Tajemniczy gość: opowieść o rodzinnej bliskości

polregion.pl 3 dni temu

**Tajemniczy gość: dramat rodzinnego ciepła**

W małym miasteczku nad jeziorem, gdzie zachody słońca odbijają się w lustrzanej tafli wody, a stare drewniane domy skrywają ciepło dawnych lat, Weronika Kowalska wróciła z zakupów, dźwigając ciężkie torby. Na deser kupiła ogromnego arbuza, wyobrażając sobie euforia syna. Postawiła siatki w przedpokoju i nadstawiła ucha. Z pokoju Krzysztofa dobiegały stłumione głosy, jakby ktoś prowadził cichą rozmowę. Serce Weroniki zabiło mocniej. Weszła do pokoju i zamarła, nie wierząc własnym oczom. Jej syn bawił się drewnianymi figurkami z nieznajomym mężczyzną. Obaj pochyleni nad zabawkami, uśmiechali się i mówili tak cicho, jakby bali się spłoszyć chwilę. Weronika przyjrzała się gościowi i westchnęła.

– Ciągle siedzisz w domu, Krzysztof – marudziła często. – Tak do końca życia zostaniesz sam! Popatrz na Marka, twojego dawnego kolegę. Został mechanikiem, ma pracę, wszystko mu się układa. Ożenił się, urodził mu się syn, werandę wybudował. Prawda, iż z żoną się rozwiódł – charakterami nie wyszło, bywa. Ale Marek się nie poddał: nową znalazł, z dzieckiem, potem jeszcze swoje urodzili. A syna z pierwszego małżeństwa na wakacje do babci wożą. Wszyscy zadowoleni, choćby była żona – też za mąż wyszła. A sąsiadka ciocia Basia w siódmym niebie: troje wnuków, dom pełen śmiechu, życie wre! Marek z nową żoną, Magdą, wszystkim dzieciom radzą, a ciocia Basia pomaga. Wszystko im się udaje, a ty wciąż siedzisz!

– U nas cisza – ciągnęła Weronika, kręcąc głową. – W kogo ty taki, moja zgryzoto? Jak nas zabraknie, zostaniesz sam, i choćby pogadać nie będzie z kim! Wyłącz ten frezarek, kiedy matka do ciebie mówi!

Krzysztof wyłączył maszynę, podniósł wzrok znad pracy:

– Wszystko w porządku, mamo, pilne zamówienie.

– No pewnie, Krzysztof – westchnęła matka. – Nic się nie zmieni. Trzydzieści dwa lata w domu siedzisz i będziesz siedzieć. Nic cię nie ruszy. A jeszcze ojciec cię wspiera, ciągle milczy. O, synku, twój ojciec cichy, a ty jeszcze cichszy!

Weronika wyszła z szopy, gdzie Krzysztof miał warsztat.

Krzysztof ledwie skończył dziewięć klas w miejscowej szkole. Uczył się dobrze, ale szkoły nie znosił. Nie podobało mu się, iż wszyscy krzyczą, biegają, przeszkadzają myśleć. Po szkole oświadczył: dalej się nie uczę, mam swoje zajęcie, na całe życie starczy. Był już niezłym stolarzem. Ojciec całe życie pracował w miejscowej fabryce mebli i syna do rzemiosła przyuczył. Krzysztof okazał się jeszcze większym milczkiem niż ojciec. Lubił pracować w samotności, obmyślając coś w ciszy.

Matka się martwiła: może z chłopakiem coś nie tak? Na imprezy nie chodzi, na dziewczyny nie patrzy, ciągle sam. Za głośne są, mówił, nudne. A mnie i tak dobrze. Zarabiał jednak nieźle. W szopie urządził warsztat, całymi dniami coś strugał: to zabawki drewniane, to mebelki. Stół zrobił – aż miło patrzeć! Zamówienia miał zapisane na pół roku do przodu, z miasta przyjeżdżali. A matka wciąż się niepokoiła: czwarty krzyżyk na karku, a on sam! Żenić się nie chce, dzieci nie chce. Na przyjaciół się naczytał – nie podoba mu się takie życie.

Teraz Krzysztof dostał pilne zlecenie – biurko z krzesłem dla chłopca. Przez internet wszystko ustalił z klientem, prosili o pośpiech. Starał się, by wszystko wyszło idealnie, by przyniosło radość. Z pracy, wierzył, powinna płynąć satysfakcja.

Po tygodniu biurko było gotowe: blat i krzesło z regulacją wysokości. Klient napisał, iż chłopiec, dla którego robią zamówienie, jest słaby zdrowiem, uczy się w domu. Prosili, by Krzysztof osobiście przywiózł mebel, by na miejscu dopasować. Sami przyjechać nie mogli. Krzysztof nie miał ochoty jechać – zwykle ojciec zawoził materiały i odbierał gotowe. Nie lubił rozmów z obcymi: za głośni, za dużo słów.

Ale klient nalegał, by przyjechał właśnie mistrz, dla dziecka. Nie było wyjścia – pojechał z ojcem do odległej wsi. Przyjechali, rozładowali biurko. Dobre, iż Krzysztof był silny, a mebel lekki. Zapukał. Otworzyła dziewczyna. Krzysztof się nie spodziewał – pisał z kimś o imieniu Tomek, myślał, iż to mężczyzna. A tu dziewczyna, i to z tak precyzyjnymi rysunkami!

– Dzień dobry, czy Tomka można? Przywiozłem zamówienie – powiedział Krzysztof.

– Dzień dobry, to ja jestem Tomek, proszę wejść – odpowiedziała cicho, odsuwając się, by przepuścić go z biurkiem. Głos miała miękki, uśmiech ciepły. – Proszę do pokoju, tylko niech pan nie mówi głośno. Mój synek, Bartek, obawia się obcych.

Krzysztof wszedł – chłopiec siedział przy małym stoliku, ewidentnie niewygodnym, układał coś z klocków. Tomek dodała:

– Niech się pan nie dziwi, Bartek mało mówi. Chodź, synku, popróbuj nowe biurko, które pan Krzysztof zrobił.

Bartek nie chciał się odrywać – Krzysztof to rozumiał, sam był taki. gwałtownie złożył biurko, przeniósł klocki, posadził chłopca. Wyszli z Tomkiem do przedpokoju. Bartek wyprostował się, nogi postawił na podnóżku i wrócił do zabawy. Tomek, widząc spojrzenie Krzysztofa, krótko wyjaśniła:

– Mąż wolał imprezować, znalazł sobie inną. Bartek i tak ma problemy, a on go jeszcze przestraszył, gdy wrócił pijany. Lekarze mówią, iż z czasem minie. Wyrzuciłam go, żyjemy we dwójkę. Za zamówienie przelałam pieniądze, dziękuję.

– Powodzenia i zdrowia dla synka – rzekł Krzysztof. – jeżeli coś będzie potrzebne, niech pani pisze. A wody można mi się napić? – gardło mu zaschło.

Wypił szklankę, zszedł do ojca do samochodu i pojechali do domu.

Cały tydzień Krzysztof pracował nad nowym zamówieniem, ale nic mu nie szło. Wciąż myśPo tygodniu odwiedził Bartka i Tomka ponownie, niosąc w plecaku drewniane zabawki, które przez noc wystrugał z myślą o chłopcu.

Idź do oryginalnego materiału