„To fikcja”. Były operator GROM miażdży rządowy poradnik bezpieczeństwa

warszawawpigulce.pl 5 godzin temu

Rządowy „Poradnik bezpieczeństwa” miał przygotować Polaków na sytuacje kryzysowe, ale zdaniem eksperta to zbiór pustych haseł. Były operator GROM Paweł Moszner ostrzega, iż dokument nie chroni dzieci i nie daje realnych procedur na wypadek zagrożenia w szkołach.

Fot. Warszawa w Pigułce

„Fronty Wojny”. Ekspert krytykuje rządowy poradnik bezpieczeństwa: „Nie chroni dzieci”

Rządowy „Poradnik bezpieczeństwa” miał być odpowiedzią na rosnące poczucie zagrożenia w społeczeństwie. Dokument przygotowywano ponad rok, a jego prezentacji dokonali ministrowie obrony i spraw wewnętrznych. Jednak zdaniem Pawła Mosznera, byłego operatora GROM i autora podręcznika „Ratowanie życia w sytuacji zagrożenia”, publikacja jest bezużyteczna. – To zbiór ogólników, które można znaleźć w Google. Nie przygotowuje obywateli na realne niebezpieczeństwa, szczególnie w szkołach – podkreśla w podcaście „Fronty Wojny”.

Moszner szczególnie ostro krytykuje sposób przeprowadzania próbnych alarmów w polskich szkołach. – Jak jest dobra pogoda, dzieci wychodzą na boisko, stoją w grupie, rozmawiają, po czym wracają do klas. To fikcja, a nie ćwiczenia – mówi. Jego zdaniem system bezpieczeństwa w szkołach zatrzymał się na pożarach, a ignoruje realne zagrożenia: ataki z użyciem noża, wniesienie broni, czy sytuacje kryzysowe znane już z polskich placówek. – Kiedyś w Brześciu Kujawskim strzelano do dzieci, w Warszawie wielokrotnie wnoszono broń do szkoły. Na takie scenariusze trzeba być przygotowanym – ostrzega.

Ekspert wylicza kolejne absurdy. Szkoły korzystają z jednego sygnału alarmowego – trzech dzwonków. – W przypadku zagrożenia z bronią, wszyscy wychodzą na korytarz, a napastnik może strzelać do tłumu jak do kaczek – tłumaczy Moszner. Jego zdaniem konieczne są różne sygnały alarmowe oraz jasne instrukcje dla nauczycieli: czy uciekać wyjściem awaryjnym, czy barykadować się w klasie.

Krytyce poddaje też koncepcję miejsc zbiórki do ewakuacji. – jeżeli ktoś z bronią będzie w szkole, wystawi lufę przez okno i zacznie strzelać. jeżeli dojdzie do wybuchu, odłamki mogą dosięgnąć ludzi choćby kilkaset metrów dalej. Nikt nie ćwiczy ewakuacji w deszczu, w mrozie czy w warunkach realnego zagrożenia – mówi.

Najostrzej Moszner ocenia sam rządowy dokument. – To jest tak strasznie ogólne, iż nie wiem, jak można było przygotowywać to rok. Każdą stronę znajdę w Google. Poradnik powinien uczyć, jak się zabarykadować, jak wzywać pomoc, jak przetrwać – a nie powtarzać trzy slogany: uciekaj, ukryj się, walcz – podkreśla.

Ekspert zaznacza, iż w obliczu współczesnych zagrożeń potrzeba nie teoretycznych ogólników, ale realnych, praktycznych procedur – takich, które w razie kryzysu uratują życie dzieci i dorosłych.

Idź do oryginalnego materiału