Nie chcę być wszechwiedzącym przewodnikiem
Rodzicielstwo to dla mnie sztuka odpuszczania. Jasne, są zasady bezpieczeństwa i wartości, które przekazuję dziecku każdego dnia – mówię mu, iż trzeba myć ręce, patrzeć w obie strony przed przejściem przez jezdnię i mówić "przepraszam", kiedy kogoś skrzywdzimy.
Ale są też obszary, w których lepiej zejść dziecku z drogi, żeby mogło samo się potknąć, otrzepać i pójść dalej.
Nie wszystko da się wytłumaczyć słowami. Są rzeczy, które trzeba poczuć – na własnej skórze, w sercu, czasem w postaci małego zawodu albo niespodziewanej radości. Wiem, iż te lekcje zapamięta lepiej niż jakiekolwiek moje kazanie.
1. Że każdy musi go lubić
Nie uczę mojego dziecka, iż powinno zabiegać o sympatię wszystkich. Wiem, jak łatwo wpaść w pułapkę bycia "miłym za wszelką cenę" – sama kiedyś w niej tkwiłam.
Chcę, żeby moje dziecko wiedziało, iż ważniejsze jest bycie sobą niż dopasowanie się do
cudzych oczekiwań. jeżeli ktoś go nie polubi – trudno. Ma prawo otaczać się ludźmi, przy których czuje się dobrze, a nie tymi, przy których ciągle musi coś udowadniać.
2. Że porażka to wstyd
Porażka jest częścią procesu – wiem to dziś, ale kiedy byłam dzieckiem, drżałam przed każdą oceną w dzienniku.
Nie tłumaczę dziecku szczegółowo, jak "unikać błędów" – wolę, by samo przekonało się, iż zły wynik w grze, źle zbudowana wieża z klocków czy przegrany wyścig na rowerze, nie przekreślają dobrej zabawy ani jego wartości.
Chcę, żeby moje dziecko czuło, iż porażka to po prostu krok w drodze do kolejnej próby, a nie etykieta, która je definiuje.
3. Że świat jest zawsze sprawiedliwy
Mogłabym go uprzedzać, iż nie każda sytuacja skończy się tak, jak by chciał, ale wiem, iż prawdziwa świadomość tego przychodzi dopiero z doświadczeniem.
Kiedy zobaczy, iż ktoś dostał większy kawałek ciasta albo iż w szkole nagrodzono osobę, która wcale nie była najlepsza, sam poczuje złość czy rozczarowanie. I wtedy porozmawiamy.
Ale nie chcę odbierać mu tej chwili, bo to z niej rodzi się odporność na niesprawiedliwość i umiejętność radzenia sobie z nią w dorosłym życiu.
4. Że musi zawsze wygrywać
Wolę, żeby poczuł smak przegranej i umiał ją przeżyć bez płaczu i obrażania się. Bo życie nie jest turniejem, w którym zawsze dostajesz puchar.
Wygrane cieszą bardziej, kiedy nie są oczywistością, a przegrane uczą pokory i motywują do pracy. Widzę, jak inaczej patrzy na kolejną grę planszową, kiedy poprzednią przegrał – nagle więcej myśli, bardziej się stara.
5. Że wszyscy myślą tak samo jak on
Nie tłumaczę mu każdego światopoglądu ani nie zasypuję argumentami "dlaczego inni myślą źle". Zamiast tego zachęcam do słuchania – choćby jeżeli ktoś mówi coś, co jest dla niego dziwne.
Chcę, żeby sam odkrywał, iż ludzie mogą patrzeć na te same rzeczy w zupełnie inny sposób i iż to wcale nie musi być zagrożenie, ale szansa na naukę.
6. Że szczęście jest na wyciągnięcie ręki
Nie mówię mu, iż szczęście to stały stan, który raz zdobyty już nigdy nie znika. Chcę, żeby zrozumiał, iż to raczej krótkie momenty – jak smak lodów w upalny dzień czy śmiech przy ognisku – które warto zauważać i doceniać.
A czasem trzeba się trochę postarać, żeby je odnaleźć. Wiem, iż wtedy będzie ich szukał,
zamiast biernie czekać, aż przyjdą.
7. Że dorośli mają zawsze rację
Nie uczę go bezkrytycznego słuchania dorosłych tylko dlatego, iż są starsi. Chcę, żeby miał w sobie odwagę zadawać pytania, kiedy coś budzi jego wątpliwości – także wobec mnie.
Bo chcę, żeby wiedział, iż szacunek do kogoś nie oznacza zgody na wszystko.