— Zobacz, w kogo się przemieniłaś! — Kolczasty, a nie człowiek!

polregion.pl 6 dni temu

*Dzisiaj w moim dzienniku…*

„— Spójrz tylko, na kogo się zamieniłaś! — Pieróg, nie kobieta!”

Tomasz patrzył na żonę z pogardą. Czuł, iż ma dość bycia w ich wspólnym domu i chciał uciec jak najdalej.

— Kochanie, dopiero co urodziłam naszego synka. Daj mi czas, schudnę — odpowiedziała Kasia, ledwo powstrzymując łzy.

— Wszystkie żony moich kumpli już dawno wróciły do formy po porodzie. A ty choćby w ciąży tak nie przytyłaś!

W głębi duszy Tomasz gardził swoją żoną. Nie taką kobietę chciał mieć u boku — marzyło mu się o kobiecie eleganckiej, pełnej energii, która choćby w domu wyglądała pięknie.

A przed nim stała przygarbiona, zaniedbana postać w zniszczonym szaliku, z wiecznie przepraszającym wyrazem twarzy.

A Monika — to zupełnie inna historia!

Pewna siebie, piękna, pełna życia!

Zawsze na niego czeka, kocha go namiętnie. I, oczywiście, tak jak wszystkie kochanki, marzy, by zostawił Kasię.

Dłoń Tomasza sięgnęła po telefon w kieszeni…

— Wyjdę na spacer, przy okazji kupię chleb — skłamał.

Na ulicy natychmiast wybrał numer Moniki.

— Cześć, Kotek! Tak za tobą tęskniłem. Nie mogę wytrzymać w domu. Mogę wpaść?

— Cześć! Czekam, cmok — zarechotała Monika.

Tomasz wrócił z chlebem, skrzywił się na płacz dziecka i powiedział Kasi, iż wezwali go do pracy.

Pracował na zmiany, więc kłamstwo o zastępstwie było łatwe.

Kasia skinęła głową ze zrozumieniem i chciała go pocałować, ale odsunął się, jakby przypadkiem.

Gdy dziecko zasnęło, Kasia siedziała w pustym pokoju i rozważała słowa męża.

Tak, zmieniła się od ślubu — przestała dbać o siebie, przytyła.

Syn zabierał jej cały czas, więc jadła byle co, często w nocy.

Zegar wskazywał już 23:00.

Spróbowała zadzwonić do męża, ale telefon był wyłączony.

Nakarmiła synka i poszła spać.

A rano Tomasz wrócił i od progu oznajmił, iż odchodzi. Że pokochał inną, a jej nie kocha. Ale syna nie zostawi i będzie płacił alimenty.

Trudno opisać, co poczuła wtedy Kasia. Nie płakała, nie błagała, by został.

Minął rok…

W tym czasie wiele się zmieniło. Synek podrósł i poszedł do przedszkola. Kasia znalazła pracę, zapisała się na siłownię i basen. Powoli traciła wagę — nie stała się chudzielcem, ale jej sylwetka się poprawiła.

W pracy od razu zaczął jej pomagać kolega o imieniu Marek.

Pewnego dnia zaprosił ją do kina, a potem do parku. Zaczęli się spotykać, a po pół roku wzięli ślub. Marek nie przejmował się jej figurą — widział uśmiech, piękne oczy i doceniał jej charakter.

Traktował jej syna jak własnego, a z czasem chłopiec nazywał go tatą.

Któregoś dnia Kasia spotkała znajomą z dawnego osiedla.

— Kasia, widziałam Tomasza! Wyobraź sobie, ożenił się z tą swoją kochanką! Niedawno urodziła i strasznie przytyła. Teraz on ciągle zostaje w pracy.

Kasię to już nie obchodziło. Dawno nie widziała byłego męża. Alimenty płacił, ale grosze, a o syna pytał rzadko. Jednak to nie miało znaczenia.

Bo teraz była naprawdę szczęśliwa z Markiem — najlepszym mężem i ojcem.

*Dziś zrozumiałem, iż prawdziwe piękno nie tkwi w figurze, ale w ludzkim sercu.*

Idź do oryginalnego materiału