Walczą, by dzieci do szkoły docierały pieszo, a nie były wożone przez rodziców. "Pojawia się sprzeciw"

gazeta.pl 5 godzin temu
Obecnie coraz więcej dzieci jest podwożonych do szkoły samochodem przez rodziców. Według niektórych to może utrudniać dotarcie do placówki tym uczniom, którzy poruszają się pieszo, bądź rowerem. Wzmożony ruch samochodowy przy szkołach generuje bowiem sporo niebezpiecznych sytuacji.Od jakiegoś czasu wiele samorządów bada sposób, w jaki dzieci docierają do szkół. Z tych badań wynika, iż ponad połowa uczniów chodzi pieszo, ewentualnie dojeżdża rowerem czy hulajnogą. Z kolei podwożonych przez rodziców jest od pięciu do choćby 30 procent dzieci. Jest to uzależnione od odległości od domu do szkoły. Eksperci wskazują, iż niektórzy mogliby z powodzeniem
REKLAMA


Co nie zmienia faktu, iż większość uczniów powinna docierać na lekcję pieszo. Tyle tylko, iż do tego potrzebne są bezpieczne, szkolne ulice. A tych za bardzo nie ma tak jak i chęci, by je stworzyć.


Zobacz wideo


Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"


Chcą, aby dzieci docierały do szkoły pieszo. Do tego potrzebne są bezpieczne ulice szkolnePomijając dzieci mieszkające na wsiach i w słabo skomunikowanych dzielnicach, reszta spokojnie mogłaby docierać do szkół pieszo. Jednak tu pojawia się problem bezpieczeństwa na ulicach przy placówkach. W wielu przypadkach teren przyszkolny to parking dla samochodów rodziców i nauczycieli. Dlatego pojawiła się inicjatywa stworzenia bezpiecznych, szkolnych ulic, ale przez cały czas spotyka się z mniejszym lub większych, ale jednak oporem."Pojawia się sprzeciw, tak jak w każdym temacie miejskim, szczególnie komunikacyjnym, ten sprzeciw się pojawia. Stworzenie szkolnej ulicy, czyli takiej, na której ruch samochodowy jest wyeliminowany bądź bardzo ograniczony, powoduje, iż jakaś część ludzi musi zmienić swoje nawyki. Myślę, iż opór dotyczy przede wszystkim faktu, ocenianego przez rodziców jako komfort, iż mogą podjechać pod szkołę szybko. Tymczasem wcale tak nie jest, bowiem kiedy prowadzimy badanie, obserwujemy, jak ruch przed szkołą wygląda i żeby dostać się pod drzwi szkoły samochodem, to nie jest najłatwiejsze opcja" - tłumaczy Agnieszka Krzyżak-Pitura, założycielka i prezeska Fundacji Rodzic w mieście w rozmowie z serwisem Portal Samorządowy.pl.Pieszo lub rowerem do szkoły? Tak, ale najpierw musi się pojawić infrastruktura do tegoFundacja Rodzic w mieście współpracuje ze szkołami i samorządami, a także co roku organizuje akcję Streets for Kids, czyli ulice dla dzieci. Założyciele organizacji chcą, aby uczniowie mogli do szkoły docierać bezpiecznie pieszo, rowerem czy hulajnogą. To niestety jest trudne, zważywszy na to, ile samochodów jest pod placówkami z rana i po zajęciach. Na szczęście jak wynika z badań, coraz więcej rodziców jest świadomych tego problemu. Niestety nie zmienia to faktu, iż bezpiecznej dla dzieci infrastruktury przez cały czas nie ma, a jest potrzebna.


A żeby miasto było bezpieczne dla dzieci, dorośli muszą trochę się przesunąć fizycznie. o ile chcemy na przykład stworzyć bezpieczną drogę rowerową, to być może musimy zabrać jeden pas jezdni, żeby ją tam stworzyć. Trzeba zmienić swoje nawyki, przyzwyczajenia i zauważyć to, iż dzieci są w mieście- podsumowuje Agnieszka Krzyżak-Pitura, założycielka i prezeska Fundacji Rodzic w mieście w rozmowie z serwisem Portal Samorządowy.pl.
Idź do oryginalnego materiału