegokolwiek śladu żalu, winy, czegokolwiek. Ale on tylko siedział, nie podnosząc wzroku.
Serio? Pięć lat, i po prostu wychodzisz? moje dłonie zaciśnięte pod stołem.
Westchnął zniecierpliwiony.
Nie chcemy się kłócić, Anno.
Zaśmiałam się nerwowo tym śmiechem, który wydziera się, gdy jesteś na granicy.
Och, nie chcemy się kłócić? Śmieszne, bo ja nie miałam wyboru w tej historii.
Wstał, wziął klucze.
Zostanę u znajomych.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zatrzasnął drzwi.
Kasia, moja najlepsza przyjaciółka, niedługo poszła w jego ślady. Była moim oparciem, a potem po prostu zniknęła. Nie odbierała telefonów, ignorowała wiadomości. A potem zablokowała mnie wszędzie.
Nie rozumiałam, dopóki nie wyszło na jaw.
Mama dowiedziała się pierwsza. Pewnego wieczoru zadzwoniła, głos napięty.
Anno, kochanie sprawdź to.
Wysłała link do Instagrama Kasi.
I proszę bardzo.
Marek i Kasia. Przytuleni na plaży, śmiejący się, jakby byli zakochani od lat.
Czytałam dalej, ręce mi drżały. Zdjęcie za zdjęciem, tydzień za tygodniem. Ekskluzywne restauracje, wyjazdy w góry, romantyczne wieczory przy kominku. Ona pokazywała to otwarcie gdy ja wciąż byłam jego żoną.
Zdrada paliła mnie jak kwas. Ale jeżeli myśleli, iż to mnie złamie, pomylili się.
Wzięłam swój ból i zamieniłam go w siłę. Marek był nieostrożny, zbyt zajęty swoją ułudą, by ukryć ślady. W sądzie jego niewierność stała się moją kartą przetargową. Ostatecznie dostałam dom, połowę jego oszczędności i satysfakcję, iż musiał zaczynać od zera.
On zabrał moje zaufanie. Ja wzięłam to, co mi się należało.
Zaczynanie od nowa nie było łatwe. Ale życie nagradza wytrwałych.
Po roku poznałam Tomka.
Był wszystkim, czym Marek nie był. Dobry. Czuły. Nigdy nie uznał, iż moje uczucia są za dużo.
Stworzyliśmy prawdziwe życie, nie to na pokaz. niedługo urodziła się nasza córka moja kopia z jego uśmiechem.
Aż los dopisał najlepsze zakończenie.
Pewnego wieczoru wstąpiłam na stację benzynową. I zobaczyłam ich.
Marek i Kasia.
Ale teraz bez designerowych ubrań, bez uśmiechniętych zdjęć. Ich samochód zardzewiały gruchot, kłótnia przy kasie, płaczące dziecko, pusta karta.
choćby na paliwo nie mamy? jęczała Kasia.
Wiedziałaś, iż jest ciężko rzucił Marek.
Kasia parsknęła śmiechem.
Myślę, iż Anna wyszła z tej historii zwycięsko.
Odpaliłam silnik i pojechałam do domu. Do mojego prawdziwego szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału