Czego boją się dorośli? Grzegorz Kasdepke o sztuce „Strachy, achy i kalorie!”

ladnebebe.pl 3 tygodni temu

Zastrzyki, pająki, a może właśnie… kalorie? To, iż dorośli często nie chcą przyznać się do swoich lęków, nie znaczy, iż niczego się nie boją. Z Grzegorzem Kasdepke, autorem sztuki „Strachy, achy i kalorie” rozmawiamy o dziecięcych strachach, potędze śmiechu i magii teatru.

Najnowsza premiera Teatru Guliwer to opowieść o tym, jak oswoić lęki, adresowana zarówno do dzieci, jak i dorosłych. „Strachy, achy i kalorie” przekonują, iż warto stawiać czoła strachowi, a najskuteczniejszą bronią w walce z nim może okazać się nic innego jak… śmiech. To dobra wiadomość dla wszystkich fanów poczucia humoru Grzegorza Kasdepke – jeżeli kochacie jego książki, najwyższa pora wybrać się do teatru!

Dominika Zagrodzka: Napisałeś sztukę, w której głównym motywem jest oswajanie swoich lęków. Czego bał się mały Grześ Kasdepke?

Grzegorz Kasdepke: Surówek i kożuchów na mleku. A poza tym standardowo: wojny i śmierci. Jestem z pokolenia, które nałogowo oglądało filmy wojenne.

Czy coś ci z tych lęków zostało do dzisiaj?

Surówek i kożuchów już się nie boję – reszta pozostała bez zmian.

Dlaczego tak trudno przyznać dorosłemu: „boję się”? Jak Ty sobie radzisz z różnego rodzaju lękami jako dorosły?

Osoba dorosła, która nie potrafi otwarcie przyznać, iż czegoś się boi lub czegoś nie wie, nie jest tak naprawdę dorosła. Bo dorosłość to trzeźwa samoocena, szczerość, spokój i odwaga. Metody radzenia sobie ze strachami są wspólne dla dzieci i dorosłych – trzeba stanąć z nimi twarzą w twarz. Czyli: jeżeli boimy się spać w ciemności, to zamiast zaciskać powieki i z trudem łapać oddech pod zaciągniętą na głowę kołdrą, lepiej otworzyć oczy i spojrzeć prosto w mrok sypialni. Przemienia to niemal każdego potwora w zdefasonowany stary fotel.

Ja, bojąc się ostatnio sztucznej inteligencji, zacząłem używać różnych programów, które pozwalają mi ją poznawać. No i nie widzę już w AI elektronicznego pegaza, która wysiuda mnie z pisarskiego siodła, ale użyteczną kobyłę, którą da się zaprzęgnąć do literackiej orki. Choćby przy przeczesywaniu zasobów internetu i szeregowaniu zgromadzonej wiedzy oraz pomysłów.

Często boimy się tego co nieznane – czy w dobie social mediów mamy – my i nasze dzieci – więcej lęków?

Portale społecznościowe potrafią wybrać takiego a nie innego prezydenta, strącić dawny autorytet do piekła, wynieść na Olimp kogoś, kto chwilę wcześniej sam siebie ulepił z błota, a przy okazji torturować, dręczyć i zabijać. Także nasze dzieci: które chronimy w realu, ale nie potrafimy skutecznie ochronić w wirtualu. Tak, lęków jest sporo, bo też jesteśmy pierwszym pokoleniem rodziców, którzy muszą sobie z tego typu problemem radzić. U Marka Antoniusza raczej nie znajdziemy mądrych rad na temat ochrony dziecka przez wirtualnym hejtem.

Czasami dziecięce lęki, zwłaszcza te irracjonalne z naszej perspektywy, traktujemy niepoważnie. Bagatelizowanie nie jest jednak najlepszym rozwiązaniem, prawda?

Bagatelizować to możemy swoje lęki. Dziecięcych – nigdy!

Dlaczego Twoim zdaniem ten temat jest ważny?

Bo strach, przybierając różne formy, będzie nam towarzyszył aż do końca życia. Więc trzeba go ujeździć, osiodłać i starać się nie spaść z siodła. Zresztą, kto wie czy strach nie jest najlepszym przyjacielem ludzkości – gdyby nie on, już pewnie nie byłoby nas na tym świecie. Hm, chyba powinienem napisać o tym sztukę… Tak! Raz, dwa, trzy – pomysł zaklepany!

