Cena zdrady: jak pewna kobieta straciła wszystko, ale odnalazła sens życia

polregion.pl 1 miesiąc temu

Cena zdrady: jak jedna kobieta straciła wszystko, ale odnalazła sens życia

Krystyna wróciła do domu wcześniej niż zwykle – koleżanka z pracy poprosiła ją o zamianę dyżurów. Weszła cicho do mieszkania, położyła klucze na komodzie i skierowała się do kuchni. W zlewie stos brudnych naczyń, na stole – okruchy. Ogarnęło ją przykre uczucie – ani mąż, ani synowa nie zadbali o porządek. Nie mówiąc ani słowa, umyła wszystko, posprzątała i poszła do sypialni. Po drodze zajrzała do pokoju Kingi – dziewczyny nie było. Krystyna zmarszczyła brwi, ale nie przywiązała do tego wagi. Gdy jednak weszła do swojej sypialni, zastygła jak porażona prądem – na jej łóżku leżeli Kinga i… JAROSŁAW. W objęciach. Półnadzy. I to pomimo jej ciąży.

A wszystko zaczęło się od miłości. Dla Dominika Kinga była jak sen. Tak, bywała lekkomyślna, zbyt swobodna w zachowaniu, ale tłumaczył to jej wiekiem – miała dopiero dwadzieścia lat. On sam był starszy o dwa lata, wychowany w surowości i miłości – matka, Krystyna Aleksandrowna, znana położna, sama go wychowała. Włożyła w niego całe serce, moralność, dobroć.

Gdy Kinga powiedziała, iż jest w ciąży, Dominik się nie zawahał – zaproponował ślub i wspólne wychowanie dziecka. ale Kinga tylko się zaśmiała: „Nie, do USC nie pójdę. Ale pieniądze mi się przydadzą. Trzeba coś z tym zrobić.” Dominik oniemiał, ale nie poddał się od razu. Przekonał ją: niech urodzi, a dziecko on weźmie pod opiekę – sam je wychowa. Po namyśle dziewczyna się zgodziła. Pobrali się skromnie. Mieszkali u Dominika wraz z matką i ojczymem Jarosławem. Jednak po kilku miesiącach Dominika zabrakło – wypadek wracając z pracy. Krystyna niemal oszalała z rozpaczy. Syna już nie było. Pozostała tylko nadzieja – jego dziecko pod sercem Kingi.

Lecz Kinga nie przeżywała żałoby. Patrzyła na Krystynę jak na źródło korzyści. Mieszkała w jej domu, jadła z jej ręki, leżała w osobnym pokoju i nic nie robiła. Jarosław początkowo wściekał się: „Nie chcę tej przybłędy pod moim dachem.” Ale niedługo gniew zamienił w… dziwne zainteresowanie. Jego spojrzenie na ciężarną Kingę stawało się coraz bardziej natarczywe. Krystyna to zauważyła. ale odpychała od siebie te myśli. Aż do tamtego wieczoru…

Gdy zobaczyła ich razem w swoim łóżku – świat się zawalił. Spokojnym, niemal lodowatym tonem kazała Jarosławowi wynosić się. Nie protestował. W dziesięć minut już go nie było. Kinga w milczeniu wróciła do swojego pokoju. Krystyna została sama, siedząc na skraju łóżka i ściskając głowę w dłoniach. Wyrzucić Kingę? Nie. Potrzebowała wnuka. Dla niego zniosłaby wszystko.

Rano oznajmiła: „Możesz tu zostać do porodu. Potem – choćbyś się zapadła pod ziemię. Nie chcę cię widzieć ani słyszeć.” Kinga choćby nie zaprotestowała – było jej wszystko jedno. Ważne, by dotrwać do końca i osiągnąć swój cel.

Poród był trudny. Ale chłopiec urodził się zdrowy i silny. Krystyna płakała ze szczęścia. A Kinga… podpisała dokumenty o zrzeczeniu się praw rodzicielskich i wyszła. Bez słowa, bez spojrzenia. Po prostu zniknęła.

Krystyna nazwała chłopca Dawidem. Adoptowała go. Na początku było ciężko – wiek, samotność, ból. Ale stał się jej całym światem. Sensem. Życiem. W miejsce syna, którego straciła, los dał jej drugą szansę.

Kinga wyjechała w nieznanym kierunku. Jarosław przysłał papiery rozwodowe. Krystyna podpisała je bez wahania. Już o nim nie myślała. Ani o tej, która zburzyła jej dom. Teraz miała Dawida. I dla niego będzie żyć.

Idź do oryginalnego materiału