Przeanalizowałam nasze życie i zorientowałam się, iż mój mąż adekwatnie w ogóle nie pokazuje się ze mną publicznie. Już choćby nie pamiętam, kiedy ostatnio razem byliśmy na jakichś urodzinach albo wyszliśmy gdzieś tylko we dwoje — nie licząc bazarku. I co ja mam teraz myśleć o takim zachowaniu, skoro jesteśmy razem już dziesięć lat?

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Mam 32 lata i jestem mężatką od ponad dekady. Z Michałem mamy dziecko. Nasze relacje są, wydawałoby się, dobre — mąż niby nas kocha, stara się, zarobione pieniądze przynosi do domu. Zarabia na tyle dobrze, iż nie muszę pracować. Zajmuję się domem i synem. Mogę cały dzień gadać z koleżankami przez telefon albo po prostu odpoczywać na kanapie.

Niby jestem szczęśliwą żoną, ale są rzeczy, które nie dają mi spokoju. Michał od lat pracuje na dobrej posadzie w dużej firmie. Kiedy nasz synek był malutki, nie interesowały mnie jego firmowe imprezy. choćby gdyby zaprosił — i tak bym nie poszła, bo miałam na głowie niemowlę. Wtedy bez problemu puszczałam go na integracje z kolegami, a sama zostawałam w domu.

Ale kiedy dziecko trochę podrosło, zapragnęłam w końcu gdzieś wyjść i zaproponowałam Michałowi, iż mogłabym mu towarzyszyć na firmowej wigilii. Odmówił — powiedział, iż u nich nie przyprowadza się osób z zewnątrz. Uwierzyłam i więcej do tematu nie wracałam.

Cztery lata później poznałam kobietę, która — jak się okazało — jest żoną jednego z kolegów Michała z pracy. Zaczęłyśmy rozmawiać, a ona ze zdziwieniem zapytała, czemu nigdy mnie nie ma na żadnym spotkaniu firmowym. Zamurowało mnie. Musiałam gwałtownie coś wymyślić, więc rzuciłam, iż nie mamy z kim zostawić dziecka (choć to nieprawda — moi rodzice i teściowa zawsze chętnie pomagają).

Było mi potwornie przykro. Przecież to oznaczało, iż mój ukochany mąż przez tyle lat mnie okłamywał. Nigdy nie przedstawił mnie kolegom ani nie zaprosił na żadną imprezę. W mojej głowie zaczęły krążyć nieprzyjemne myśli: może się mnie wstydzi, może boi się, iż się skompromituję? W jego firmie pracują w większości wykształceni, pewni siebie ludzie sukcesu, a ja… po prostu kura domowa. Albo — co gorsza — spotyka się z którąś z koleżanek i nie chce, żebyśmy się poznały.

Nie wiem, co z tym zrobić. Powiedziałam mu, iż wiem, jak jest naprawdę, ale on znów się wykręcił. Stwierdził, iż co prawda nie ma zakazu przyprowadzania partnerek, ale faceci, którzy przychodzą z żonami, są wyśmiewani i nazywani “pantoflarzami”.

Ostatnio był kolejny firmowy wieczór. Chciałam pójść, ale znów mnie zniechęcał — mówił, iż nic interesującego nie będzie, sam choćby rozważał, czy nie zrezygnować. A potem i tak poszedł, po cichu, nie mówiąc mi o tym. Ale ja się dowiedziałam.

I co mam o tym wszystkim sądzić? Niby to nic wielkiego, żadna tragedia, ale czuję ogromny żal. Przeanalizowałam nasze życie i widzę jasno: mój mąż unika wyjść ze mną. Już nie pamiętam, kiedy byliśmy razem na urodzinach czy choćby we dwoje w kinie. Poza wspólnym wyjściem na targ — nic. Co ja mam myśleć o jego zachowaniu?

Idź do oryginalnego materiału