Słuchaj, to było mocne… Dla takich jak ja mówią “ma dar”. Ja zawsze czułam, iż to raczej kara. Ale opowiem po kolei.
Mając miesiąc, mama zostawiła mnie pod drzwiami domu dziecka w Markach pod Warszawą. Może miała taki “dar”? Albo bała się, iż i ja go odziedziczę? Nie wiem. Fakt, iż wychowałam się bez rodziców. Pierwsza zauważyła moją… szczególność… nasza opiekunka, Małgorzata Anna. Mówiła, iż kiedyś bawiłam się z dziećmi, a jakiś chłopak zabrał mi zabawkę. Cytuję: “Przysięgam, widziałam, jak Kryś odleciał na dywan w drugi kąt pokoju, a ty zabrałaś swoją lalkę”. Małgosia była aniołem. Złapała od razu, iż jestem inna, i iż jak ktoś się dowie, to mi spokoju nie dadzą. “Nie chcę, żeby cię wzięli na eksperymenty” – powtarzała. Zajęła się mną, pomagała okiełznać moje zdolności. Jak się wściekałam, potrafiłam przesuwać przedmioty, choćby ludzi. Czułam biopola wszystkich dookoła. Nie musiałam gadać, wiedziałam, kto dobry, a kto zły. Pewnie myślisz: super moc. Ale czułam, iż ludzie też wyczuwali, iż jestem jakaś inna. Omijali mnie. Dlatego żadna rodzina mnie nie chciała. A ja pragnęłam bliskości, miłości, prawdziwego domu. Chciałam wiedzieć, co to znaczy mieć mamę.
Miałam tylko jedną przyjaciółkę w domu dziecka – Renię. No, Irena, ale nienawidziła tego imienia, więc wołałam Renia. Była super, zawsze się świetnie razem bawiłyśmy. Byłyśmy sobie rodziną. Wiedziała o moich mocach i trzymała język za zębami. Ani razu nie poprosiła, żebym jej coś załatwiła. Byłam jej za to strasznie wdzięczna. Renia już zwątpiła, iż znajdzie rodzinę – miała piętnaście lat. Każdy w domu dziecka wie: starszaków nikt nie bierze.
Aż pewnego dnia Renia wpadła do pokoju z roziskrzonymi oczami, oblała mnie szaloną energią.
– Co się dzieje?
– Jadziu! Wyobrażasz sobie! Adoptują mnie! Będę mieć rodzinę!
Renia podskoczyła, objęła mnie za ramiona i zakręciła po pokoju.
– Znaleźli się ludzie, co mnie chcą! Mam niesamowite szczęście!
Potem się zatrzymała, spojrzała na mnie poważnie.
– Nie martw się, na pewno cię będę odwiedzać! A jak ciebie ktoś adoptuje, będziemy przyjaciółkami rodzin! Chodź, chodź szybko, pokażę ci ich, stoją koło gabinetu dyrektorki.
I ciągnęła mnie za rękę.
Stanęłyśmy pod drzwiami, akurat kiedy się otworzyły.
Wyszła para. Wielki facet, z szerokimi barami, ostrym podbródkiem, mocnymi kośćmi policzkowymi.
Od razu wyczułam całe spektrum ich biopoli. I to, co poczułam… bardzo mi się nie spodobało.
Od faceta biła energia potęgi – nie, nie siła, tylko PRZEMOC. Brutalność. Wściekłość.
Kobieta była słabiutka, wystraszona. Dzika pustka i skrajne zmęczenie. Tyle wyłapałam.
– O, Irka! – facet rozlał się w uśmiechu.
Przejechał mnie dreszcz.
– Już prawie skończone z papierami. Jutro już jedziesz z nami do domu.
Irenka rzuciła mu się na szyję.
W tej samej chwili wyczułam w biopolu faceta błysk kolejnej emocji. Coś niby jak miłość, ale nie – to nie była ojcowska czułość. To było coś innego… jak pożądanie…
Wróciłyśmy do pokoju.
Irenka biegała, nie mogąc usiedzieć, a ja siedziałam na łóżku, próbując przetrawić te odczucia. Może mi się zdawało.
– No co ty? – Renia usiadła koło mnie. – Nie smuć się tak, będą się widywać, obiecuję!
– Ryś, nie podoba mi się ta para. Coś z nimi nie tak. Ten facet… nie wydaje się dobry.
Renia zmarszczyła brwi.
– Daj spokój, Jadziu! Po co takie rzeczy mówisz? Zazdrościsz mi?! Tak długo na to czekałam! Będę mieć w końcu rodzinę, a pan Paweł Andrzejewicz jest bardzo miły, rozmawiałam z nimi, tacy są serdeczni, tak się troszczą. Pan Paweł mówił, iż będę mieć własny, ogromny pokój, wyobrażasz sobie?!
– Rysiu, wiesz przecież, iż ja czuję ludzi!
– Jadziu, daj spokój! Każdą parę sprawdza psycholog i nasza dyrektorka. Są rewelacyjnymi kandydatami. On pracuje, ona zostaje w domu, cały czas będę z mamą, rozumiesz? Mają wszystkie papiery. Gdyby byli maniakami, byłoby to w ich papierach.
Renia gwałtownie wstała i podeszła do okna.
– Myślałam, iż będziesz dla mnie szczęśliwa. Jesteś moją przyjaciółką – powiedziała płaczliwie.
Zrobiło mi się wstyd. Objęłam ją od tyłu.
– Przepras
Te moce, które uważałam za przekleństwo, dały nam z Różą coś bezcennego – dom pełen ciepła z naszą ukochaną Małgosią jako mamą i siebie nawzajem jak siostry.