Frustracja matek wobec partnerów to globalny trend
Bywa, iż wszystko cię drażni. Że wystarczy jedno spojrzenie, kilka nieumytych naczyń w zlewie czy jedna zignorowana prośba – i czujesz, iż lada moment wybuchniesz. A potem przychodzi myśl: "Czy coś jest ze mną nie tak? Może to ja przesadzam z reakcją?".
Otóż nie. Jesteś jedną z milionów kobiet na całym świecie, które mierzą się z tą samą frustracją. Z tym samym wypaleniem. Z tą samą cichą, narastającą złością wobec partnera/męża/ojca twoich dzieci. To powszechne – i nie jesteś przewrażliwiona.
Choć rzadko się o tym mówi głośno, wiele matek przyznaje, iż w związkach mają żal do swoich partnerów. O brak inicjatywy, o nieobecność, o to, iż muszą wszystko "ogarniać same". choćby wtedy, kiedy mąż czy partner nie siedzi całe dnie na kanapie i bierze czynny udział w wychowywaniu dzieci czy ogarnianiu domostwa.
Co ciekawe, nie dotyczy to wyłącznie trudnych, nieudanych małżeństw. Wiele kobiet mówi wprost: "Kocham mojego męża, jesteśmy generalnie zgodni, ale... jestem wściekła, zmęczona i mam dość".
Dlaczego tak się dzieje?
W tekście na ten temat w portalu scarymommy.com eksperci wskazują na zjawisko "niewidzialnego obciążenia mentalnego".
Kobiety, choćby jeżeli oboje rodzice pracują zawodowo, przez cały czas częściej są "menedżerkami życia rodzinnego".
To one pamiętają o szczepieniach, zebraniach w szkole, terminach wizyt, stanach emocjonalnych dzieci. One są zawsze na posterunku, często choćby wtedy, gdy fizycznie nie ma ich w domu.
"Nie przesadzaj" – czyli dlaczego matki tłumią emocje
Z czasem te drobne obowiązki tworzą lawinę zmęczenia i poczucia osamotnienia w ogarnianiu codzienności. Kobiety muszą prosić o pomoc, zamiast otrzymywać ją bez proszenia o pomoc partnera, bo przecież "on ma nie pomagać tylko wspólnie dbać o rodzinę". Muszą wyjaśniać, delegować, tłumaczyć – co samo w sobie też jest pracą.
Kobiety są od dzieciństwa uczone, by być grzeczne, miłe, wyrozumiałe. Złość, frustracja, gniew to emocje, które często bywają bagatelizowane, a wiele z nas uważa, iż nie ma prawa się wściekać i złościć, bo przez lata taki przekaz słyszały od dorosłych.
Do dziś słyszą: "Inni mają gorzej", "On przecież się stara", "Przesadzasz". A przecież ta złość nie wynika z jednej dramatycznej sytuacji, tylko z wielu małych zaniedbań, które składają się na codzienne doświadczenie braku wsparcia.
Trzeba tez pamiętać, iż faceci są mistrzami odpoczywania: wracają z pracy, siadają na kanapie przed tv i nie myślą o tym, iż trzeba dzieci umówić do dentysty czy naszykować obiad. Dla nich czas odpoczynku jest czasem odpoczynku, proste. My nie mamy czasu siąść na tyłku, a kiedy to robimy to i tak planujemy, martwimy się, myślimy.
Efekt? Emocje są tłumione, a potem wychodzą w postaci drażliwości, milczenia, dystansu emocjonalnego. Czasem wybuchają – nagle, pozornie bez powodu. Bo frustracja, która nie znajduje ujścia, zaczyna się wylewać. To nie twoja wina.
Tak działa kobiecy system
Współczesne matki coraz częściej odzyskują swoją sprawczość. Już nie chcą być matkami-męczennicami (czy matkami Polkami), które robią wszystko kosztem siebie. Ale kiedy przestają brać na siebie wszystko, okazuje się, iż partnerzy często nie nadążają za zmianą. Nie potrafią – lub nie chcą – wejść w nową rolę. A kobiety znów czują, iż zostały same.
Zmiany hormonalne, zmęczenie, dzieci w wieku szkolnym czy nastoletnim – wszystko to dokłada się do emocjonalnego przeciążenia. Złość nie jest znakiem, iż coś się psuje – to sygnał, iż coś musi się zmienić.
Po pierwsze: daj sobie prawo do tej złości. Twoje uczucia są prawdziwe. Nie jesteś "histeryczna", "niewdzięczna", "za bardzo wymagająca". Jesteś zmęczona, bo dźwigasz zbyt dużo.
Po drugie: nie czekaj, aż partner się domyśli. Jasno mów, czego potrzebujesz – ale też oczekuj realnych działań, nie gestów zastępczych.
Po trzecie: renegocjujcie role w związku. Nie chodzi o "pomaganie" ci w obowiązkach domowych, ale o wspólne ich realizowanie. Mąż tak samo jak ty może zapisać dziecko na szczepienie, zaplanować wakacje, kupić prezent na urodziny babci bez twojej podpowiedzi. Czasami najważniejsze jest, by mu po prostu pozwolić działać i odpuścić sobie ciągłą potrzebę poczucia kontroli.
Na koniec – nie jesteś sama
Wiele matek przeżywa to samo, choć może nie mówi o tym na głos. Złość na partnera nie oznacza końca związku. Może być punktem wyjścia do zmian i szczerej rozmowy. Bo miłość to nie tylko uczucia – to również odpowiedzialność za drugą osobę. W tym również za jej emocjonalne obciążenie.
Więc jeżeli czujesz, iż zgrzytasz zębami, gdy on znów zostawił skarpetki na podłodze – weź głęboki oddech. Twoje emocje są ważne. Zasługujesz na partnerstwo. I nie jesteś w tym sama.