Czekamy z niecierpliwością! Mówisz w wywiadach, iż pomysły do historii często przychodzą Ci do głowy podczas rozmów z dziećmi o ich przeżyciach – czy w tym przypadku też tak było?

Lubię patrzeć na świat z różnych perspektyw – dosłownie i metaforycznie. Dlatego też lubię podczas spotkań autorskich wypytywać dzieci o ich rozumienie czy widzenie wielu spraw. W jednej z bibliotek siedmiolatka spytała mnie, czy boję się wojny. Bo jej mama bardzo, tak bardzo, iż koniecznie chce kupić dom w Hiszpanii i najszybciej jak się da wyjechać z Polski! Zaciekawiło mnie, jakie jeszcze obawy zauważają w nas dzieci. Spodziewałem się czegoś ciężkiego kalibru: choroba, śmierć, ale gdzie tam! Zaczęły mnie rozśmieszać krzycząc jedne przez drugie: iż tata boi się rachunków za gaz, wujek – odbierać telefony, babcia – iż się jej ulubiony serial skończy! Wystarczyło sięgnąć po długopis, notes i wszystko zapisać.

Sztuka ma intrygujący tytuł „Strachy, achy i kalorie!” – co tam robią kalorie?

Straszą! Gdy podczas spotkań autorskich podpytywałem dzieci, czego boją się ich rodzice i dziadkowie, często słyszałem, iż właśnie kalorii.

Proszę sobie wyobrazić oddział pogotowia ratunkowego, do którego są przywożeni przestraszeni dorośli. SOR-ka, czyli Straszliwy Oddział Ratunkowy. Dwoje dziecięcych bohaterów sztuki dzwoni do SOR-ki, błagając o pomoc dla swoich bliskich. Trafiają na oddział jako osoby towarzyszące i są prawdopodobnie oszołomione widokiem personelu: Termofora, Strzykawy czy Szpatułki. Wykorzystując chwilę ich nieuwagi, wymykają się z Izby Przyjęć i ruszają przez klinikę, konfrontując się ze strachami dorosłych.

Coś mi się wydaje, iż widzowie nie raz będą zaskoczeni, tym, co zobaczą na scenie, prawda?

Sam jestem ciekaw, co dokładnie wydarzy się na scenie, bo ekipa, którą skrzyknął reżyser przedstawienia, Piotr Ratajczak, jest bardzo twórcza i widzę, iż lubi zaskakiwać. W każdym razie projekty scenografii i kostiumów zrobiły na mnie wrażenie. Podobnie jak wspaniała muzyka skomponowana przez Piotrka Klimka. Poprosiłem, aby do kilku piosenek napisał coś, co odwołuje się do tradycji kabaretów dwudziestolecia międzywojennego, no i pstryk, mówisz-masz! Przez Piotrka wiele osób teraz podejrzewa, iż mam kuku na muniu, bo zdarza mi się nucić pod nosem moje własne piosenki…

Wpadające w ucho melodie to jedna z tych rzeczy, które zostaną z widzami po spektaklu. Co jeszcze, twoim zdaniem, mogą z przedstawienia wynieść dorośli?

Mam nadzieję, iż rozbawienie. I przeświadczenie, iż dzieci kochają nas nie za naszą doskonałość – która teoretycznie objawia się w nieustraszoności i wszystkowiedztwie – ale za to, iż mimo niedoskonałości, staramy się ze wszystkich sił być najlepszymi rodzicami na świecie!

Specjalizujesz się w pisaniu książek dla dzieci, skąd pomysł na napisanie przedstawienia?

Nie tyle specjalizuję się, co jestem znany głównie z pisania książek dla dzieci. Ale pracowałem także jako dziennikarz, redaktor czy scenarzysta telewizyjny. Że nie wspomnę o słuchowiskach radiowych, których napisałem bez liku i za które zgarniałem fajne nagrody! Tak więc nie są to moje pierwsze wagary od prozy. Do napisania sztuki dla Teatru Guliwer namówił mnie jego dyrektor, Robert Drobniuch – jego wyrozumiałość wobec opieszałych autorów będę chwalił do końca mych dni! Po drodze napisałem dwie książki, objechałem pół świata i zjadłem tonę ptasiego mleczka. Ale gdy już wpadłem na pomysł, o czym ma być sztuka, nastąpił skok w nadprzestrzeń, i oto jest!

