Córka wybrała miłość, a my ponieśliśmy koszty

polregion.pl 4 dni temu

Dzisiaj znowu czuję ten ciężar na sercu. Błądziłam po swoim małym mieszkaniu w Łodzi, ściskając telefon, na którym znów pojawiło się powiadomienie o zaległej płatności kredytu. Jak mam utrzymać rodzinę, skoro moja córka i jej mąż zwalili się na mnie jak kamień? Wszystko zaczęło się, gdy moja starsza córka, 19-letnia Kasia, oznajmiła, iż jest w ciąży i zamierza się pobrać.

Wcześniej pracowałam z koleżanką, Martą, kobietą rozsądną i wrażliwą. Marta sama wychowywała dwie córki: Kasię, która miała 19 lat, i 10-letnią Olę. Do niedawna nie narzekała na dzieci. Kasia pilnie studiowała na uniwersytecie, Ola błyszczała w szkole. Obie były posłuszne, wzorowe, i Marta była z nich dumna, pomimo trudów samotnego macierzyństwa.

Ale na drugim roku Kasia poznała jego – swoją pierwszą miłość, Jakuba. Chłopak był z innego miasta, ale Marta, poznawszy go, zaakceptowała wybór córki. Jakub wydawał się dobry, szczery, nie żadnym oszustem. niedługo para postanowiła zamieszkać razem. Żeby nie wydawać na wynajem, wprowadzili się do Marty. Miała wątpliwości – córka ledwo zaczyna dorosłe życie, powinna najpierw skończyć studia. Ale wyboru nie było.

Mieszkała w trzypokojowym mieszkaniu, ale pokoje były maleńkie, i tak już było ciasno. Obecność Jakuba tylko pogorszyła sytuację. Marta się pogodziła z faktami, ale niedługo odkryła prawdziwy powód ich pośpiechu: Kasia wyznała, iż jest w ciąży i chce wyjść za Jakuba. Marta poczuła, jak ziemia usuwa się jej spod nóg. Jej córka, ledwo dorosła, już miała zostać matką.

Jakub nie pracował. Studiował dziennie, tak jak Kasia, i ani on, ani córka nie myśleli o przeniesieniu się na zaoczne. Ale ślub postanowili urządzić wystawny, jakby byli bohaterami holowudzkiego filmu. Wybrali jedną z najdroższych restauracji w Łodzi, zaprosili tłum gości, a Kasia zamówiła designerską suknię, jakby szykowała się na wybieg. Marta próbowała protestować, tłumaczyć, iż nie ma takich pieniędzy, ale Kasia, łapiąc się za brzuch, wybuchała płaczem:
— Mamo, poważnie? Żałujesz dla swojego wnuka?

Zaciśnięta w sobie, Marta zapłaciła za wszystko. adekwatnie wydała oszczędności, które odkładała na czarną godzinę, a choćby wzięła kolejny kredyt. Miała nadzieję, iż po ślubie młodzi się ogarną, znajdą pracę, zaczną samodzielne życie. Ale jej nadzieje rozwiały się jak dym. Kasia i Jakub przez cały czas mieszkali u niej, nie mając zamiaru choćby dorabiać.

Rodzice Jakuba podarowali parze używane auto na ślub. Teraz ciągle jeździli po mieście, jakby byli na wakacjach, a paliwo płacili ci sami rodzice, wiedząc, iż syn nie ma grosza. Ale reszta wydatków – jedzenie, rachunki, ubrania – spadła na Martę. Młodzi choćby nie wiedzieli, ile kosztuje bochenek chleba. Gdy Marta próbowała poruszyć temat pieniędzy, Kasia przewracała oczami:
— Mamo, no my przecież się uczymy, skąd mamy mieć kasę?

Kasia nie chciała oszczędzać na niczym. Pokazała matce katalog z wózkiem i łóżeczkiem – najmodniejszymi i najdroższymi modelami. Marta, z przeciętną pensją, tylko westchnęła.
— Kasia, nie mam takich pieniędzy! Mam kredyt za twoje studia, Olę trzeba wychować!
— Serio? — wybuchnęła córka. — Babcia będzie, a dla wnuka skąpi?

Marta czuła, jak coś w niej pęka. Oni sami postanowili mieć dziecko, a utrzymywać je ma ona? Dźwigała całą rodzinę, pracowała do upadłego, a pieniędzy ledwo starczało. Kredyt za studia wisiał nad nią jak miecz Damoklesa, Ola potrzebowała uwagi, a młodzi żyli jakby w bajce.

Pewnego d— Dość tego — powiedziała stanowczo Marta, patrząc na córkę przez łzy — wychowałam cię na silną kobietę, a teraz muszę nauczyć cię odpowiedzialności.

Idź do oryginalnego materiału