Dopóki się nie rozwiedzie, nie dostanie od nas ani grosza: powiedziałam córce, iż nie będę jej pomagać, dopóki nie zostawi swojego leniucha

polregion.pl 5 dni temu

Codziennie w naszym domu wybuchają kłótnie – nie między mną a mężem, ale przez zięcia. Ten człowiek, którego moja córka wybrała na męża, okazał się skrajnie leniwy i nieodpowiedzialny. Nie pracuje od ponad roku – dorabia tu i ówdzie, a resztę czasu spędza w domu. Córka sama ciągnie całą rodzinę i wychowuje dwójkę maluchów, będąc na urlopie macierzyńskim. A on? On po prostu jest.

Córka oczywiście nie może normalnie pracować – młodsze bliźniaki wymagają ciągłej opieki. Zaoferowałam pomoc. Ale pod warunkiem. Tak, twardym i konkretnym: nie dam ani grosza, dopóki się z tym pasożytem nie rozwiedzie. Bo pomagając jej, w pewnym sensie utrzymuję też jego. A nie mam zamiaru dalej finansować czyjegoś lenistwa.

Od początku nie lubiłam Roberta. Miałam nadzieję, iż to minie, iż się opamięta. Ale niestety – wzięli ślub. Młodość, miłość, iluzje – zaćmiły jej rozum. I teraz zbieramy żniwo.

Z mężem oddaliśmy im mieszkanie po babci. Wcześniej wynajmowaliśmy je lokatorom, co było naszym jedynym dodatkowym dochodem do emerytury. Ale młodzi nie mieli pieniędzy na wynajem, więc poszliśmy im na rękę. Prosiłam tylko – zróbcie remont, odświeżcie, żeby dzieciom było przytulnie.

Robert tu też pokazał, kim jest:
– Ja się tym nie zajmę. Nie jestem złotą rączką, jestem humanistą. Niech robią ci, którzy za to biorą pieniądze. Trzeba zatrudnić fachowców.

A za jakie pieniądze, przepraszam? choćby na śrubokręt nie zarobił. Potrafi tylko filozofować i narzekać, jakie to ma pecha. Pracować wieczorami nie może, w weekendy „musi odpocząć”. Widocznie przyzwyczaił się, iż wszystko mu się należy.

Kiedy otwarcie powiedziałam, iż jest darmozjadem, obraził się. „Jest pani wobec mnie niesprawiedliwa”. A córka? Zamiast jakoś mnie wesprzeć, zaczęła robić mi wyrzuty:
– Przez panią znowu się pokłóciliśmy. Po co się pani wtrąca?

Postanowiłam się odciąć. Ale od razu ostrzegłam: jak się wpakowałaś, to teraz radź sobie sama. Nie przychodź potem z wyciągniętą ręką. Ale kiedy dowiedziałam się, iż jest w ciąży z drugim dzieckiem, a adekwatnie z bliźniakami, serce mi się ścisnęło. Myślałam, iż Robert weźmie się w garść, ale nic – zero reakcji. Wszystko spadło na nas. My robiliśmy remont, szukaliśmy łóżeczek, a choćby chodziliśmy z nią do lekarza. A on? Wciąż na kanapie, z laptopem.

Kinga choć starała się, jak mogła, widać było, iż sama zaczyna rozumieć, kogo wybrała. Razem, choć z trudem, przygotowałyśmy mieszkanie. Wszystko własnymi rękami. On oczywiście potem coś tam kupił na wyprzedaży, ale to żadne usprawiedliwienie. Jak masz rodzinę na głowie, musisz być mężczyzną. A on? To tylko lokator w domu, gdzie wszystko robią inni.

Potem dowiedzieliśmy się, jak w ogóle wiążą koniec z końcem – wzięli kartę kredytową. Ani słowa nam nie powiedzieli. Ukrywali to. A potem – telefon:

– Mamo, nie dajemy rady. Pomóż…

Byłam wściekła.
– Kinga! Urodziłaś dzieci człowiekowi, który choćby żarówki nie potrafi wkręcić! Jak zamierzałaś to wszystko ciągnąć sama?

– To tylko przejściowe trudności…

– Jakie przejściowe?! Masz mieszkanie, masz rodziców, którzy ciągną wszystko za was. A on choćby pracy nie może znaleźć – raz pensja za mała, raz dojazd za daleko, raz grafik nie pasuje!

– Mamo, ty nie rozumiesz… On szuka! Tylko nie chce pracować za grosze!

– A my żyjemy właśnie za te grosze! Ty, twoje dzieci, on – wszystko na nasz koszt!

Mam już dość. Nie chcę dłużej być żywicielką całej rodziny. Powiedziałam:
– Dopóki się nie rozwiedziesz – zapomnij o naszej pomocy. Ani złotówki więcej. Chcesz z nim żyć – twoja sprawa. Ale sama.

Rozpłakała się.
– Chcesz, żeby moje dzieci wychowały się bez ojca?

A ja powiedziałam to, co od dawna chowałam w sercu:
– Lepiej bez ojca niż z takim. Bez wzoru mężczyzny, który żyje na koszt innych.

Jestem matką. Ale nie chcę dłużej być ofiarą. Chcę widzieć, jak moja córka wychowuje dzieci z mężczyzną, a nie z balastem. Chcę, by szanowała siebie. A nie błagała o pomoc, gdy on pije herbatę z ciastkiem. Dałam już wszystko, co mogłam. Teraz – dość.

Idź do oryginalnego materiału