Podzieliłem, jak tylko potrafiłem

twojacena.pl 1 tydzień temu

– Cześć, mamo. Zosia starała się mówić tak, jakby nic się nie stało, ale wyszło to i tak szorstko i nienaturalnie.

– Ojej, Zosieńka! A ty czego? Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj. odparła Halina Stanisławówna.

Zosia wpatrzyła się w matkę. Nie spodziewałam się to słowo wbiło się w jej serce jak kolec, a potem rozbrzmiało w głowie raz za razem. Nie spodziewałam się! Ostatnio wydawało jej się, iż nikt i nigdzie już na nią nie czeka.

– No co stoisz jak słup soli? Wchodź już, ogórki kiszę. Tak sobie przyszłaś, czy coś się stało? Z Jasiem wszystko dobrze?

– Wszystko w porządku, mamo, z Jasiem. Wynajęliśmy im na początek mieszkanie. Krzysztof zapłacił z góry za trzy miesiące, a potem niech sami

Zosia spojrzała na matkę. Jak zawsze zajęta była domowymi sprawami. Tak było od zawsze. Od dzieciństwa przywykła, iż Halina zawsze gdzieś się spieszy i wszędzie się spóźnia.

Trzeba szybciej, skończę tylko to, ty siedź w domu, ja pójdę, Zosia, nie przeszkadzaj, widzisz, iż pracuję. Halina interesowała się głównie sprawami materialnymi, a córce najczęściej mówiła: poczekaj.

– Zosiu, nalej sobie herbatę sama, bo nie mam czasu, jeszcze słoiki nie wystygły. Dobrze?

– Dobrze, mamo. Zosia nalała herbatę do kubka, choć nie miała na nią najmniejszej ochoty.

– No to po co przyszłaś?

– Mamo, słuchaj A ty nigdy nie myślałaś o rozwodzie z tatą? zaczęła niepewnie.

– Eee Nie, a po co? Wymieniać złoto na błoto. Wszyscy oni tacy sami! Ci faceci. A co?

– Mamo, ja chcę się rozwieć

– Co?! A co się stało?! Znalazł sobie inną?!

Halina wyraźnie nie spodziewała się takiego zwrotu akcji, na chwilę przestała choćby wycierać słoik.

– Mamo, czuję, iż jesteśmy już obcy dla siebie. Jasiek dorósł, sam zaczął żyć z dziewczyną. Myślę, iż powinniśmy z Krzysztofem

– Jezu, co się u was dzieje?!

– Dziś dwudziesta piąta rocznica naszego ślubu. Rano choćby o tym nie wspomniał. Pytał tylko, gdzie są jego skarpety i za ile będzie śniadanie. I tyle Zosia łkając przygryzła wargę.

– I tyle?! Zosia, no głupia jesteś! Zrobiłaś z igły widły! Rocznica ślubu, wielkie rzeczy! Twój ojciec nigdy mi nic nie dał, a ja jemu też nie. Po co wydawać pieniądze na głupoty?! Halina rozpędziła się jak wiatr.

Zosia patrzyła na matkę i myślała, iż przyszła tu na darmo. Halina nigdy jej nie rozumiała. Po policzku spłynęła łza.

– Jeszcze mi tu płacze! Wiesz, co za cyrk zacznie się z tym rozwodem? Mieszkanie trzeba podzielić, działkę, macie przecież samochód A oszczędności? Ja zawsze brałam gotówkę, chowałam w domu. Trzeba będzie to wszystko rozliczyć! Taka dobra trójka, a ile w nią włożyliście

Zosia słuchała, jak matka wylicza metraże i udziały. Coraz bardziej czuła, iż dusza jej się rozpada.

– Słuchaj, córko idź do domu i wybij to sobie z głowy. A jak chcesz kwiatów, to narwę ci róż z ogródka, i tak już przekwitają

– Dziękuję, nie trzeba. Zosia wytarła nos.

– Jak chcesz. Wychodzisz już? W sklepie przywieźli wczoraj tani piasek do kwiatów, potrzebujesz?

Zosia pokręciła głową i czym prędzej wyszła. Nie mogła już dłużej wytrzymać w rodzicielskim domu.

Skierowała się na przystanek, ale po chwili zmieniła zdanie i poszła pieszo wzdłuż Wisły. W torebce zadzwonił telefon. Od razu pomyślała, iż to Krzysztof może przypomniał sobie o rocznicy. Ale na wyświetlaczu zobaczyła imię jedynego syna.

– Tak, Jasiu.

– Mamo, cześć. Słuchaj, masz chwilę? Muszę z tobą pilnie pogadać.

– Jasne. Możemy się spotkać w kawiarni za godzinę. Pasuje?

– Tak. Gdzie?

– W Pod Różą. Jestem niedaleko. Zresztą, ja też chciałam z tobą porozmawiać.

Zosia skręciła w boczną ulicę i po dwudziestu minutach była na miejscu. Syn dotarł po dziesięciu.

– Cześć, mamo.

– Cześć, Jasiu. Zamówiłam tylko kawę, nie mam apetytu.

– Właśnie dobrze. Mam tylko dwadzieścia minut.

– O co chodziło?

– Słuchaj, mamo No więc Milena powiedziała mi, iż jest w ciąży

Zosia na moment straciła kontakt z rzeczywistością. Jasiek od kilku tygodni mieszkał z dziewczyną. Nie protestowała, ale zostać babcią w wieku czterdziestu pięciu lat

– Mamo, czego milczysz?

– Ja Po prostu to takie niespodziewane, Jasiu. Dasz radę?

– No jasne, ty nam pomożesz, prawda? A ty co chciałaś powiedzieć?

– Ja Synku, a jakbyś zareagował, gdybym się z tatą rozeszła?

– Co, rozwód? Dlaczego?

– Po prostu jesteśmy obcy. Dziś dwudziesta piąta rocznica ślubu, a on choćby nie pamiętał.

– No dobra. To się rozejdźcie, nie jestem już dzieckiem. No to lecę.

– Pa, synku

Zosia zapłaciła za kawę i wyszła, choć nie chciało jej się wracać do domu. Po drodze wstąpiła do sklepu, a potem przygotowała obiad.

Mąż, jak zwykle, wrócił późnym popołudniem. Krzysztof zjadł, opowiadał coś o szefie i nowym aucie Darka. Zosia przytakiwała.

Następnego ranka znów wyjechał do pracy. Zosia pozmywała naczynia i wciąż czuła się zagubiona. Z jednej strony bolało ją zachowanie męża, z drugiej dwadzieścia pięć lat wspólnego życia to cała epoka. Czy warto to burzyć przez zapomnianą rocznicę? Może matka miała rację?

Zadzwonił telefon znowu Jasiek.

– Tak, synku.

– Mamo, słuchaj, co do wczorajszej rozmowy o rozwodzie Rozmyślałem

– Myślisz, iż przesadziłam? Wiesz, sama już

– Nie, mamo, czekaj. Słuchaj, trzeba podzielić nieruchomości przed rozwodem, żeby uniknąć sądów. Waszą trójkę można zamienić na dwa

Idź do oryginalnego materiału