Urodziłam dziecko, gdy sama miałam prawie 50! O czym ty myślałaś? – wyrzucali mi bliscy przez telefon.

newsempire24.com 3 tygodni temu

“Urodziłaś dziecko, gdy sama masz prawie 50 lat! O czym ty myślałaś?” wyrzucały mi przez telefon najbliżsi.

Mam 46 lat. Miesiąc temu urodziłam bliźniaki chłopca Bartka i dziewczynkę Jagódkę. Nie potrafię opisać słowami, co czuję, gdy na nich patrzę. Szczęście, radość, łzy, ciepło w sercu. Po prostu rozpiera mnie od środka.

Tylko iż ani moja mama, ani siostra nie przyszły choćby na wypis ze szpitala. Krewni męża też zignorowali narodziny naszych dzieci. Wszystko przez nasz wiek.

Kiedyś choćby nie myślałam o dzieciach, szczerze mówiąc. Byłam młoda, cieszyłam się beztroskim życiem, chodziłam na dyskoteki. Czego więcej trzeba młodej dziewczynie do szczęścia? Morze drinków, adoratorzy, nocne imprezy. Dusza śpiewała z radości.

A w wieku 22 lat poznałam Krzysztofa. Takiego przystojniaka, broda, okulary. I ten jego poczucie humoru! Za nim biegały tabuny dziewczyn, ale wybrał mnie. Przyznaję, iż mocno podbudowało to moją samoocenę. Krzysztof miał mieszkanie, samochód, rodzinny biznes. Jego rodzice prowadzili kilka sklepów z odzieżą w mieście, zarabiali niemałe pieniądze.

Myślałam, iż spotkałam księcia na białym koniu. Krzysztof mój bilet do szczęśliwego, beztroskiego życia. Marzyłam już o ślubie, pięknej sukni, miodowym miesiącu gdzieś w Egipcie.

Ale dla niego to nie był związek na poważnie. Mieszkałam u niego tylko miesiąc, a potem wymienił zamek i wyrzucił moje rzeczy. Ot tak, gdy byłam w salonie na manicure! Jedyne, co usłyszałam: “Jesteśmy z innych światów, nie pasujesz do mnie”. Jakbym nie była dziewczyną, tylko zgubionym kapciem!

Przez to rozstanie bardzo cierpiałam. Schudłam 15 kilogramów, wyglądałam jak mumia. Włosy wypadały garściami, nosiłam peruki albo kapelusze. Zdrowie też się posypało. Drastyczne odchudzenie odbiło się na kobiecych sprawach. Miałam operację, brałam leki, zioła, nalewki. Wszystko na próżno.

Postanowiłam skupić się na karierze. Uwielbiałam malować paznokcie, więc zostałam stylistką. Na szczęście klientek było sporo i dobrze zarabiałam. Wzięłam kredyt, kupiłam małe dwupokojowe mieszkanie. Potem odłożyłam na samochód. W wieku 33 lat spełniłam marzenie otworzyłam własny salon piękności. Pracują ze mną młodsze dziewczyny.

Dwa lata temu poznałam Jacka. Pracował niedaleko, pewnego dnia wpadł do salonu, żeby rozmienić 200 złotych. I wtedy znów się zakochałam. gwałtownie zamieszkaliśmy razem, wzięliśmy ślub. Oczywiście zaczęliśmy myśleć o dzieciach.

Nic nie wychodziło przez nasz wiek. Zdecydowałam się na in vitro. Ciągle modliłam się do Boga, żeby dał mi dziecko, żebym została najlepszą mamą.

I Bóg wysłuchał moich modlitw. Urodziłam dwoje zdrowych dzieci, poród przebiegł bez komplikacji.

“Oszalałaś? Jakie dzieci w twoim wieku? Myślałaś w ogóle głową?” krzyczała moja mama przez telefon.

“Boże, ja niedługo sama będę babcią, a ty decydujesz się na dziecko? Siostro, jesteś na to za stara!” wrzeszczała siostra.

Nikt z rodziny nas nie wsparł. Pod szpitalem czekał tylko Jacek i fotograf. Zrobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i pojechaliśmy do domu.

Dzieci mają już miesiąc. Ani mama, ani siostra nie chcą nas odwiedzić. Mówią, iż zhańbiłam ich przed całym miastem. Bo ośmieliłam się urodzić w takim wieku.

Ale czy to moja wina, iż zapragnęłam rodziny? Czy to aż taki grzech?

Życie nauczyło mnie jednego szczęście nie ma terminu ważności. I nigdy nie jest za późno, by walczyć o swoje marzenia. choćby jeżeli świat mówi ci, iż jesteś “za stara”.

Idź do oryginalnego materiału