Tajemnica starej walizki: dramat więzów rodzinnych

polregion.pl 3 dni temu

W cichym miasteczku Zielonogórze, gdzie wieczory przesycone są zapachem lipy, a stare domy skrywają tajemnice przeszłości, Jadwiga Nowak siedziała w przytulnym salonie, zatopiona w ulubionym hiszpańskim serialu. Nagle ciszę przerwał skrzyp drzwi wejściowych, a serce starszej pani zadrżało ze zdumienia.

— Babciu, przyszedłem z prośbą — na progu stał jej wnuk Krystian, wysoki, z niespokojnym wzrokiem. — Pamiętasz, mówiłaś, iż masz na strychu walizkę, która tylko kurzem porasta?

Jadwiga, odrywając się od ekranu, powoli wstała z fotela, czując, jak niepokój ściska jej pierś.

— Jaką walizkę, Krysiu? — zdziwiona, poprawiła chustkę na głowie.

— No tę, babciu, z rzeczami, które odłożyłaś na… no wiesz, na ostatnią drogę — odparł wnuk, nerwowo gładząc włosy.

— Tak, jest taka, ale co się stało? — głos Jadwigi zadrżał, przeczucie nieszczęścia ogarnęło ją nagle.

— Z walizką wszystko w porządku, niech leży, nic jej nie będzie — pośpieszył uspokoić Krystian. — Ale z twoimi oszczędnościami… to gorzej.

— Co się stało?! — wykrzyknęła staruszka, jej oczy rozszerzyły się ze zgrozy.

Nie mogła pojąć, o czym mówi wnuk.

— Zdeprecjonują się, babciu! — wybuchnął Krystian. — Ceny rosną! A pamiętasz, jak marzyłaś, żebym cię zawiózł w rodzinne strony? Pamiętasz?

— Tak… — cicho odpowiedziała Jadwiga, wciąż nie rozumiejąc, do czego zmierza.

— Ale mój samochód to już wrak, babciu, nie dojedziemy nim, rozleci się po drodze. Bank mi więcej nie pożyczy, mówią, iż dość. Moja historia kredytowa jest… no, nie najlepsza.

— Wiem, wiem, iż brałeś pożyczki, ale chyba spłaciłeś? Więc czego teraz chcesz, Krysiu? — staruszka wciąż nie łapała sensu.

— Odkładałaś na pogrzeb, prawda? Mówiłaś o takiej sumie, iż aż strach! Co, chcesz, żeby się wszyscy najedli, napili i w tany poszli? To przecież stypa, babciu, po co aż tyle?

— Myślisz, iż nie odprowadzę cię godnie? — ciągnął Krystian. — Odprowadzę i pomnik postawię, bo przecież poza tobą nie mam nikogo. Ale ja chcę, żebyś jeszcze pożyła dobrze. Potrzebujesz nowego płaszcza, butów, no i w ogóle wszystkiego. A mi brakuje do nowego auta. Stare sprzedam, dokupię coś lepszego. Na starym nie dojedziemy, ledwo zipie. Na całkiem nowe nie starczy, ale ważne, żeby jeździło. A jeszcze byśmy cię nad morze zabrali! Ja z Olą planujemy urlop, weźmiemy cię ze sobą. Ola to wspaniała dziewczyna, chcę się z nią ożenić, tylko pieniędzy na razie mało…

Jadwiga słuchała wnuka w milczeniu. Krystian był dobrym chłopakiem, tylko trochę lekkoduchem. Jak wpadł na pomysł, to już musiał go realizować. Kupił kiedyś drogą gitarę, bo zachwycił się muzyką, a teraz mówi, iż nie ma czasu. Starym samochodem dorabiał po pracy, woził ludzi na dworzec. Ale auto w końcu odmówiło posłuszeństwa.

— Tylko nie rozumiem, Krysiu, kto kupi twój złom? Komu to potrzebne? — dziwiła się babcia.

— A co ci to szkodzi, babciu? Są ludzie, co na części rozbiorą, sprzedadzą z zyskiem. Albo znajdą się mechanicy, sami naprawią. A mnie się już nie opłaca inwestować w ten grat. Lepiej sprzedać i dokupić porządne auto. Więc dasz mi te swoje „pogrzebowe”?

Jadwiga zamyśliła się. Krystiana wychowywała od trzeciego roku życia. Jej córka, Ewa, gdy wyszła po raz drugi za mąż, natychmiast przywiozła syna do matki.

— Mamo, niech Krystian u ciebie trochę pomieszka? My z Markiem musimy się urządzić. Później zabierzemy.

Ale Jadwiga od razu zrozumiała — nie zabiorą go. I nie pomyliła się. Ewa urodziła córkę, Kornelię, i zaczęło się: raz asymetria fałdek na nóżkach, raz ząbki nie tak rosną, raz literki źle wymawia. Kornelię wożono po specjalistach, a Krystian został z boku. Druga babcia rządziła i zajmowała się wnuczką. U Jadwigi Kornelia bywała rzadko, jakby obca, unikała jej. Pewnie coś jej nagadano.

Tak już zostało. Krystian chciał mieszkać tylko z ukochaną babcią, a ona nie miała nic przeciwko — pokochała wnuka całym sercem. Ewa trochę pomagała finansowo, ale czy to wystarczy? Chłopak rósł jak na drożdżach. Jadwiga oszczędzała na sobie, tylko żeby Krystian nie odstawał od innych.

Był też trudny czas, gdy Krystian niby dorosły, ale rozum miał dziecięcy. Po szkole zaczął pracę, to mu się chciało jednego, to drugiego, a na wszystko brakowało. Wtedy nabrał kredytów, kupił ten stary grat, jeździł z dziewczynami, chełpił się. Ale potem opamiętał się, zaczął ciężko pracować — w fabryce i wieczorami jako taksówkarz. Długi spłacił, a w ostatnim czasie Krystian dojrzał. Znalazł dziewczynę, Olę, mądrą i dobrą. Najwyraźniej ona na niego wpłynęła. Niedługo mają wziąć ślub i prawdopodobnie zamieszkają z Jadwigą.

Czy dogada się z synową? A może już czas na ostatnią drogę? Wpatrywała się w twarz wnuka, szukając odpowiedzi. A jeżeli odda mu ostatnie, a on ją zawiedzie? Choć emeryturę miała przyzwoitą, wystarczy. Dla starszych ludzi najważniejsze, by nie czuli się oszukani. A jeszcze ważniejsze — by mieli po co żyć. Zobaczyć, jak ukochany wnuk zakłada rodzinę. Krystian teraz robi zakupy, płaci rachunki, dba o babcię. A ona się waha! Niech się dzieje, co ma się dziać — Krystian jej nie skrzywdzi. A jeżeli jednak? To znaczyłoby, iż życie zmarnowała…

— Dobrze, Krysiu, dam ci te pieniądze. Ale pamiętaj, to będzie na twoim sumieniu! — zdecydowała się w końcu Jadwiga.

— Wszystko będzie dobrze, babciu! — uścisnął ją Krystian.

Nowy samochód był przepiękny — wiśniowy, lśniący, aż oczy bolały! Nikt by nie powiedział, iż używany. Jadwiga obchodziła go dookoła, zachwycając się wygodnymi fotelami.

— Podoba ci się, babciu? — Krystian promI kiedy Jadwiga patrzyła, jak Krystian i Ola szykują pokój dla dziecka, zrozumiała, iż najcenniejsze są nie pieniądze, ale chwile, które dajemy tym, których kochamy.

Idź do oryginalnego materiału