**Dziennik, 15 października**
Zwariowałaś? Rodzić w twoim wieku?! Masz czterdzieści siedem lat! krzyczała przyjaciółka i koleżanka z pracy, Weronika, gdy Halina wyznała jej o ciąży.
A co mam zrobić, Wera? Dziecko już jest odpowiedziała Halina, wzruszając ramionami.
Jak to co? Mówisz jak jakaś stara baba z przedwojennej wsi! Są sposoby, tabletki, zabieg
Wera, nie zabiję dziecka! przerwała jej stanowczo Halina. Nie wiadomo nawet, czy donoszę. Ale jeżeli Bóg da, urodzi się.
No to sobie rodź machnęła ręką Weronika. Głupia jesteś!
Halina wracała do domu z mieszanymi uczuciami. Żałowała, iż powiedziała o ciąży przyjaciółce, a nie od razu Zbigniewowi. Ale jednocześnie cieszyła się, iż podjęła decyzję. Słowa Weroniki tylko utwierdziły ją w przekonaniu, iż musi urodzić. Teraz musiała powiedzieć matce i dorosłemu synowi, Krzysztofowi.
Nie bała się rozmowy z Zbyszkiem. Marzył o dziecku od dawna, od kiedy się zeszli.
Razem mieszkali od dziesięciu lat, od kiedy Halina rozwiodła się z pierwszym mężem, ojcem Krzysztofa. Rozwód poszedł gładko na sądzie choćby nie musiała tłumaczyć powodów, bo Mariusz stawił się pijany. Sędzia spojrzał na niego i sucho orzekł: Wszystko jasne. Pozwana, rozwód przyznany z takim pijakiem nie ma o czym rozmawiać.
Tego samego dnia Mariusz zniknął z jej życia, oznajmiając, iż alimentów płacić nie zamierza.
Halina choćby nie walczyła. Była wdzięczna, iż pozbyła się tego ciężaru. Po rozwodzie odetchnęła z ulgą i postanowiła, iż już nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną.
Ale niedługo w ich zakładzie pojawił się Zbyszek. Zaczął ją adorować trochę niezdarnie, ale szczerze. Spodobało się jej. Miesiąc później byli parą, a po kolejnym Halina przedstawiła go jedenastoletniemu Krzysiowi. Od razu się zaprzyjaźnili.
Wujku Zbyszku, wpadaj do nas jeszcze prosił chłopak.
Przyjdę.
I rzeczywiście przyszedł, przynosząc Krzysiowi prezent. niedługo zaczął zostawać na noc, a potem po prostu się wprowadził.
Halinko, urodź mi córeczkę poprosił po roku wspólnego życia. Miała wtedy trzydzieści osiem lat i uznała, iż to za późno. Zawstydzona, tylko wzruszyła ramionami ale potem poszła do lekarza i założyła spiralę.
Gdy zaczęli rozmawiać o dziecku, była żona Zbyszka wyjechała do sanatorium, ale ich córka, Ola, została w domu, bo zachorowała.
Weź Olę na kilka dni poprosiła Halinę.
Nie protestowała. Dziewczynka była miła i grzeczna. Tylko teraz była żona dzwoniła codziennie z sanatorium, pytając o córkę. Zbyszek szczegółowo opowiadał. Halinie wydawało się, iż między nimi znów iskrzy. Kochała Zbyszka i bała się go stracić. Postanowiła urodzić mu dziecko, by na pewno do tamtej nie wrócił.
Ale po usunięciu spirali ciąża nie nadchodziła. Halina poszła do lekarza, zrobiła badania. Nic nie wykryto. Zaproponowano, by zbadał się Zbyszek. Ale on już wtedy zrezygnował:
Nie pójdę do żadnego lekarza! jeżeli nie ma dziecka, to znaczy, iż tak ma być. Wychowamy Olę i Krzysia, poczekamy na wnuki.
Halina próbowała go namówić, ale Zbyszek się uparł. W końcu się pogodziła z tym aż tu nagle!
Sześć tygodni. Ciąża rozwija się prawidłowo. Serce bije
Jak ja donoszę w czterdzieści siedem lat? zapytała lekarza.
Doświadczona ginekolożka uśmiechnęła się:
Nie jest pani pierwszą. Donoszą, rodzą, wychowują Choć to pani decyzja.
Halina wahała się, dlatego najpierw powiedziała Weronice. Po tej rozmowie zdecydowała.
Nie! Nikt mnie nie przekona! Urodzę córkę! I nikt mi nie zabroni dać jej życia! myślała, idąc do domu. Zadzwoniła do Zbyszka, mówiąc, iż ma istotną sprawę.
Co się stało? zapytał, gdy weszła.
Nie ze mną. Z nami. Zostaniemy rodzicami.
Jesteś w ciąży?
Sześć tygodni. Byłam dziś na USG.
O rany, Halina! Ale my już prawie pięćdziesięciolatki! Jak go wychowamy?
Zbyszek! Jak? O kant d! Chociaż ty mnie wspieraj!
Ależ ja się cieszę! oprzytomniał. Tylko się zestresowałem. Ale masz rację. Wychowamy! Akurat myślałem o warsztacie w twojej przybudówce. Będę dorabiał. Teraz mam motywację.
Rób. Będziemy potrzebować pieniędzy.
Zachęcona, Halina nazajutrz powiedziała matce. Sama urodziła ją prawie w czterdziestce, więc sądziła, iż zrozumie. Ale reakcja była inna:
Wiesz, iż w twoim wieku ryzyko wad jest większe? To głupota! Zrób coś, póki czas.
Mamo, co ty mówisz? Nie chciałabyś poniańczyć wnuczki?
Gdzie mnie niańczyć? Sami niedługo będziemy mnie niańczyć. Starość nie radość!
Dociągniesz! Jesteś w formie!
Co ty pleciesz? Nie licz na mnie. Sama se radź.
Mam męża!
Nieoficjalnego.
I co z tego?!
To, iż pierwszy też był. I gdzie jest?
Nie porównuj! Mariusz pił i kradł. Zbyszek mnie utrzymuje od dziesięciu lat.
A nie żeni się! Zastanów się: dlaczego? choćby teraz, gdy powiedziałaś o ciąży, milczy. Dobrze, iż walizek nie spakował.
dobrze, mamo, idę. Sprawdzę, czy Zbyszek nie spakował walizek odparła z żalem.
Idź. Biegaj za nim! Teraz to ty młodziutka matka!
Rozmowa zrobiła jej niedobrze. W domu złapał ją zawrót głowy i ból brzucha. Zbyszek był w pracy, więc wezwała karetkę.
Wysokie ciśnienie. W ciąży? Proponuję szpital powiedziała pielęgniarka.
Następnego dnia lekarz oznajmił:
jeżeli chce pani donosić, pewnie będzie leżeć do końca.
To będę leżeć.
Zbyszek obiecał, iż wszystko ogarnie i zajmie się jej matką.
Dziękuję, kochanie. Mama boi się, iż zostanie sama przez moją ciążę.
Tak się boi, iż cię do







