"To nie reforma, to obejście problemu kosztem dzieci". Rzeczniczka Praw Dziecka krytykuje plany MEN

mamadu.pl 2 godzin temu
Niedawno rząd przyjął projekt ustawy, który pozwala zatrudniać w przedszkolach osoby bez wykształcenia pedagogicznego. Ma to pomóc zapełnić braki kadrowe. Pomysł krytykują rodzice i nauczyciele, którzy uważają, iż to zaszkodzi dzieciom. Do grona krytyków dołączyła Rzeczniczka Praw Dziecka. Wskazała na ważne zagrożenie.


Dyrektorzy przedszkoli od dawna skarżyli się, iż nie mogą znaleźć chętnych do pracy nauczycieli. No i MEN postanowiło im pomóc. Resort stworzył ustawę, która pozwala zatrudniać w przedszkolach osoby, które nie są nauczycielami. Zamiast wykształcenia i kwalifikacji wystarczą chęci i bliżej nieokreślone doświadczenie w pracy z dziećmi.

Szkodliwe dla dzieci. Plany MEN w ogniu krytyki


Projekt od początku budził kontrowersje, ale mimo tego został w ubiegłym tygodniu przyjęty przez rząd. Z jednego powodu. Politycy uznali, iż to dobry sposób na załatanie braków kadrowych. A te są spore, bo według danych MEN w całej Polsce jest około 1300 wolnych etatów dla nauczycieli wychowania przedszkolnego.

Decyzja rządu wywołała lawinę protestów. W internecie natychmiast powstało kilkanaście petycji, pod którymi podpisują się oburzeni rodzice i nauczyciele. Najpopularniejsza z nich jest ta napisana przez dr Zuzannę Jastrzębską-Krajewską, znaną w sieci jako pani__zuzia.

"To nie jest reforma – to obejście problemu kosztem dzieci i jakości edukacji" – napisała nauczycielka. I dodała, iż problemem nie jest brak wykwalifikowanych nauczycieli, ale to, iż odchodzą z pracy, bo za mało zarabiają. Jastrzębska-Krajewska nie jest odosobniona w ocenie planów MEN. Pod jej petycją w ciągu zaledwie kilku podpisało się prawie 35 tys. osób.

"W przedszkolach potrzebni są profesjonaliści"


Rodzice i nauczyciele, którzy protestują przeciwko dopuszczaniu do pracy w przedszkolach "ludzi z ulicy", zyskali właśnie potężną sojuszniczkę. Projekt ustawy oceniła bowiem właśnie Rzeczniczka Praw Dziecka. I nie zostawiła na nim suchej nitki.

"W mojej ocenie nie jest zasadne dopuszczenie do prowadzenia zajęć w przedszkolu osoby niebędącej nauczycielem, a zatem nieposiadającej wymaganych kwalifikacji" – napisała Monika Horna Cieślak w oświadczeniu pod wymownym tytułem "W przedszkolach potrzebni są profesjonaliści". I dodała, iż wysłała już do MEN swoją opinię na temat tego projektu. Negatywną.

Rzeczniczka przypomniała, iż obecne przepisy dotyczące zatrudniania nauczycieli nie bez powodu są rygorystyczne. "Mają zapewniać, iż do pracy z dziećmi w przedszkolu dopuszczone będą tylko te osoby, które gwarantują odpowiedni poziom przygotowania merytorycznego oraz są w stanie zapewnić powierzonym im dzieciom adekwatną opiekę, wychowanie i bezpieczeństwo w trakcie prowadzonych zajęć" – napisała.

To niewłaściwe rozwiązanie


Monika Horna-Cieślak zwróciła też uwagę na jedną istotną konsekwencję, jaką mogą wywołać nowe przepisy. Jej zdaniem może to być pułapka dla dyrektorów przedszkoli i źródło potencjalnych problemów z prawem.

"Osoby, które będą zatrudnione w przedszkolu w oparciu o nowe przepisy, nie będą podlegać odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli. Rozwiązanie takie należy uznać za niewłaściwe, gdyż nie będzie to umożliwiało pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej wszystkich osób prowadzących zajęcia w przedszkolu za czyny naruszające prawa i dobro dziecka" – stwierdziła.

Zaproponowane przez zmiany nie są jeszcze przesądzone. Co prawda rząd poparł ten projekt, ale dalszym krokiem jest głosowanie w Sejmie, a potem w Senacie. Ustawa wejdzie w życie, jeżeli zyska tam większość, a potem zostanie podpisana przez prezydenta. A przy tej skali protestów wcale nie jest pewne, iż tak się stanie.

Źródło: Biuro Rzecznika Praw Dziecka


Idź do oryginalnego materiału