Rysunek dla Policjanta — Początek Tajemniczego Śledztwa

twojacena.pl 2 godzin temu

**Dziennik, 12 czerwca**

Z początku myślałam, iż to tylko niewinny, słodki moment.

Mój sześcioletni syn, Kacper, ostatnio oszalał na punkcie rysowania — dinozaury z ogromnymi pazurami, bitwy robotów, smoki z wytrzeszczonymi oczami. Jego maleńkie dłonie były zawsze poplamione woskiem kredek albo flamastrami, a po całym domu porozrzucane były kartki z rysunkami. Ale tego dnia coś było inaczej.

Wybiegł z pokoju, trzymając w ręku rysunek. „Mamo! Zrobiłem to dla policjanta!” — ogłosił, a w jego oczach błyszczała radość.

Spojrzałam. „To miłe, kochanie. Dla którego policjanta?”

„No wiesz” — wzruszył ramionami — „tego, który macha. Tego, co rozdaje błyszczące naklejki.”

To musiał być aspirant Nowak. Często patrolował naszą okolicę — sympatyczny, prostolinijny facet o życzliwych oczach i powolnym uśmiechu. Co kilka dni jego radiowóz przejeżdżał przez naszą ulicę, machał do dzieci, rozdawał odznaki małego policjanta i rozmawiał z rodzicami o bezpieczeństwie w dzielnicy. Kacper zawsze był nieco nieśmiały w jego towarzystwie, ale teraz coś się zmieniło.

Kilka minut później, jak w zegarku, radiowóz podjechał pod nasz dom. Aspirant Nowak zwolnił i pomachał.

Kacper ruszył sprintem na chodnik, ściskając swój rysunek. „Zaczekaj! Zrobiłem coś dla ciebie!”

Radiowóz zatrzymał się płynnie. Aspirant Nowak wysiadł z lekkim śmiechem. „No hej, mały! Co tam masz?”

Stałam na ganku, obserwując z ciepłym uśmiechem. Kacper zwykle milczał choćby w towarzystwie znanych dorosłych, ale teraz wyglądał na dumnego.

„Narysowałem ciebie” — powiedział Kacper, podnosząc kartkę.

Aspirant Nowak przykucnął, by znaleźć się na jego poziomie, i przyjął rysunek z ciepłym „dziękuję”. Przyglądał mu się, przytakując, gdy Kacper tłumaczył, co jest na obrazku.

„To nasz dom. To ty w samochodzie. A to ta pani, która do mnie macha” — wyjaśnił Kacper.

Zamarłam. Jaka pani?

„Jaka pani?” — zapytał delikatnie aspirant, spoglądając w moją stronę.

Kacper wskazał róg kartki. „Ta w oknie. Zawsze macha. Mieszka w niebieskim domu obok.”

W niebieskim domu.

Mój uśmiech zbladł. Ten dom stał pusty od miesięcy. Państwo Kowalscy wyprowadzili się na początku roku. Na trawniku tkwiła krzywa tabliczka z ogłoszeniem „NA SPRZEDAŻ”.

Zeszłam z ganku, zdezorientowana. „Kacper, o czym mówisz? Ten dom jest pusty.”

Kacper wzruszył ramionami, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. „Ale ona tam jest. Ma długie włosy. Czasem wygląda smutno.”

Aspirant Nowak powoli wstał, uważnie przyglądając się rysunkowi. „Mogę to zatrzymać?” — spytał Kaczpra.

Kacper przytaknął. „Jasne! W domu mam jeszcze dużo.”

Policjant się uśmiechnął, ale zauważyłam subtelną zmianę w jego tonie. „Dzięki, mały. Powieszę to na komisariacie.”

Gdy wracał do radiowozu, jeszcze raz spojrzał na niebieski dom.

Tego wieczora, zaraz po tym, jak położyłam Kacpra spać, ktoś zapukał do drzwi.

Aspirant Nowak stał na progu, jego twarz była poważniejsza niż wcześniej. „Proszę pani, przepraszam, iż przeszkadzam. Mogę na chwilę porozmawiać?”

„Oczywiście. Coś się stało?”

Wszedł do środka i zniżył głos. „Przeszedłem się wokół tej sąsiedniej posesji. Tak, na wszelki wypadek. Tylne drzwi wyglądają na wyważone. Zamek jest wyłamany, ledwo trzyma się w futrynie.”

Żołądek mi się ściągnął. „Myśli pan, iż ktoś tam mieszka?”

„Możliwe. Jakiś squatter albo ktoś, kto się ukrywa. W systemie ten dom jest oznaczony jako pusty — jeszcze nie sprzedany. Ale rysunek pańskiego syna zwrócił moją uwagę. Proszę, niech pani spojrzy.”

Pokazał mi jeszcze raz rysunek, wskazując na okno na piętrze. Tam, wyraźnie i zaskakująco precyzyjnie jak na dziecięcą rękę, była narysowana czerwona postać — kobieta z długimi włosami i uniesioną w geście pozdrowienia dłonią.

„To nie są zwykłe bazgroły” — powiedział. „To celowe.”

Głowa mi się kręciła. „Myśli pan, iż on naprawdę kogoś widział?”

„Dzieci zauważają rzeczy, na które my, dorośli, nie zwracamy uwagi. Zwłaszcza gdy się nie spodziewamy niczego niepokojącego. Dziś w nocy wezwę dyskretne posiłki. Bez świateł, bez syren. Dam pani znać, co znajdziemy.”

Skinęłam głową, a moje oczy mimowolnie pobiegły w stronę ciemnych okien niebieskiego domu obok. Dotąd byłam pewna, iż to tylko kolejne zapomniane ogłoszenie. Ale teraz… Już tak pewna nie byłam.

Ta noc była niespokojna. Każdy skrzyp w domu sprawiał, iż serce waliło mi jak młot. Około północy usłyszałam ciche zgrzyty opon na żwirze. Przez żaluzję zobaczyłam światło latarki przesuwające się po trawniku.

Potem — głosy. Ciche. Stanowcze.

I nagle okrzyk: „Mamy kogoś!”

Podbiegłam do okna w samą porę, by zobaczyć dwóch funkcjonariuszy wyprowadzających z domu młodą kobietę. Wyglądała na brudną i wychudzoną. Miała podarte ubranie i bose stopy. Jej twarz była wynędzniała, oczy szerokie z przerażenia. Nie stawiała oporu — poruszała się, jakby nie widziała światła dziennego od tygodni.

Następnego ranka aspirant Nowak znów się pojawił.

„Jest bezpieczna” — powiedział cicho. „Nazywa się Ania. Zgłoszono jej zaginięcie ponad miesiąc temu. Z miasta oddalonego o dwie godziny stąd.”

„Co tam robiła?”

„Ukrywała się” — odparł. „Uciekła z trudnej sytuacji. Od mężczyzny, któremu ufała. Kiedy uciekała, trafiła do naszej dzielnicy i znalazła otwarte tylne drzwi tego domu. Mieszkała na strychu. Bała się wyjść. Nie miała telefonu. Żywiła się tym, co udało jej się znaleźć w śmietnikach.”

„O Boże” — szepnęłam.

„Ale powiedziała nam jedną rzecz” — kontynuował, a w jego oczach błysnęło coś ciepłego. „Powiedziała, iż widywała małego chłop„Powiedziała, iż ten chłopiec z sąsiedztwa codziennie rysował obrazy i wydawał się szczęśliwy, a kiedy czasem machał w stronę domu, czuła, iż ktoś ją widzi – jakby świat nie był aż tak zły.”

Idź do oryginalnego materiału