Dzień Dziecka
"Nie ukrywam, iż wszystko we mnie się aż zagotowało, gdy dowiedziałam się, iż przedszkolaki mają pójść na lody, a od pań dostaną żelki. Dla wielu rodziców to pewnie nieistotny szczegół. Dla mnie powód, by tego dnia zostawić córkę w domu.
Chciałabym jasno zaznaczyć: nie jestem przeciwniczką radości, świętowania ani drobnych przyjemności. Rozumiem, iż Dzień Dziecka to wyjątkowy czas, w którym dzieci powinny czuć się ważne i docenione. Ale nie rozumiem, dlaczego forma tej euforii musi przybierać postać przemysłowo produkowanych lodów i sztucznych żelek?
Od początku świadomie budujemy z mężem zdrowe nawyki żywieniowe w naszej rodzinie. Córka wie, czym są słodycze, ale wie też, iż nie jemy wszystkiego, tylko dlatego, iż jest 'kolorowe' i 'dla dzieci'. To nie jest fanaberia, to wybór poparty wiedzą, doświadczeniem i troską o zdrowie.
Lody, które będą serwowane w przedszkolu, to prawdopodobnie nie będzie domowy sorbet z truskawek. To przetworzony produkt pełen sztucznych dodatków, cukrów, stabilizatorów i barwników. Nie chcę, by moje dziecko dostawało coś takiego tylko dlatego, iż 'wszyscy jedzą'. O żelkach już choćby nie wspominam.
Wiem, iż dla wielu dorosłych takie podejście może wydawać się przesadne. Ale moje dziecko ma dopiero pięć lat. I nie ma jeszcze narzędzi, by samodzielnie podejmować mądre decyzje, to jest moja rola. A kiedy przedszkole stawia mnie przed faktem dokonanym: 'będą lody i żelki dla wszystkich', to de facto odbiera mi możliwość wyboru.
Oczywiście mogę poprosić, żeby mojemu dziecku nie dawać – ale czy naprawdę kilkuletnia dziewczynka ma czuć się inna, pominięta, tylko dlatego, iż mama powiedziała nie?
Dlatego wybieram inną opcję – tego dnia córka zostanie w domu. Zrobimy coś razem, upieczemy zdrowe ciasteczka, pójdziemy do parku, może choćby zrobimy lody. Ale swoje, zdrowe, a nie te kupne, które w moim odczuciu są złem najgorszym".