Ten błąd poznawczy może kosztować życie dziecka. Działa podstępnie – bez ostrzeżenia

mamadu.pl 9 godzin temu
"Ja bym nigdy nie zapomniała" – to myśl, która przychodzi nam do głowy, gdy słyszymy o rodzicu, który zostawił dziecko w rozgrzanym aucie. Ale nauka mówi coś innego: taki dramat może wydarzyć się każdemu – choćby najbardziej troskliwemu i kochającemu rodzicowi. I właśnie dlatego musimy przestać oceniać, a zacząć rozumieć.


"Zapomniałem. Zabiłem moje dzieci"


W lipcu 2019 roku Juan Rodriguez, nowojorski pracownik socjalny, zostawił swoje 4-letnie dziecko w żłobku i poszedł do pracy w szpitalu, zostawiając roczne bliźnięta na tylnym siedzeniu rozgrzanego samochodu.

Po ośmiu godzinach pracy wrócił do auta i odkrył, iż dzieci cały czas były na tylnym siedzeniu. Maluchy zmarły z powodu udaru cieplnego. Rodriguez był w szoku, kiedy to odkrył.

"Zapomniałem. Zabiłem moje dzieci" – powiedział prokuratorom.

Brzmi jak coś, czego "dobry rodzic" nigdy by nie zrobił, prawda? Właśnie tacy jak on najczęściej doświadczają takich tragedii...

Dlaczego zapominamy o tym, co najważniejsze?


David Diamond, profesor psychologii, farmakologii i neurologii na Uniwersytecie Południowej Florydy, od ponad 15 lat bada przyczyny takich zdarzeń. Jego specjalność? Neurobiologia pamięci – zwłaszcza tej, która zawodzi w tragicznych momentach.

Diamond tłumaczy w rozmowie z portalem huffpost.com, iż nasz mózg operuje w dwóch trybach: świadomym i automatycznym. Kiedy jesteśmy zmęczeni, zestresowani, niewyspani, "autopilot" może przejąć kontrolę i... wygumkować kluczową informację. To nie brak miłości. To konflikt między pamięcią roboczą a pamięcią nawykową.

Rodzic, który każdego dnia zawozi starsze dziecko do przedszkola, może po prostu zapomnieć, iż w aucie są jeszcze bliźniaki.

"System nawyków się uruchamia, więc po zabraniu pierwszego dziecka do żłobka, włącza się stary nawyk i od razu idziesz do pracy. I tracisz świadomość, iż masz inne dzieci, bliźnięta, które trzeba zabrać do drugiego miejsca" – powiedział ekspert.

Dane są bezlitosne – a my ciągle nie chcemy w nie wierzyć


Według meteorologa Jana Nulla, założyciela serwisu NoHeatStroke.org, między 1998 a 2025 rokiem w samych Stanach Zjednoczonych z powodu przegrzania w samochodzie zmarło co najmniej 1025 dzieci. W 2024 roku było ich 39. Do lipca 2025 – już 15.

Wystarczy ciepły dzień, by wewnątrz pojazdu temperatura wzrosła choćby o 40°C więcej niż na zewnątrz. Dzieci nagrzewają się 3–5 razy szybciej niż dorośli. Układ termoregulacji przestaje działać, gdy temperatura ciała osiąga 40,5°C. Dalej następuje śmierć.

To nie przypadek – to psychologia


Rodzice, z którymi rozmawiał Diamond, przeżywają traumę do końca życia. I nie są nieodpowiedzialni. Po prostu ich umysł "zbudował fałszywą narrację". Mózg włącza znany schemat – jeżeli każdego dnia po odstawieniu dziecka jedziesz prosto do pracy, to dziś też uzna, iż już wszystko zrobiłeś. choćby jeżeli z tyłu przez cały czas śpi twoje niemowlę.

"Mamy w mózgu system autopilota, który pozwala nam wykonywać wiele zadań na raz, pozwala nam wykonywać czynności automatycznie, niemal podświadomie, co oznacza, iż możemy dotrzeć z punktu A do punktu B z przyzwyczajenia – powiedział Diamond.

"A w procesie uruchamiania tego systemu autopilota tracimy świadomość istnienia konkurencyjnego systemu pamięci, czyli naszego świadomego systemu pamięci" – dodaje.

Nie pomaga też to, iż noworodki są ciche, zwrócone tyłem do kierunku jazdy i często śpią przez całą drogę. To jeszcze bardziej "ucisza" naszą pamięć.

Problem ten pogłębia także typowy stres związany z opieką nad małymi dziećmi.

"To bardzo stresujący okres w życiu i czas niedoboru snu" – powiedział Diamond.

"Te dwa czynniki znacznie zwiększają prawdopodobieństwo, iż ktoś zrobi coś z przyzwyczajenia, a jego świadomy system pamięci zostanie wtedy osłabiony" – dodał.

Nie jesteśmy odporni. I to trzeba sobie uświadomić


Eksperci podkreślają: pierwszym krokiem do uniknięcia tragedii jest przyznanie przed sobą, iż to może się przydarzyć również mnie.

"Jeśli idziemy do sklepu, robimy listę rzeczy, o których nie chcemy zapomnieć. jeżeli mamy umówioną wizytę i wiemy, iż musimy iść do lekarza po południu, wpisujemy to do kalendarza, bo wiemy, iż moglibyśmy o tym zapomnieć. Ludzie wypierają to, nie starają się przypomnieć sobie, iż dziecko jest w samochodzie, bo to oznacza przyznanie się, iż mogliby o nim zapomnieć" – powiedział Diamond.

Im większe nasze przekonanie, iż "mnie to nie dotyczy", tym większe ryzyko, iż przegapimy moment, w którym naprawdę trzeba się pilnować.

Technologia i nawyki mogą uratować życie


Już teraz wiele modeli aut oferuje systemy przypominające o sprawdzeniu tylnego siedzenia po wyłączeniu silnika. Od 2025 roku mają być obowiązkowe we wszystkich nowych samochodach sprzedawanych w USA. Ale zanim technologia nas uratuje, możemy pomóc sobie inaczej.

David Diamond poleca: zrób coś nietypowego, co przerwie twój autopilot. Zostaw buty, torebkę, telefon – coś, bez czego nie wyjdziesz z auta – na tylnej kanapie. Możesz też umówić się z przedszkolem, iż zadzwonią, jeżeli twoje dziecko nie dotrze do określonej godziny.

Zamiast osądzać – okażmy empatię


Rodzice, którzy doświadczyli takich tragedii, nie potrzebują potępienia – oni już i tak są załamani śmiercią dziecka. Potrzebują wsparcia i zrozumienia. Potrzebują obecności i empatii.

Diamond i Null zgodnie apelują: przestańmy patrzeć z góry. jeżeli chcemy zapobiec kolejnym tragediom, musimy zmienić podejście.

Nie chodzi o winę. Chodzi o świadomość. O systemy, które nas wspierają, zanim będzie za późno.

Źródło: huffpost.com


Idź do oryginalnego materiału