„Patrz, do kogo się upodobniłaś! Kopciuszek, a nie kobieta!” – Wojciech patrzył na żonę z pogardą, czując, iż ma już dość i pragnie uciec jak najdalej od ich wspólnego domu.
„Kochanie, dopiero co urodziłam naszego synka. Daj mi czas, schudnę” – Małgorzata ledwo powstrzymywała łzy.
„Żony wszystkich moich kumpli urodziły i dawno są szczupłe. choćby w ciąży nie tyły jak ty!”
W głębi duszy Wojciech gardził Małgorzatą. Nie taką chciał mieć u boku – marzyło mu się o kobiecie pewnej siebie, pełnej życia, zawsze zadbanej, choćby w domu.
A przed nim stała przygnieciona codziennością kobieta w zniszczonym szlafroku, z przepraszającym wyrazem twarzy.
Ale Natalia – to zupełnie co innego!
Zuchwała, pewna siebie, piękna!
Czeka na niego, kocha go z namiętnością. I, oczywiście, jak każda kochanka, marzy, by zostawił Małgorzatę.
Dłoń Wojciecha sięgnęła po telefon w kieszeni.
„Wyjdę się przewietrzyć, przy okazji kupię chleb” – skłamał.
Na zewnątrz od razu zadzwonił do Natalii.
„Cześć, Kotku! Tak za tobą tęskniłem. Nie mogę wytrzymać w domu. Chcę do ciebie! Mogę teraz wpaść?”
„Oczywiście, czekam, cmok” – odpowiedziała słodko Natalia.
Wojciech wrzucił chleb na stół, skrzywił się na płacz dziecka i rzucił Małgorzacie, iż został wezwany na dodatkową zmianę.
Pracował na zmiany, więc kłamstwo o zastępstwie za chorego kolegę przeszło gładko.
Małgorzata skinęła ze zrozumieniem i chciała go pocałować, ale Wojciech uniknął jej czułości, udając roztargnienie.
Gdy dziecko zasnęło, Małgorzata została sama w pustym mieszkaniu, rozmyślając nad słowami męża.
Tak, zmieniła się od ślubu, przestała dbać o siebie, przytyła.
Maluch zajmował jej cały czas, więc jadła byle co i często w nocy.
Zegar wskazywał już 23:00.
Spróbowała zadzwonić do męża, ale telefon był wyłączony.
Nakarmiła synka i położyła się spać.
Następnego ranka Wojciech wrócił i od progu oświadczył, iż odchodzi. Że zakochał się w innej, a jej już nie kocha. Ale syna nie zostawi i będzie płacić alimenty.
Trudno opisać, co czuła wtedy Małgorzata. Ale nie rozpłakała się, nie błagała, by został.
Minął rok…
W tym czasie wiele się zmieniło. Synek podrósł i zaczął chodzić do przedszkola. Małgorzata znalazła pracę, zapisała się na siłownię i basen. Waga powoli spadała. Nie była jeszcze idealnie szczupła, ale wyglądała znacznie lepiej.
W pracy pomagał jej kolega, Krzysztof.
Pewnego dnia zaprosił ją do kina, potem na spacer. Zaczęli się spotykać, a pół roku później wzięli ślub.
Jej figura nie była dla niego problemem – widział jej dobre serce, piękne oczy i cenił jej charakter.
Syna Małgorzaty pokochał jak własnego, a chłopiec z czasem zaczął nazywać go tatą.
Pewnego dnia spotkała dawną sąsiadkę ze starego mieszkania.
„Małgosia, uwierzysz? Widziałam Wojtka! Ożenił się z tą swoją kochanką! Niedawno urodziła, strasznie przytyła. Teraz on stale zostaje po godzinach w pracy.”
Małgorzata wzruszyła ramionami – dawno nie myślała o byłym mężu. Alimenty wpływały, ale marne grosze, a synem interesował się rzadAle w sercu Małgorzaty nie było już miejsca na żal, bo znalazła prawdziwą miłość, która dała jej więcej, niż kiedykolwiek mogła sobie wymarzyć.