Złamane marzenia, odnaleziona miłość: jak straciłam i znowu znalazłam szczęście

newsempire24.com 2 miesięcy temu

Rozbite marzenia, odnaleziona nadzieja: jak straciłam i odzyskałam miłość

Zawsze byłam kobietą uczuciową. Zakochiwałam się szybko, działałam impulsywnie, kierowana sercem, nie rozumem. Czasem ta cecha płatała mi figle, a jeden taki błąd omal nie kosztował mnie najcenniejszego – prawdziwej miłości.

Wszystko zaczęło się niewinnie – od imprezy w górach, na urodzinach przyjaciółki. Zabawa była szalona: muzyka, wino, rozmowy do białego rana. Tak jak za młodu, gdy świat wydaje się beztroski, a liczy się tylko tu i teraz. W pewnym momencie źle się poczułam – za dużo szampana, za mało snu, za głośna muzyka. Pamiętam tylko, iż ktoś otulił mnie kocem i położył na kanapie.

Rano obudziłam się zmęczona, ale gdy zeszłam do kuchni, zobaczyłam *jego*. Niebieskooki, z lekkim uśmiechem i filiżanką kawy w dłoni. Okazało się, iż to on się mną zaopiekował. Nagle poczułam między nami coś więcej – ciche porozumienie, drżenie serca. Spędziliśmy razem cały dzień, wędrując po zboczach, śmiejąc się, dotykając się przypadkiem. A potem, tam, wśród gór i nieba, pocałował mnie – pocałunek pełny ciszy, wiatru i czegoś niemal przeznaczeniowego.

Nie mówiliśmy o przyszłości – wydawało się to zbędne. Byliśmy po prostu razem. Ale gdy wróciliśmy do miasta, znów pojawił się *Wojtek*.

Poznałam go kilka miesięcy przed wyjazdem. Dojrzały, stateczny, pewny siebie. Pracował w banku, ubierał się nienagannie, mówił rzeczy, które miały sens. Jego miłość nie była płomieniem, ale ciepłem. Z nim czułam się bezpieczna, dorosła. Dawał mi stabilność, której wtedy potrzebowałam.

I tak znalazłam się w pułapce między dwoma światami – dzikim, nieprzewidywalnym nieznajomym a spokojnym, rozsądnym uczuciem do Wojtka. Wahałam się, nie potrafiłam zdecydować, aż nagle… dowiedziałam się, iż jestem w ciąży.

Nie byłam pewna, kto jest ojcem. To przerażało mnie nie tyle strachem, co bólem. Wojtek w tych dniach stał się inny – zamknięty w sobie, jakby gasł. Pewnego dnia przyszedł do mnie z różami i… żeby się pożegnać.

– Przepraszam – powiedział – ale muszę odejść. Mam powody, których nie znasz, ale są ważne.

Nie odważyłam się wtedy wspomnieć o ciąży. Skinęłam tylko głową. Umówiliśmy się, iż spotkamy się za miesiąc, ale on zniknął. Zostałam sama z myślami, niepokojem i dzieckiem pod sercem.

Tymczasem niebieskooki okazywał się coraz bardziej rozczarowujący. Pewnego razu zagadaliśmy o dzieciach, a on tylko uśmiechnął się kpiąco i powiedział, iż rodzina to balast, a dzieci to przeszkoda. Usłyszałam w tym obcego człowieka i zrozumiałam, iż namiętność oślepia, ale nie daje oparcia. Odeszłam – bez awantury, po prostu wyszłam.

Miesiąc później spotkałam się z Wojtkiem. Chciałam mu wszystko powiedzieć. Ale był zimny, zdystansowany.

– Odchodzę na zawsze – oznajmił – bo nie mogę dać ci tego, na co zasługujesz. Żegnaj.

Nie zdradziłam mu, iż zostanę matką. W jego głosie słychać było ból, ale i ostateczność. Zdecydowałam: urodzę i wychowam dziecko sama. To będzie mój wybór. Tak też zrobiłam.

Nadia przyszła na świat o świcie. Imię przyszło samo – bo w niej była cała moja wiara, cała siła, cała miłość, której nie zdążyłam dać Wojtkowi.

W dniu wyjścia ze szpitala wręczono mi paczkę z dziecięcymi ubrankami. W środku była kartka: *„Wiem. I jeżeli pozwolisz, chcę być przy tobie”*. To był on. Wojtek.

Wstałam, drżąc, podeszłam do okna – i zobaczyłam go na dole. Patrzył w górę, a w jego oczach było to, czego szukałam przez całe życie – przebaczenie, akceptacja, miłość.

Później wyjaśnił wszystko. Jego odejście podyktował strach – bał się, iż nie może mieć dzieci. Wiedział o tym od dawna, ale milczał. Gdy dowiedział się o ciąży, postanowił mnie opuścić, bym miała szansę na normalną rodzinę. Ale gdy przypadkiem spotkał moją przyjaciółkę, ta powiedziała mu prawdę. Zrozumiał, iż wciąż mnie kocha. I iż to może być przeznaczenie.

Nigdy więcej nie wracaliśmy do mojego błędu. Przyjął Nadzię jak własną córkę. A ona wyrosła w miłości, nieświadoma, iż między jej rodzicami stały kiedyś nieufność i strach. Ja i Wojtek nauczyliśmy się żyć od nowa – bez tajemnic, bez gier. Nauczyliśmy się słuchać i wybaczać.

Dziś patrzę wstecz i wiem: czasem najgorsze nasze błędy prowadzą do najlepszych rozwiązań. Ważne, by mieć odwagę zrobić krok naprzód. I nie wypuścić z rąk tych, których się kocha.

Idź do oryginalnego materiału