Czy teatr jest „łatwiejszym” medium niż literatura, jeżeli chodzi o tak specyficznych odbiorców jak dzieci? Jak mówić do dzieci poprzez sztukę teatralną?

GK: Łatwiejszym nie – ale innym. Gdy w głowie rodzi się pomysł na jakąś opowieść, przeważnie czujemy, czy ma bardziej potencjał teatralny, czy może jednak literacki, a może lepiej rozwijać go jako scenariusz filmu lub słuchowiska? To ważne, aby na stosunkowo wczesnym etapie zrobić USG takiego pomysłu. Żeby zobaczyć: acha, ma płetwy, a nie rączki i nóżki – więc lepiej będzie rozwijał się w akwarium niż w terrarium. Tak, tak, wiem, jak to brzmi. Nie jestem fanem przenoszenia książek na scenę. Gdyby autor chciał widzieć swoją historię na scenie, napisałby dramat.

Oczywiście bywa, iż autorzy sami dokonują adaptacji – i niektóre z nich wnoszą do opowieści coś nowego, cennego, innego, coś, co może dać wyłącznie scena. Język książki i język teatru to dwa różne języki – choćby jeżeli składowymi obu są atomy tej samej polszczyzny. Widywałem wiele inscenizacji moich książek i w najlepszym razie były niezłe, przeważnie jednak takie sobie, a czasami wręcz okropne. Nie, nie, proza to proza, dramat to dramat. „Strachy, achy i kalorie!” urodziły się z krzykiem: chcemy na scenę!

Ojca mają jednak tego samego co twoje książki. Czy ich wielbiciele znajdą znane sobie elementy na scenie?

Poczucie humoru, to na pewno. I życzliwe obśmiewanie nas, dorosłych. Takie nakłuwanie żarcikami bardzo nam się przydaje – inaczej popadamy w patos i pompatyczność.

W teatralnej zapowiedzi czytamy „śmiech jest najlepszą bronią w wojnie ze strachami”. Trudno się z tym nie zgodzić – czy myślisz, iż wszystko można obśmiać? Czy śmiech może być lekarstwem na współczesne lęki i obawy?

Oczywiście! Poczucie humoru jest dla człowieka tym samym, co atmosfera dla Ziemi – chroni nas przed przeraźliwym, niezrozumiałym, zimnym, nieludzkim wszechświatem!

Grzegorz Kasdepke – autor książek, słuchowisk radiowych, scenarzysta telewizyjny, dziennikarz. Jego książki trafiają nie tylko na listy bestsellerów, ale i lektur szkolnych. Zdobywca niemal wszystkich nagród, o których mogą marzyć polscy twórcy piszący dla dzieci (m.in. Kornela Makuszyńskiego czy ZAiKS). W roku 2017 został mu przyznany tytuł Ambasadora Polszczyzny, w roku 2019 Kawalera Orderu Uśmiechu, a w roku 2021 Fundacja ABC „Cała Polska Czyta Dzieciom” uznała jego „Detektywa Pozytywkę” za najlepszą książkę minionego dwudziestolecia. Jego książki są tłumaczone na 14 języków.

12 kwietnia w warszawskim Teatrze Guliwer odbędzie się premiera jego sztuki „Strachy, achy i kalorie!”. A dwa dni później, podczas inauguracji polskiego pawilonu na światowej wystawie EXPO 2025 w japońskiej Osace, będzie miała miejsce światowa premiera sztuki „Instrukcja obsługi patyka” – także autorstwa Grzegorza Kasdepke.

Bilety na sztukę „Strachy, achy i kalorie” są dostępne na teatrguliwer.pl.

Tekst: Grzegorz Kasdepke

Reżyseria: Piotr Ratajczak

Scenografia i reżyseria świateł: Marcin Chlanda

Kostiumy: Grupa Mixer

Muzyka: Piotr Klimek

Choreografia: Arkadiusz Buszko

Asystentka reżysera: Anna Przygoda

Występują: Paweł Jaroszewicz, Krzysztof Kozak, Honorata Królikiewicz, Izabella Kurażyńska, Olga Mleczko (gościnnie), Krzysztof Prygiel, Anna Przygoda, Ewa Scholl (gościnnie), Adam Wnuczko, Izabela Zachowicz

Inspicjentka: Natalia Molodchenko

***

Artykuł powstał we współpracy z Teatrem Lalek Guliwer.

Idź do oryginalnego materiału